środa, 30 listopada 2011

„Z mocy bezprawia” w Gdyni

Klub "Gazety Polskiej" w Gdyni zaprasza na spotkanie z dziennikarzem śledczym Wojciechem Sumlińskim, połączone z promocją jego najnowszej książki: „Z mocy bezprawia”, odnoszącej się do mających miejsce w ostatnich latach wydarzeń wokół jego osoby. Spotkanie odbędzie się 30 listopada 2011 o godz. 17:30 w Cechu Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Gdyni, ul. 10 Lutego 33, Ip.
darmowy hosting obrazków
„Z mocy bezprawia” to opowieść o wielomiesięcznej inwigilacji przez służby specjalne III RP dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego, jego bliskich i przyjaciół. Autor bez ogródek odsłania sieć mafijnych interesów z udziałem najważniejszych osób w państwie, pisze o wielkich korporacjach i fundacjach, których jedynym celem było wyłudzenie z kasy publicznej setek milionów złotych, o rosyjskich i ukraińskich zabójcach, którzy za miejsce swych spotkań obrali polski Sejm, i tajnych interesach ludzi Wojskowych Służb Informacyjnych i o ich wpływie na losy poszczególnych osób i całego kraju.
Najnowsza książka Sumlińskiego to thriller, który napisało samo życie. Odnoszący się do mających miejsce w ostatnich latach wydarzeń wokół jego osoby, w szczególności związanych z tzw. „Aferą Marszałkową”, patrz tutaj.
Jak to możliwe, że w wolnej Polsce śledztwo w sprawie ujawnienia wszystkich osób odpowiedzialnych za śmierć błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki trwa od ponad 20 lat i utknęło w martwym punkcie? Jak to się stało, że prezydent Aleksander Kwaśniewski wolał „zaśpiewać i zatańczyć”, niż stanąć przed Sejmową Komisją Śledczą? Jak doszło do tego, że w 2006 roku oficerowie Wojskowych Służb Informacyjnych usiłowali uwikłać polskich biskupów w opatrzoną klauzulą najwyższej tajemnicy kombinację operacyjną? W jakim celu Bronisław Komorowski spotykał się z oficerami kontrwywiadu PRL? Jak to możliwe, że niedługo przed śmiercią Andrzej Lepper powierzył dokumenty stanowiące dla niego „polisę na życie” człowiekowi powiązanemu z tajnymi służbami? Jaką cenę trzeba zapłacić w III RP za ujawnianie niewygodnej dla elit prawdy?
Cytując za portalem Fronda.pl podpowiadamy, że odpowiedzi na powyższe pytania można znaleźć przy okazji lektury książki pt. „Z mocy bezprawia”. Daje to przy okazji sugestywny i przekonujący obraz czegoś, czego oficjalnie nie ma, a co od lat podskórnie niszczy naszą Ojczyznę i tych, którzy usiłują to zdemaskować.
Fragmenty książki, patrz tutaj.
Książkę można również zamówić w Internecie, patrz tutaj.
Wojciech Sumliński jest dziennikarzem, autorem licznych reportaży i książek dotyczących działalności służb specjalnych PRL, m.in.: „Kto naprawdę Go zabił?” i „Teresa Trawa Robot” opisujących sprawę zamordowania księdza Jerzego Popiełuszko i jej następstwa oraz autor scenariusza filmowego na ten temat.
Polecamy również krótki wywiad z Wojciechem Sulimskim, patrz poniżej:
(MAR)
[Fot. Archiwum]

