środa, 31 grudnia 2008

Biznes 2008: sukcesy i porażki roku

Ludzie i gospodarka w kraju i na świecie. W tym roku przegrali nie tylko ludzie, ale także kapitalizm w liberalnym wydaniu. Nie sprawdził się model bardzo ostrożnej kontroli operacji finansowych, zwłaszcza dokonywanych przez banki, głównie inwestycyjne. Po bankructwie Lehman Brothers nie tylko w USA, ale także w innych rejonach możemy obserwować interwencjonizm państwowy w niespotykanym dotąd wymiarze. Chodzi już nie tylko o tzw. plan Paulsona, warty ponad 700 mld dol. program ratowania amerykańskiej gospodarki przed skutkami kryzysu przez przejmowanie udziałów i zobowiązań firm u progu bankructwa, głównie z sektora finansowego, ale także motoryzacyjnego.

Japonia, Australia, ale także Niemcy, Belgia, Wielka Brytania czy Francja, nawet mimo pomruków ze strony Komisji Europejskiej, rzuciły się na ratunek zwłaszcza bankom, których upadek przyniósłby utratę tysięcy miejsc pracy i fatalnie podziałałby na atmosferę na rynku. To także rok masowych nacjonalizacji banków, takich jak Fortis, Dexia, Barclays, Royal Bank of Scotland, co jest zjawiskiem bez precedensu. Był to też rok nierealnych prognoz i pod tym względem można mówić o przegranej wielu analityków. Kiedy cena baryłki ropy naftowej w lipcu sięgała 150 dol., powszechne były głosy, że należy się spodziewać dalszego wzrostu, nawet ponad pułap 200 dol. Tymczasem w końcówce roku baryłka kosztuje już poniżej 40 dol. Podobnie wygląda sytuacja na rynku złota – wiosną cena uncji przekroczyła barierę 1 tys. dol., a kanadyjska firma Yamana Gold prognozowała, że pod koniec roku cena kruszcu może sięgnąć 1,5 tys. dol. Złoto jednak zaczęło tanieć i kosztuje do 840 dol. za uncję.

Na światowej liście przegranych pierwszą pozycję zajmuje były prezes Fedu Alan Greenspan. W październiku ze łzami w oczach przyznał, że jego teoria taniego pieniądza i rynkowej samoregulacji okazała się katastrofalna dla światowej gospodarki. Greenspan zlekceważył dwie bańki spekulacyjne – internetową sprzed kilku lat oraz ostatnią na rynku nieruchomości. Efektem było m.in. spektakularne bankructwo zadłużonego na ponad 600 mld dol. amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers. Jego prezes Richard Fuld to kolejny symbol biznesowej klęski. Upadek banku wstrząsnął giełdą, a rząd USA musiał wydać setki miliardów dolarów, by ratować następne wielkie instytucje finansowe.

Spektakularnych porażek nie brakowało też w Polsce. Rafał Bauer, były już prezes Vistuli & Wólczanki, najpierw sfinalizował transakcję przejęcia kontroli nad jubilerskim imperium Wojciecha Kruka, by potem stracić stanowisko, gdy karty w tej grze nagle się odwróciły. Skurczyła się także o ponad 70 procent wartość giełdowych spółek należących do Leszka Czarneckiego. Z powodu kryzysu odłożył on m.in. budowę swej sztandarowej inwestycji – wieżowca Sky Tower we Wrocławiu.

Rok mija wprawdzie pod znakiem rozlewającego się po świecie kryzysu finansowego, nie brak jednak przykładów sukcesów w biznesie. JP Morgan (który z racji negatywnych prognoz dotyczących Polski nie ma u nas dobrej prasy) dzięki przemyślanym i ostrożnym decyzjom prezesa Jamiego Dimona nie stracił na papierach typu subprime. Z kolei szef niemieckiej linii lotniczej Lufthansa Wolfgang Mayrhuber jako jedyny w branży przejmuje kolejne spółki. W Polsce, oprócz Wojciecha Kruka, także Zygmunt Solorz-Żak może zaliczyć mijający rok do udanych. Na wyjątkowo trudnym rynku sprzedał swoje akcje Cyfrowego Polsatu za ponad 800 mln zł.
____________________________________________________________________
za: Rzeczpospolita/Piotr Mazurkiewicz, wydanie 30 grudnia 2008

*****************
I choć nadchodzący, nowy rok nie napawa optymizmem. Wielu światowym bankom realnie stanęła przed oczami wizja bankructwa, giełdy ledwie dyszą, kursy walut wariują, ludzie na całym świecie zaczynają bać się o swoją pracę. To jednak na pocieszenie powiedzmy sobie szczerze, że przecież mogło być jeszcze gorzej. Pomoc dla banków jest niewiarygodnie kosztowna, bolesna, a nawet oburzająca, ale nie ma dla niej alternatywy. Banki trzeba było uratować, bo w przeciwnym razie czekałaby nas przerażająca recesja, której koszty byłyby jeszcze większe.
Pewnie w Polsce, nie uda się naszej gospodarce zachować tempa wzrostu PKB, na poziomie do jakiego zdążyliśmy się w ostatnich latach przyzwyczaić, oszczędności spowodowane światowym kryzysem, zmuszą także polskie firmy do przeprowadzenia pewnych restrukturyzacji. To jednak, dzięki reformie podatkowej wprowadzonej jeszcze przez poprzedni rząd, zostanie w naszych kieszeniach więcej pieniędzy. Od nowego roku, trzy dotychczasowe stawki PIT (19, 30 i 40 proc.), zastąpią tylko dwie (18 i 32 proc).