wtorek, 29 listopada 2011

Szanse Powstania Listopadowego

Mianem Nocy Listopadowej określana jest noc z 29 na 30 listopada 1830 roku, kiedy wybuchło Powstanie Listopadowe. Mija 181 rocznica wybuchu najpoważniejszego z naszych zrywów narodowościowych. Podczas którego w lipcu 1831 wybitny rosyjski poeta - Aleksander Puszkin w wierszu zatytułowanym „Pieried grobnicieju swiatoj” wzywał ducha gen. Kutuzowa na pomoc w ratowaniu Cesarstwa Rosyjskiego.
darmowy hosting obrazków
Wokół Powstania Listopadowego narosło z biegiem lat wiele mitów. A dziś funkcjonują one w świadomości społecznej jako niepodważalne dogmaty i sprawiają, że tak wielu stawia to powstanie w jednym szeregu z insurekcją kościuszkowską, krakowską czy styczniową.
Powstańcze mity
Historiografia ostatniego półwiecza obaliła większość z tych mitów, wykazując choćby to, że w roku 1831 – inaczej, niż np. w 1846, 1863 czy 1981 – zrzucenie obcej dominacji, naprawdę leżało w zasięgu naszych możliwości. I tak, choćby Jerzy Łojek rozprawił się z mitem o ogromnej rzekomo przewadze wojskowej Rosji nad Królestwem Polskim.
darmowy hosting obrazków
W latach trzydziestych XIX stulecia – na długo przed wprowadzeniem powszechnej mobilizacji, transportu kolejowego i sprawnego systemu aprowizacji – silniejszy był, bowiem nie ten, kto dysponował większym potencjałem, lecz ten, kto był w stanie szybciej uruchomić go w odpowiednim miejscu i czasie. Tu przewaga leżała bezdyskusyjnie po stronie Polaków, nie inaczej było pod względem wyszkolenia żołnierzy, nowoczesności uzbrojenia i wreszcie – zasobów finansowych. Armia rosyjska pozostawała daleko w tyle: o skali jej technicznego zacofania niech świadczy fakt, że – jak zauważył Stefan Przewalski – race, których użyli w bitwie pod Grochowem polscy rakietnicy piesi, były bronią w ogóle Rosjanom nieznaną!
Więcej na ten temat, w tekście Romana Czubińskiego, pt. Powstanie inne niż wszystkie, patrz tutaj.
Wieje grozą z ust Puszkina
Do spraw najbardziej przez historiografię polską przemilczanych należy postawa ideowa i programowa twórczość poetycka Aleksandra Puszkina tworzona w dobie Powstania Listopadowego. Akcentując tradycyjnie przyjaźń dwóch wielkich poetów – Mickiewicza i Puszkina, podkreślając ich więzy ideowe, pomija się zazwyczaj zasadniczy zwrot ideowy Puszkina z roku 1831, nie prezentuje się jego antypolskich wystąpień i poparcia dla programu cara Mikołaja I, kiedy to domagał się jak najszybszego stłumienia powstania listopadowego przez armię rosyjską. W tym samym czasie, w liście do Jelizaviety Chitrovo pisał: "Wieść o powstaniu w Polsce prawdziwie mnie wzburzyła! Nasi starzy wrogowie zostaną, więc wytępieni. (...) Wojna, która ma się zacząć, będzie wojną na eksterminację, albo przynajmniej trzeba, żeby taką była”.
darmowy hosting obrazków
Zwraca uwagę na ten fragment twórczości Puszkina Jerzy Łojek w swoich rozważaniach zatytułowanych - Szanse Powstania Listopadowego, gdzie czytamy m.in.:
„W lipcu 1831 roku sytuacja na froncie polskim wydawała się z petersburskiej perspektywy jak najgorsza. Bitwa ostrołęcka była druzgocącą klęską armii polskiej, ale zdawano sobie sprawę z jej skutków jedynie w Warszawie. Dowództwo rosyjskie było pod wrażeniem strat własnych; do stolicy dochodziły wieści o rozwoju powstania na Litwie; zdawało się, że końca wojny nie widać, że siły polskie są niespożyte, że lada tydzień załamią się ostatecznie działania wojsk rosyjskich w Polsce, a wtedy u wrót cesarstwa zjawi się nieprzyjaciel równie groźny jak w roku 1812. Pod wrażeniem tych nastrojów Puszkin pisze w lipcu wiersz zatytułowany „Pieried grobnicieju swiatoj”, zwraca się ku cieniom zmarłego bohatera wojny 1812 roku - Kutuzowa, wzywa wielkiego wodza, by wskazał swego następcę: „W twym grobie entuzjazm żyje! Słyszymy tu rosyjski głos, opowiada nam o tej godzinie, gdy wiary narodowej głos wezwanie słał ku twej siwiźnie: idź, ratuj! Wstałeś i uratowałeś. Wysłuchajże i naszego wiernego głosu: wstań, ratuj cesarza, ratuj nas, starcze groźny! Na chwile ukaż się w drzwiach grobowca, ukaż się nam i natchnij entuzjazmem i chęcią do boju pułki, przez Ciebie opuszczone! Ukaz się i ręką wskaż nam w wodzów tłumie, kto Twój następca, kto wybraniec!”
14 sierpnia 1831 roku Puszkin napisał swój następny wiersz, związany z polskim powstaniem, słynną odpowiedź Oszczercom Rosji, patrz tutaj.
Recytacja wiersza w języku rosyjskim z polskim tłumaczeniem, patrz poniżej:
Puszkin, pełen gniewu, żądał w nim od Europy Zachodniej przychylnej powstaniu, by przestała się mieszać do konfliktu między Polską a Rosją. Pisał m.in.: konflikt to odwieczny, krzywdy zadawnione ciążą na nim, z jednej strony polskie najazdy na Moskwę w XVII wieku, z drugiej szturm Pragi w 1794 roku. Oburzał się na niewdzięczność Europy, która zapomniała już o orężnym czynie Rosji w latach 1812 – 1814, o wyzwoleniu wielu krajów spod dominacji Napoleona. Twórczość ta wywołały liczne sprzeciwy, między innymi polemizował z ich wymową Adam Mickiewicz w swym wierszu Do przyjaciół Moskali, patrz tutaj.
Z drugiej jednak strony wiersze Puszkina były syntezą wielkiego niepokoju społeczeństwa rosyjskiego w roku 1831. Są poniekąd dowodem, jak wielkie były szanse powstania w przekonaniu rosyjskiej opinii publicznej, jak poważnie oceniano niebezpieczeństwo grożące państwu rosyjskiemu.
Konkluzja i przestroga
Przyczyną powstania były represje i łamanie przez zaborcę konstytucji z 1815 roku. Wybuch akcji zbrojnej został przyśpieszony, zatem nie wystarczająco przygotowany. To przyśpieszenie nastąpiło, gdyż car planował użycie armii Królestwa Polskiego przeciw rewolucjonistom we Francji i Belgii.
darmowy hosting obrazków
Mimo, że do powstania doprowadziła jedynie garstka podchorążych, wsparta masami plebejskimi Warszawy, które zdobyły Arsenał, to realność odniesienia sukcesu była bardzo prawdopodobna. Zabrakło jedynie, wydawać by się mogło rzeczy najprostszej, ale jakże ważnej – zdecydowanego na wszystko kierownictwa narodowych dążeń. Podczas tamtych - 11 miesięcy walki o niepodległy byt, prawie wszyscy członkowie władz narodowych i wojskowych byli przerażeni i wstrząśnięci, byli zdecydowani powstanie za wszelką cenę stłumić i oddać się pod opiekę cara.
To właśnie wtedy, naród nasz nie po raz pierwszy i nie ostatni popełnił błąd oddając władzę w ręce osobistości, które były gotowe do pójścia na każdy kompromis, dogadania się za wszelką cenę. Natomiast wyrachowany przeciwnik skutecznie ich brał na ten lep, łudząc obietnicami. Gdy tylko jednak się wzmacniał to dawał w łeb(!), nie oglądając się na nic.
Pozostaje nam jedynie wciąż wierzyć, iż Opatrzność da kiedykolwiek jeszcze Polsce przywódcę godnego na miarę potrzeb, także w dzisiejszych czasach, takiego, który w interesie narodowej sprawy, nie ugnie się przed żadną przeciwnością. Jeżeli jednak to nie nastąpi, to sytuacje podobne do tej z okresu Powstania Listopadowego, wciąż będą się powtarzać.
Polecam również krótką retrospekcję filmową, pt. Powstanie Listopadowe, patrz poniżej:
Obchody 100-lecia Powstania Listopadowego - Warszawa 1930, patrz poniżej:
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum]

czwartek, 24 listopada 2011

W rocznicę objawień w Kibeho

W najbliższy weekend (26-27 listopada 2011 r.) w Sanktuarium Maryjnym w Gietrzwałdzie odbędą się uroczystości z okazji 30 rocznicy objawień Matki Słowa w Kibeho i 10 rocznicy uznania tych pierwszych afrykańskich objawień przez Stolicę Apostolską.
Rwanda to jedno z 25 najbiedniejszych państw świata, położone w środkowej Afryce. Mało kto w Polsce zna ten kraj. Najczęściej kojarzony jest z przerażającymi komunikatami wojennymi z 1994 r., kiedy to dokonało się tam ludobójstwo na niespotykaną dotąd nigdzie skalę: wciągu zaledwie 3 miesięcy zginęło prawie milion mieszkańców. Dalsze 3 miliony stały się tułaczami. A już najmniej osób zna Rwandę z objawień w Kibeho, które miały miejsce 13 lat przed rzezią, w 1981 roku.
darmowy hosting obrazków
Objawienia w malutkiej wiosce w sercu Afryki - rozpoczęły się 28 listopada 1981 r. Matka Boża ukazała się kilkunastoletnim dziewczynkom. Objawienia występowały pojedynczo i w nieregularnych odstępach czasu. Dziewczynki nie widziały tych samych obrazów i nie słyszały tych samych dźwięków. Każda przekazywała treść orędzia niezależnie od pozostałych. W swoich orędziach Maryja wzywała do modlitwy, nawrócenia i postu. Zapowiedziała liczne nawrócenia i odnowę duchową.
Kościół uznał za autentyczne orędzia, które Matka Boża przekazała trzem pierwszym dziewczętom, które w latach 1981-1983 były uczennicami szkoły prowadzonej w Kibeho przez siostry zakonne ze Zgromadzenia Córek Maryi. Były to: Alphonsine Mumureke, Nathalie Mukamazimpaka i Marie-Claire Mukangango. W uznaniu objawień z Kibeho za autentyczne dużą rolę odegrał fakt, że Matka Boża, płacząc, zapowiedziała widzącym, że w Rwandzie będą się działy przerażające rzeczy. Dziewczęta widziały rzeki pełne krwi, mordujących się wzajemnie ludzi, porozrzucane, zmasakrowane ciała i wiele innych wstrząsających obrazów. Odpowiadały one dokładnie temu, co zdarzyło się w tym kraju w 1994 r., podczas niebywałej zbrodni międzyplemiennej, która pochłonęła ponad milion ofiar, a niezliczone rzesze ludzi okaleczyła fizycznie i psychicznie.
Maryja w czasie objawień w Kibeho mówiła m.in.: że jeżeli ludzie się nie nawrócą, to w Rwandzie przez trzy dni i trzy noce będą panowały ciemności, i że ocaleją ci, którzy będą wtedy mieć w swoich domach poświęcone i zapalone świece. Księża nie dowierzali. Tymczasem zapowiedziane ciemności strasznego terroru wojennego, trwały dokładnie trzy miesiące: od kwietnia do lipca 1994 r. Misjonarze opowiadali, że rodziny, u których podczas straszliwych, bratobójczych masakr paliły się świece, rzeczywiście ocalały.
W dniu 29 czerwca 2001 r. objawienia zostały oficjalnie uznane przez Kościół katolicki za prawdziwe. Od 2003 w Kibeho istnieje sanktuarium poświęcone Maryi Matce Słowa, do którego pielgrzymują rzesze ludzi. Biskup diecezji Gikongoro, na terenie której leży obecnie Kibeho, napisał: "Niechaj więc Kibeho stanie się czym prędzej celem pielgrzymek i spotkań ludzi poszukujących Boga, którzy spieszą tam, by się modlić; uprzywilejowanym miejscem nawróceń, zadośćuczynienia za grzechy świata oraz pojednania."
Więcej nt. objawień na stronie sanktuarium w Kibeho, patrz tutaj.
Fundacja Opieki i Edukacji Społecznej SAMARYTANIE z siedzibą w Gdyni, Kanonicy Regularni Laterańscy w Gietrzwałdzie oraz Pallotyński Sekretariat Misyjny w Warszawie uprzejmie informują, że w dniach 26-27 listopada 2011 r. w Sanktuarium Matki Bożej w Gietrzwałdzie odbędą się obchody 30 rocznicy objawień Matki Bożej Słowa w Kibeho (Rwanda) oraz 10 rocznicy uznania tych objawień przez Stolicę Apostolską.
darmowy hosting obrazków
Homilię w trakcie Mszy św. oraz konferencje wygłosi misjonarz z Rwandy, ks. Roman Rusinek SAC. Zaplanowane jest również wysłuchanie przesłania ks. Zbigniewa Pawłowskiego SAC, rektora i kustosza Sanktuarium Matki Słowa w Kibeho.
Jak podkreślają organizatorzy: „To ogromna radość, że dwa sanktuaria, które zostały dotknięte łaską objawień Maryi zjednoczą się we wspólnej modlitwie jubileuszowej, na którą bardzo serdecznie zapraszamy”.
Program uroczystości, patrz tutaj.
Polecamy również film pt. „Objawienia Maryjne – Kibeho”, patrz poniżej:
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum]

wtorek, 15 listopada 2011

Pamiętajmy o zmarłych z FMW

Nie zapominajmy, o naszych zmarłych Przyjaciołach z Federacji Młodzieży Walczącej, utrzymujmy z nimi naszą wieź pokoleniową oraz środowiskową – także po ich śmierci! Z tej więzi jestem przekonany, narodzi się wiele łask zarówno dla nas – jak i dla nich!
darmowy hosting obrazków
Najważniejszymi z powodów, dla których powołaliśmy, we wrześniu 2007 roku, Stowarzyszenie Federacji Młodzieży Walczącej jest udokumentowanie historii naszej organizacji i pomoc rodzinom naszych zmarłych przyjaciół z FMW. Wielu z nich odeszło do Pana, często nie doczekawszy swoich 40 urodzin. Od kilku lat trwa bowiem nieprzerwanie w naszym środowisku zła passa, a może po prostu szczególna łaska, której niesposób na tym świecie zrozumieć? Odeszli od nas m.in.: Dariusz Stolarski, Wiesław Gęsicki, Tadeusz Duffek, Robert Bodnar, Mieczysław Brzezicki, Andrzej Kuczyński, Adam Dydziński, Krzysztof Kornaś, Rafał Kosmalski, Artur Golara.
Listopad to miesiąc w sposób szczególny poświęcony w kościele duszom czyśćcowym, tymczasem nurtujące nas sprawy bieżące odrywają nas coraz częściej od spraw duchowych... I dlatego pewnie tak niewielu z nas zjawiło się w ubiegłym roku w podgórskim kościele 16 listopada br. w Krakowie na Mszy świętej za duszę śp. Roberta Bodnara, działacza niepodległościowego, w tym FMW.
O wiele liczniej spotykamy się na pogrzebach naszych Przyjaciół z FMW. Ukazują się wtedy okazjonalne teksty, organizowana jest pomoc dla rodzin zmarłych Kolegów. To wszystko bardzo szlachetne. Jednak postarajmy się również nie zapominać o „dusz świętych obcowaniu”, o łączności z naszymi Przyjaciółmi z FMW, także po tym, jak opuścili już nas w tym naszym życiu doczesnym.
darmowy hosting obrazków
Polecajmy ich Panu Jezusowi w naszej modlitwie, nie zapominajmy o nich w naszych intencjach mszalnych. Oni z pewnością się nam odwdzięczą, za tą niewielką za nich ofiarę - po stokroć. Wydaje mi się, że przynajmniej dwukrotnie doświadczyłem tego obcowania na sposób wymierny.
Nie zapominajmy, że nasze federacyjne środowisko tworzą Ci pozostający wciąż tutaj na ziemi, ale także coraz większe grono tych - którzy odchodzą i czekają na nas w wieczności. Zazwyczaj to oczekiwanie połączone jest z mękami, jakich dusza doznaje w czyśćcu, tym bardziej dotkliwe są to męki, kiedy dusza jest pozbawiona wsparcia z naszej strony, kiedy podlega zapomnieniu. Tymczasem tak niewiele trzeba, – aby móc im ulżyć: modlitwa, msza święta, post lub ofiara podjęta w ich intencjach – zdziałać potrafi cuda.
Pamiętajmy zatem o naszych zmarłych Przyjaciołach z Federacji Młodzieży Walczącej, utrzymujmy z nimi naszą wieź pokoleniową oraz środowiskową – także po ich śmierci. Z tej więzi jestem przekonany, narodzi się wiele łask zarówno dla nas – jak i dla nich.
Pragnę poinformować, że w duchu tej łączności (o której powyżej), zostanie odprawiona w najbliższą środę msza święta za duszę naszego przyjaciela z FMW śp. Roberta BODNARA, w 6 rocznicę jego przedwczesnej śmierci. Warto dodać, że Robert mocno zaangażowany w działalność na rzecz Kresów odszedł w dniu święta Najświętszej Marii Panny Ostrobramskiej.
Czas: Środa 16 listopada 2011, godz. 06.30;
Miejsce: Kościół pw. św. Rodziny w Gdyni, ul. Kołłątaja 40.
Kolejna msza odprawiona zostanie w tym samym kościele za duszę śp. Adama DYDZIŃSKIEGO, działacza niepodległościowego FMW z Kętrzyna, w jego 5 rocznicę przedwczesnej śmierci – 28 lutego 2012 o godz. 18.00.
To zrozumiałe, że nie każdy z nas będzie mógł przybyć na tą mszę świętą do Gdyni, ale postarajmy się chociaż w tych dniach o łączność duchową poprzez modlitwie w intencji naszych Przyjaciół z FMW, lub uczestnicząc w ich intencji na innych mszach świętych. W każdym razie podejmujmy podobne inicjatywy i informujmy się o nich nawzajem!
Polecam także film z uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej Dariuszowi Stolarskiemu w Płocku, patrz poniżej:
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum Autora]

piątek, 11 listopada 2011

Kiedy wreszcie niepodległość?

Dziewięćdziesiąta trzecia rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę skłania do refleksji. Zwłaszcza, że wielu w tym media, stara się porównywać dwudziestolecie międzywojnia do dwudziestolecia, z jakim mamy do czynienia w Polsce po 1989. Tymczasem, podstawowa różnica między II a III Rzeczpospolitą, wynika z poczucia dumy wolnego narodu, dążącego do upodmiotowienia swojej pozycji na arenie międzynarodowej. Takiego mocarstwowego myślenia, tak bardzo brakuje nam dzisiaj, kiedy zmuszeni jesteśmy szukać miejsca dla siebie tam, gdzie wskazują je nam silniejsi.
darmowy hosting obrazków
Przypomnijmy zatem, w II Rzeczpospolitej byli różni politycy, zdarzały się też skandale, a nawet korupcja. Dominującym był jednak wzór poświęcenia dla Ojczyzny i wierności imponderabiliom, który emanował z takich postaci, jak m.in.: Józef Piłsudski, Ignacy Paderewski, Roman Dmowski, Władysław Grabski czy Eugeniusz Kwiatkowski. Można się było nie zgadzać z taką czy inną prezentowaną wizją państwa, ale nie można było twórcom niepodległości zarzucić prywaty.
Niepodległa
Marszałek Józef Piłsudski uważał, że nieważne, z kim się mówi, ważne, by w rozmowach z przedstawicielami innych państw występować jak równy z równym, bo tylko w ten sposób można bronić polskiego interesu narodowego. To poczucie dumy i wartości w II Rzeczpospolitej było głęboko wpojone, stąd brały się wzorce wychowawcze, przekładane na system edukacji, jakże różnej od tej obecnej. Nie sposób pominąć także sukcesów gospodarczych: silna i stabilna waluta, nowoczesna myśl naukowa i techniczna, rozwój własnego przemysłu, powstał m.in.: Centralny Okręg Przemysłowy, magistrala węglowa uniezależniająca nas od Niemiec oraz port w Gdyni. A co udało się nam zbudować przez ostatnie 20 lat?
II Rzeczpospolita powstała w skrajnie gorszych warunkach niż III RP, jej granice Polacy zmuszeni byli wywalczyć sobie sami. Warto sobie uświadomić, że ziemie polskie gospodarczo były bardziej zniszczone po I niż po II wojnie światowej. Wreszcie, musiano te ziemie gospodarczo, infrastrukturalnie i administracyjnie zjednoczyć po trzech systemach zaborczych. Jednak dochód narodowy na głowę był w latach trzydziestych wyższy niż w Hiszpanii, Portugalii czy krajach bałtyckich. To, że dzisiaj nikt – przynajmniej oficjalnie i przynajmniej na razie nie kwestionuje prawa Polaków do własnego państwa, że nie jest to państwo małe, ale średniej wielkości kraj w Europie, jest największym i trwałym osiągnięciem tamtego pokolenia.
Post-PRL
Tymczasem narodziny III Rzeczpospolitej były jedynie, nieudolną próbą reformowania Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, w wyniku koncesjonowanych, zupełnie niedemokratycznych wyborów. Powstały w ten sposób twór państwowy nie miał nic wspólnego z ideałami niepodległościowymi kilku pokoleń Polaków pragnących przywrócenia niepodległości w 1918 roku. Umożliwił za to uwłaszczenie nomenklatury komunistycznej, przywrócił również realny wpływ na władzę: agentom i postkomunistom przefarbowanym w socjaldemokrację, a ostatnio także w tzw. nową lewicę.
Czy Polska wybiła się na niepodległość po czerwcowych wyborach 1989 roku? Czy państwo działające w oparciu o konstytuantę pisaną pod dyktando okupanta, w którym 60 proc. miejsc w Sejmie było z nadania komuny - a nie z wyboru, w którym prezydentem zostaje agent sowiecki - odpowiedzialny za śmierć swoich rodaków, mogło być niepodległe? Czy premier rządu pozwalający na niszczenie teczek z archiwów Sb-eckich, który wysyłał brygady antyterrorystyczne przeciwko patriotycznej młodzieży w obronie PZPR, był premierem niepodległego państwa? Wreszcie czy w normalnym, wolnym kraju pozwala się na rozkradanie majątku wypracowywanego przez pokolenia?
darmowy hosting obrazków
Odpowiedź jest oczywista – Polska w 1989 roku była mniej niepodległa od Królestwa Kongresowego (1815-1830). W tamtej Polsce, poza stwarzaniem pozorów, władza utożsamiana z premierem Mazowieckim, a potem także z prezydentem Wałęsą, miała mentalność lokaja, na dowód wystarczy sobie przypomnieć, choćby czas kryzysu związany z puczem Janajewa, kiedy to słano wiernopoddańcze depesze z Warszawy do Moskwy. Tymczasem, rozpadał się Związek Radziecki, kraje bałtyckie z marszu przywracały swój przedwojenny ustrój, Niemcy się jednoczyły, Czechy przeprowadziły uwłaszczenie. Polska pozostawała w tyle.
Wybijanie się na niepodległość
Przypomnijmy, Polska na niepodległość zaczęła się wybijać dopiero w wyniku przeprowadzenia pierwszych wolnych wyborów parlamentarnych, w wyniku których, w pełni demokratycznie wyłoniony Sejm - powołał rząd Jana Olszewskiego. To właśnie ten rząd podjął wtedy, próbę zbudowania pierwszego po 1939., w pełni suwerennego, sprawiedliwego i sprawnego państwa. To właśnie rząd Jana Olszewskiego w wymiarze politycznym - próbował przeprowadzić dekomunizację, lustrację oraz oczyszczenie struktur państwa z aparatu bezpieczeństwa. W wymiarze gospodarczym starał się przeprowadzić reprywatyzację, wdrożyć w życie idee powszechnego uwłaszczenia. Jednak rząd ten napotkał zmasowany opór wszystkich tych, którzy byli wierni ustaleniom z Magdalenki. Przypomnijmy, dokonano wtedy swoistego zamachu stanu, a już wkrótce postkomuniści (nie licząc krótkiej przerwy na rządy AWS-UW), przywrócili w Polsce swoje niepodzielne wpływy.
Jak dotychczas pojawiła się jeszcze tylko jedna, niestety nieudana próba wyrwania naszego kraju z tego letargu… Polskie społeczeństwo, zszokowane, oburzone aferami, w tym najgłośniejszą z nich – aferą Rywina, przejrzało na oczy i podjęło decyzję o przeprowadzeniu radykalnych zmian. Większość oddanych głosów podczas wyborów w 2005 roku padło na PO i PiS, które w ten czy inny sposób kwestionowały istniejący porządek. Niestety, wkrótce znowu górę wzięła małostkowość naszych dzisiejszych polityków, niezdolnych do stworzenia trwałej i większościowej koalicji, mogącej dokonać zmian w konstytucji, by radykalnie przemodelować nasz ustrój i kraj.
W konsekwencji ugrupowania post-solidarnościowe trwają w wyniszczającej siebie nawzajem wojnie i wciąż trwamy w stagnacji a korzystają jedynie na sytuacji różni cyniczni pseudo uzdrowiciele spod znaku Palikota. Wygląda na to, że naprawdę już wkrótce dotkniemy dna, podobnie jak w czasach saskich. Wtedy utraciliśmy suwerenne państwo, czy dzisiaj jesteśmy w stanie odbić się od tego przysłowiowego dna by wybić się na niepodległość?
Polecam krótką retrospekcję filmową z obchodów I rocznicy odzyskaniu niepodległości, patrz poniżej:
Mariusz A. Roman
[Fot. Wikipedia]

środa, 9 listopada 2011

Nowy program Pospieszalskiego

W najbliższy czwartek o godz. 22.30 w TVP Info zobaczymy pierwszy odcinek nowego cyklu Jana Pospieszalskiego pt. „Bliżej”. Zapowiada się gorąca debata o tym kto komu, daje prawo do świętowania niepodległości?
darmowy hosting obrazków
Czwartkowy program będzie poświęcony świętowaniu niepodległości. Kontekstem dyskusji będzie zaplanowany na 11 listopada Marsz Niepodległości. Tak jak w poprzednich latach spotyka się on z gwałtownym sprzeciwem środowisk lewicowych i lewackich.
W zapowiedzi programu czytamy m.in.: „Od trzech lat Marsz jest miejscem konfrontacji. W zeszłym roku akcji sprzeciwu przeciw Marszowi Niepodległości patronowała „Gazeta Wyborcza” i „Krytyka Polityczna”. Wewnątrz obozu kontestatorów trwa spór o to czy można użyć przemocy wobec demonstrantów przy pomocy paramilitarnej anarchistyczno-lewicowej Antify.
darmowy hosting obrazków
„Do Warszawy ma przybyć bowiem odsiecz z Berlina by dać odpór „polskiemu neofaszyzmowi”. Komu przeszkadza Marsz Niepodległości? Dlaczego obóz postępu i tolerancji nie znosi patriotów? Jaki ma sens kwestionowanie prawa niektórych do świętowania Niepodległości? - o tym będą rozmawiali goście najbliższego programu”.
Premierowy odcinek nowego programu Jana Pospieszalskiego, roboczo zatytułowanego „Bliżej”, pojawi się na antenie TVP Info 10 listopada br. o godzinie 22.30 i potrwa 40 minut. Umowa, do której podpisania został upoważniony przez zarząd TVP Jan Szul, szef TVP Info, przewiduje emisję nowego programu Pospieszalskiego do wakacyjnej ramówki w 2012 roku. Ma to być łącznie 31 odcinków.
Krótki zwiastun programu, patrz poniżej:
(MAR)
[Fot. Archiwum]

poniedziałek, 7 listopada 2011

Teatr TVP: „Kontrym”

Bohaterem dzisiejszego spektaklu Teatru Telewizji jest postać niezwykła, o której jednak mało kto słyszał. Cichociemny i bohater polskiego podziemia niepodległościowego, wcześniej uczestnik Bitwy Warszawskiej po stronie sowieckiej. Postać Bolesława Kontryma „Żmudzina” przybliży najnowsza inscenizacja Sceny Faktu, emisja w poniedziałek, 07 listopada br. o godz. 20.30 w TVP 1.
„Kontrym" to sztuka opowiadająca o cenie, jaką trzeba zapłacić za zachowanie własnej godności. To opowieść o wielkiej miłości i wielkiej zdradzie, brawurowych ucieczkach i tajnych więzieniach, skorumpowanych urzędnikach i wielopoziomowej, pełnej zaskakujących zwrotów rozgrywce, pomiędzy legendarnymi postaciami - Bolesławem Kontrymem, a Józefem Światło.
darmowy hosting obrazków
Bolesław Kontrym „Żmudzin” był legendarną postacią – z jednej strony cichociemny, bohaterski dowódca w trakcie Powstania Warszawskiego, uczestnik bitwy o Narwik, walk we Francji, współorganizator Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, postrach konfidentów w okupowanej Warszawie, żołnierz Dywizji gen. Stanisława Maczka; z drugiej zaś - kombryg Armii Czerwonej odznaczony trzema czerwonymi sztandarami, uczestnik Bitwy Warszawskiej – ale po stronie czerwonoarmistów, bohater Rewolucji Październikowej.
Więcej o Bolesławie Kontrymie „Żmudzinie”, patrz tutaj.
Józef Światło był wysoko postawionym oficerem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, wicedyrektor Departamentu X MBP, ale także autor słynnych audycji nadawanych na falach Radia Wolna Europa, które przyczyniły się do upadku Urzędu Bezpieczeństwa, oraz aresztowania najbardziej brutalnych śledczych.
darmowy hosting obrazków
I to właśnie zderzenie tych wielkich osobowości - niecodzienne, dziwne i mroczne, oraz ich pełna napięć gra, tworzy niezwykle emocjonującą oś dramaturgiczną scenariusza spektaklu. Całość potęgują zachwycające zdjęcia nakręcone nowatorską techniką, rzadko wykorzystywaną na polskim rynku, a szczególnie w Teatrze Telewizji. W głównych rolach wystąpili: Jan Frycz, Redbad Klynstra, Andrzej Grabowski, Robert Gonera i Wojciech Zieliński.
"Kontrym" był rewelacją tegorocznego festiwalu Dwa Teatry w Sopocie (zdobył Grand Prix). Wielu wskazywało spektakl jako dzieło przełomowe i wyznaczające nowy kierunek w Teatrze Telewizji. Premiera spektaklu już w poniedziałek 7 listopada o 20:30 w Programie TVP 1.
Przypomnijmy, Scena Faktu pojawiła się w Teatrze Telewizji na początku lat 60-tych i była w nim stale obecna do początku lat 90-tych. Po kilkunastu latach przerwy, pierwszy na realizację tego rodzaju przedstawienia zdecydował się Ryszard Bugajski, scenarzysta i reżyser „Śmierci rotmistrza Pilackiego”, opowieści o wielce zasłużonym patriocie, oskarżonym po wojnie o działalność wywiadowczą na rzecz rządu polskiego na uchodźstwie, aresztowanym i skazanym na śmierć. Jak dotychczas każda premierowa emisja Sceny Faktu gromadziła bardzo dużą widownię, która z ogromnym zainteresowanie przyjęła powrót na antenę tego typu inscenizacji.
Krótki zwiastun Sceny Faktu Teatru TV pt. „Kontrym”, patrz poniżej:
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum]

wtorek, 1 listopada 2011

Rocznica Orląt Lwowskich

Przez stulecia tworzyła się wielkość i wspaniałość Lwowa, legendarnej strażnicy kresów Rzeczpospolitej, miasta mającego wpisaną w swój herb dewizę „Semper fidelis” - Zawsze Wiernego, bo gotowego w najtrudniejszych chwilach, do wiernej służby w narodowej sprawie. Przed 93 laty, dokładnie w jesienny i dżdżysty poranek 1 listopada 1918 roku, za broń w obronie polskości miasta chwycili jego najmłodsi mieszkańcy – Lwowskie Orlęta.
darmowy hosting obrazków
Tego dnia, po podstępnym i niespodziewanym opanowaniu miasta przez Ukraińców rozpoczął się samotny bój miasta, próba tak bardzo podobna do tej z sierpnia i września 1944, jakiej ćwierć wieku później poddana została Warszawa. Przeciwko doskonale wyekwipowanym żołnierzom, z demobilizującej się armii austro - węgierskiej, zorganizowanych i dowodzonych przez zawodowych oficerów, wystąpiły nieliczne i ad hoc zorganizowane oddziały polskie, masowo wsparte przez mieszkańców, a głównie przez młodzież, w tym także dzieci.
Obrońcy Lwowa nie mogli liczyć na szybką pomoc z innych części kraju, bo Polska dopiero, co zaczynała się wybijać na niepodległość. Musieli, więc sami się zorganizować. Jednak nikt nie miał wątpliwości: trzeba odzyskać Lwów dla Polski! To nic, że mieszkańcy mieli niewiele broni, a jeszcze mniej doświadczenia, jak się z nią obchodzić. Najważniejsze, że były gorące serca pałające miłością do Ojczyzny. Ponieważ dorośli przebywali na innych frontach - wciąż trwała pierwsza wojna światowa - w zaszczytnym obowiązku walki o wolność i niepodległość postanowili zastąpić ich najmłodsi mieszkańcy Lwowa.
darmowy hosting obrazków
Uczniowie i studenci tłumnie pospieszyli w szeregi obrońców. Poszli uczniowie w mundurkach szkolnych, studenci, ale także słynne lwowskie batiary - dzieci ulicy od najmłodszych lat zarabiające na chleb. Wesołe to, płatające psikusy i zawsze radosne towarzystwo. Wszędzie ich było pełno. Po kryjomu wymykali się z domów, nie pytając rodziców o zgodę. Jeszcze niedawno sami bawili się ołowianymi żołnierzykami, z wypiekami na twarzy czytali o polskich bohaterach - rycerzach, hetmanach, wodzach. A teraz sami stanęli w obronie ukochanego miasta.
W toku walk o budynki: poczty głównej, dworca kolejowego, szkoły im. Sienkiewicza, rodziła się legenda bohaterskich dzieci Lwowa – Orląt. Do walki stawały całe ulice, szkolne klasy, podwórka. Najmłodszy obrońca Lwowa miał 9 lat, siedmiu - po 10, trzydziestu trzech - po 12, siedemdziesięciu czterech - po 13, stu dwudziestu siedmiu - po 14, sześciuset czterdziestu jeden - po 15-16, i pięćset trzydziestu sześciu - po 17 lat. Jurek Bitschan - 14 lat. Symbol wszystkich Orląt - i tych znanych z nazwiska, i tych bezimiennych. Wychodząc z domu, napisał: "Kochany Tatusiu, idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle siły, by móc służyć i wytrzymać. Obowiązkiem moim jest iść, gdy mam dość sił, a wojska brakuje ciągle do oswobodzenia Lwowa. Z nauk zrobiłem już tyle, ile trzeba było. Jerzy".
darmowy hosting obrazków
Walczył w pierwszym szeregu. Został trafiony dwiema kulami na cmentarzu Łyczakowskim, tuż przed nadejściem odsieczy dla Lwowa. W tym samym czasie mama Jurka walczyła na innym odcinku jako komendantka Ochotniczej Legii Kobiet. Tadzio Jabłoński - 14 lat. On też uciekł z domu, by dołączyć do obrońców Lwowa. Bił się jak bohater. Szedł zawsze w pierwszym szeregu, nawet bez rozkazu, gdyż jak mówił kolegom, "chciałby być jak najbliżej mamy", która została w części miasta zajętej przez Ukraińców. Już nigdy jej nie zobaczył na ziemi. Zginął od kuli 18 listopada. Antoś Petrykiewicz - 13 lat. Był uczniem drugiej klasy gimnazjum. Walczył na Górze Stracenia - na placówce szczególnie mocno atakowanej przez wroga. A potem poszedł ze swoim dowódcą bronić Persenkówki. Tam został ciężko ranny. Zmarł po trzech tygodniach cierpień w szpitalu.
Obok chłopców - dziewczęta. Helenka Grabska - uczennica, poległa razem ze swoim bratem Jankiem. Janeczka Prus-Niewiadomska zginęła, ratując rannego żołnierza.
Orlęta nie tylko walczyły ramię w ramię z dorosłymi. Byli także doskonali łącznikami - przenosili meldunki i rozkazy, sprawdzali pozycje wroga. Dzięki ich odwadze, męstwu i poświęceniu odzyskano najpierw część miasta, a 23 listopada, po nadejściu odsieczy, cały Lwów. W nich też legenda Wiernego Miasta znalazła swoje nowe wcielenie.
Lwów jako jedyne miasto w Polsce został udekorowany 11 listopada 1920 roku przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego orderem Virtuti Militari - za niespotykane męstwo i dzielność. Małym bohaterom z Kleparowa, Łyczakowa, Zamarstynowa i innych dzielnic wdzięczny naród wzniósł mauzoleum, na miarę ich czynu. Przepiękny cmentarz, z rzędami jednakowych mogił, z kolumnadą, przez którą biegnie napis: "Polegli, abyśmy żyli wolni". Bezimienne Lwowskie Orlę spoczywa także w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, wzniesionym w hołdzie wszystkim obrońcom Ojczyzny.
Polecam również krótki film pt. „20-lecie Obrony Lwowa – 1938”, patrz poniżej:
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum]