czwartek, 29 kwietnia 2010

Zanim powstała „Solidarność”

Dokładnie 32 lata temu, 29 kwietnia 1978 roku w Gdańsku został powołany Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Inicjatywa ta nawiązywała do WZZ powstałych 21 lutego 1978 roku na Śląsku, ale to jednak gdańscy działacze WZZ pokierowali wielkim zrywem robotniczym z sierpnia 1980 roku i doprowadzili do powstania NSZZ „Solidarność”.

darmowy hosting obrazków
Joanna Duda-Gwiazda w biuletynie MKZ NSZZ „Solidarność” z 1981 r. pisze m.in.: „W przeddzień 1 maja 1978 r. Andrzej Gwiazda – inż. Elektronik z Elmoru, Antoni Sokołowski – spawacz zwolniony ze Stoczni Gdańskiej w 1976 i Krzysztof Wyszkowski – stolarz zatrudniony w Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Młodych”, podpisali deklarację powołującą Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża”.
„Społeczeństwo musi wywalczyć sobie prawo do demokratycznego kierowania swoim państwem. (...) Pamiętając tragiczne doświadczenia grudnia 1970, opierając się na oczekiwaniach licznych grup i środowisk społeczeństwa Wybrzeża, podejmujemy śląską inicjatywę tworzenia wolnych związków zawodowych. Dziś, w przededniu 1 maja, święta od ponad 80 lat symbolizującego walkę o prawa robotnicze, powołujemy Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Celem Wolnych Związków Zawodowych jest organizacja obrony interesów ekonomicznych, prawnych i humanitarnych pracowników. Wolne Związki Zawodowe deklarują swą pomoc i opiekę wszystkim pracownikom bez różnicy przekonań czy kwalifikacji" – czytamy w deklaracji założycielskiej WZZ.
Historycy, którzy zajmują się problematyką opozycji demokratycznej są zgodni, że źródłem powstania WZZ były wydarzenia Grudnia 1970 r. na Wybrzeżu. – Idea WZZ nie narodziła się w Warszawie tylko podczas Grudnia‘ 70. Wiedzieliśmy, że wszystkie zmiany muszą zostać dokonane z udziałem robotników – podkreśla Krzysztof Wyszkowski.
Wyłom w systemie
Wolne Związki Zawodowe działały niezależnie od socjalistycznego państwa. Wkrótce, obok struktur działających na Śląsku i Wybrzeżu, powstały w październiku WZZ w Szczecinie. Niestety, władzom udało się spacyfikować w zarodku podobne inicjatywy w Wałbrzychu, Gmiechowie, Łodzi, Krakowie, Radomiu i Częstochowie. SB dezintegrowała i ze szczególną wnikliwością penetrowała wolne związki, które stając w obronie praw robotniczych i obywatelskich, podważały w sposób szczególny podstawę istnienia ustroju sprawiedliwości dziejowej. W wychodzącym na Wybrzeżu biuletynie pt. "Robotnik Wybrzeża", czytamy m.in.:
„W PRL istnieją potężne związki zawodowe zrzeszające miliony pracowników, dysponujące własną prasą, funduszami, lokalami. Mimo to, co kilka lat robotnicy wychodzą na ulice i w gwałtowny sposób dopominają się o swoje prawa, narażając się na ataki MO i późniejsze represje. Nawet duże grupy pracowników w przypadku konfliktu z administracją są bezsilne i osamotnione. Sytuacja pojedynczego pracownika skrzywdzonego czy oszukanego jest jeszcze trudniejsza.
(...) Nie stawiamy sobie celów politycznych, nie narzucamy naszym członkom, współpracownikom i sympatykom określonych poglądów politycznych i światopoglądowych, nie dążymy do objęcia władzy. Zdajemy sobie jednak spraw, że nie unikniemy zarzutu o prowadzenie działalności politycznej. Zakres spraw, które u nas traktuje się jako sprawy polityczne jest bowiem niezmiernie szeroki i obejmuje prawie wszystko za wyjątkiem wycieczek na grzyby.
(...) Nasza działalność jest legalna i zgodna z prawem. Każdy człowiek ma naturalne prawo do obrony, do sprawiedliwości i do godnego życia - gwarantuje nam to Konstytucja PRL oraz międzynarodowe konwencje i umowy dotyczące praw ludzkich i obywatelskich. Działalność związkowa jest pod szczególną ochroną prawną”.
za: Dlaczego założyliśmy WZZ?, „Robotnik Wybrzeża”, nr 1, z 1 sierpnia 1978, s. 1.

darmowy hosting obrazków
Formuła oraz koncepcja działalności ponad podziałami, wola niesienia pomocy robotnikom wywołała szczególne zaniepokojenie wśród komunistycznych władz nie tylko w kraju, ale również w Moskwie. Znany historyk Sławomir Cenckiewicz, m.in. w swoim artykule pt. „Gęgacze i cisi” opublikowanym przed rokiem na łamach tygodnika WPROST, cytuje wypowiedź Piotra Kostikowa, w latach 1964-1980 szefa sektora Polski Wydziału Łączności z Bratnimi Partiami Krajów Socjalistycznych KC KPZR, który w swoich wspomnieniach pisał m.in.:
„Z uwagą na przykład odnotowaliśmy już w (kwietniu) 1978 roku powstanie Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych. Dowiedzieliśmy się potem, że kolportowane są niezależne pisma, że bezpieczeństwo dokonało aresztowań. Bardzo nas to przestraszyło. Bardziej niż znane nam wcześniej działania Komitetu Obrony Robotników i może w założeniu szlachetna, ale odosobniona działalność młodych i starszych przedstawicieli kręgów intelektualnych wśród robotników Radomia, Ursusa i innych miejscowości dotkniętych represjami po czerwcu 1976 roku. Doniesienia naszej bezpieki o działalności Kuronia, Michnika, Modzelewskiego czy Moczulskiego nie robiły silniejszego wrażenia, jakby spowszedniały (...).
Dopiero wiadomości o Wolnych Związkach Zawodowych zaalarmowały naszych szefów. (...) Nasi szefowie sformułowali taką tezę: ten ruch jest niebezpieczny, już same nazwy – wolne związki zawodowe czy komitety obrony robotników – są dynamitem. Ruch jest niebezpieczny, bo wraca do początku wieku, do korzeni rewolucji społecznej. Tę niewiarygodną tezę sformułowano u nas jeszcze w latach 70. Krył się za nią strach przed... rewolucją. Nie poprzestano na teorii, na użytek wewnętrzny Związku Radzieckiego poszły polecenia o zaostrzeniu represji, obserwacji, ściganiu sił podejmujących działania przeciw państwu radzieckiemu. U nas jeszcze nikt nie pomyślał o wolnych związkach, ale już rozstawiano posterunki".
Nie byłoby Solidarności bez gdańskich WZZ
Działalność WZZ w latach 1978-1980 koncentrowała się wokół obrony praw pracowniczych i związkowych, organizacji obchodów rocznicowych Grudnia’70 i wydawania niezależnej prasy. WZZ wydały siedem numerów „Robotnika Wybrzeża" i około dziesięciu ulotek, w tym wydawnictwo zatytułowane „Placówka”, kolportowane następnie na kaszubskich wsiach. Pisano w nich o sprawach codziennych. Stałym tematem były prawa pracownicze i związkowe. Na łamach „Robotnika Wybrzeża" przybliżano również treść konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy oraz relacjonowano represje wymierzone w działaczy opozycji.


Kiedy władze PRL ogłosiły 1 lipca 1980 r. podwyżkę cen żywności, wywołało to falę strajków. Dyrekcje zakładów rozpoczęły zwalnianie „niepokornych". 7 sierpnia 1980 r. zwolniono z pracy w Stoczni Gdańskiej im. Lenina Annę Walentynowicz, działaczkę WZZ. Kilka dni później na zebraniu Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Bogdan Borusewicz zaproponował wywołanie strajku w trójmiejskich stoczniach. Rozpoczęcia akcji strajkowej w stoczni gdańskiej, 14 sierpnia 1980 r. podjęli się członkowie WZZ – Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński. Strajk w gdyńskiej stoczni im. Komuny Paryskiej zorganizował inny działacz WZZ - Andrzej Kołodziej i to podczas swojego pierwszego dnia pracy w tej stoczni. Wkrótce powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy na czele którego stanął inny członek WZZ, Lech Wałęsa.
A zatem na realizację podstawowego celu, jaki stawiały sobie Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża, przyszło czekać zaledwie dwa lata, kiedy to w sierpniu 1980 r. Międzyzakładowy Komitet Strajkowy zmusił władze do wyrażenia zgody na powstanie niezależnych związków zawodowych. Była to niewątpliwa zasługa gdańskich działaczy WZZ, którzy odegrali decydującą rolę w dziele powstania „Solidarności".
Mariusz A. Roman
Czytaj również:
Sławomir Cenckiewicz, „Gęgacze i Cisi”;
[Na załączonych zdjęciach: Składanie wieńców pod bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina, zorganizowane przez WZZ w dniu 16 grudnia 1979 roku; Pierwszy numer „Robotnika Wybrzeża” z 1 sierpnia 1978.]

wtorek, 13 kwietnia 2010

Ostatni artykuł prezesa Skrzypka

"Financial Times" publikuje ostatni artykuł Sławomira Skrzypka. Prezes NBP zginął w sobotę w katastrofie samolotowej, wraz z prezydentem, jego małżonką i wieloma politykami. Zdążył jednak napisać do jednej z ważniejszych gazet finansowych świata.
Artykuł nosi tytuł "Polska nie powinna spieszyć się z przyjęciem euro". Zgodę na publikację tekstu po jego śmierci udzieliły Narodowy Bank Polski oraz wdowa po tragicznie zmarłym.
Sławomir Skrzypek odniósł się w nim m.in. do wprowadzenia w Polsce euro: „Konieczne reformy strukturalne w dłuższym czasie poprawią kondycję polskiej gospodarki tak, by spełniła kryteria członkostwa w Europejskiej Unii Monetarnej. Dążąc do wprowadzenia euro musimy kierować się mądrością. Nie powinniśmy wiązać sobie rąk terminami, które mogą przynieść skutek odwrotny od zamierzonego” - napisał.
Według niego przykład peryferyjnych państw eurostrefy: Grecji, Hiszpanii, Portugalii i Irlandii, których gospodarka wytraciła konkurencyjność powinien dać do myślenia. „Nic nie zastąpi samodzielnych działań rządu nad poprawą konkurencyjności, wzmocnieniem fiskalnej dyscypliny, uelastycznieniu rynku pracy i rynku produktów” - stwierdził.

darmowy hosting obrazków
„Solidny wzrost gospodarki i rozsądna polityka ws. długu i deficytu są możliwe zarówno w ramach eurostrefy, jak i poza nią. Kraje, którym spieszno do euro mogą rozminąć się ze swoimi najważniejszymi celami. Te zaś, które tak, jak Polska, przedkładają należyte wykonanie prac domowych nad wejściem do euro w krótkim czasie, będą miały odporną strukturę gospodarki i będą lepiej przygotowane do euro w dłuższym czasie” - zasugerował.
Skrzypek uważał, iż rząd w kryzysowym 2009 r. postąpił słusznie poluzowując politykę fiskalną, ale ekspansja fiskalna poszła zbyt daleko: „Z punktu widzenia stosunkowo prężnej gospodarki deficyt finansów publicznych na poziomie ok. 7 proc. PKB w 2010 r. wobec 2 proc. w 2007 r. jest zbyt wysoki” - stwierdził.
Wśród czynników, które pomogły polskiej gospodarce w stawieniu czoła kryzysowi lat 2008-09, prezes NBP wymienił elastyczny kurs wymiany złotego oraz niezależny bank centralny, a więc instrumenty, z których kraje członkowskie UE nie mogą korzystać. „Polska jako państwo nie będące w eurostrefie skorzystała z elastycznego kursu wymiany złotego, w taki sposób, iż okazał się on wsparciem dla wzrostu i obniżył ujemne saldo rachunku obrotów bieżących bez importowania inflacji” - zaznaczył.
„W latach 2008-09 realny, efektywny kurs wymiany złotego obniżył się o blisko 20 proc., co było ważnym czynnikiem zmniejszenia ujemnego salda rachunku obrotów bieżących. W trakcie tego procesu Polska dokonała postępu w dościganiu innych państw UE. PKB na głowę mieszkańca jest w Polsce na poziomie 60 proc. średniej UE wobec 49 proc. w 2004 r.” – podkreślił Skrzypek.
Sławomir Skrzypek zginał w sobotę w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Jego obowiązki - zarówno w NBP i Radzie Polityki Pieniężnej - przejął I wiceprezes NBP Piotr Wiesiołek. Kandydata na nowego prezesa wskaże pełniący obowiązku głowy państwa marszałek Sejmu, a wybierze w głosowaniu Sejm. Zgodnie z ustawą o NBP powinien on zostać powołany najpóźniej 10 lipca.
(MAR) / TVP INFO

sobota, 10 kwietnia 2010

Żałoba Narodowa

Ogłoszono tygodniową żałobę narodową po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki Marii i ponad 90 innych osób, w tym przedstawicieli parlamentu, urzędów państwowych, wojska, duchowieństwa i Rodzin Katyńskich, którzy zginęli w dzisiejszej katastrofie samolotu w Smoleńsku. Mieli uczestniczyć w obchodach 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej.

darmowy hosting obrazków
Wśród ofiar znaleźli się również: Śp. Przemysław Gosiewski oraz Śp. Sławomir Skrzypek z którymi zetknął mnie mój los w czasach wspólnej walki z komuną, ze Sławkiem rokrocznie w tamtych latach - wspólnie przemierzaliśmy także szlak Marszu I Kompanii Kadrowej z Krakowa do Kielc.

darmowy hosting obrazków
Zginął także Śp. Ryszard Kaczorowski, ostatni Prezydent II RP, któremu byliśmy do końca wierni, jak i Jego rządowi na uchodźstwie. Opozycja niepodległościowa w tym Federacja Młodzieży Walczącej uważała wtedy, że przekazanie insygniów władzy możliwe jest jedynie zgodnie z procedurą konstytucji kwietniowej. Stało się jednak inaczej, uważaliśmy, że stało się to za szybko... Miałem okazję na ten temat rozmawiać z Prezydentem Kaczorowskim podczas uroczystej sesji Rady Miasta, kiedy otrzymywał tytuł honorowego obywatela Gdyni. W oczach Prezydenta wyczułem wtedy żal i zrozumienie dla moich wątpliwości.

darmowy hosting obrazków

Wieczny odpoczynek racz im dać Panie,
a światłość wiekuista niechaj im świeci.
Niech odpoczywają w pokoju. Amen.
Polecam również krótką retrospekcję filmową, poświęcona tej tragedii, patrz poniżej:


Mariusz A. Roman

piątek, 9 kwietnia 2010

Katyń: prawda i pamięć

Niemal połowa korpusu oficerskiego II RP została przed 70 laty bestialsko wymordowana przez Sowietów w jednej z najstraszniejszych zbrodni II wojny światowej. To, co określamy wspólnym terminem „Zbrodni Katyńskiej”, dotyczy rozstrzelanych jeńców z trzech obozów: z Kozielska w Katyniu, Starobielska w Charkowie, Ostaszkowa w Kalininie (dziś Twer) i pochowanych w Miednoje oraz więźniów politycznych straconych w Kuropatach na Białorusi i Bykowni na Ukrainie. Razem, przeszło 20 tys. ludzi.
17 września 1939 r. Armia Czerwona wkroczyła do Polski, by pomóc niemieckiemu sojusznikowi w dobiciu Rzeczpospolitej – państwa, które Wiaczesław Mołotow, sowiecki minister spraw zagranicznych, określił mianem „pokracznego bękarta traktatu wersalskiego”. W sowieckiej niewoli znaleźli się żołnierze, oficerowie i policjanci. Poddano ich ścisłej inwigilacji. Ławrentij Beria, szef NKWD, na początku marca 1940 r. sporządził dla Stalina notatkę, w której czytamy: „są zapalonymi wrogami (polscy jeńcy – przyp. autora) władzy radzieckiej, pełnymi nienawiści do ustroju sowieckiego (...). Każdy z nich niecierpliwie oczekuje zwolnienia, aby mieć możliwość aktywnego włączenia do walki przeciwko władzy sowieckiej”. Wyrok zapadł. Sowieccy przywódcy postanowili zastosować wobec Polaków „ostateczne rozwiązanie”.

darmowy hosting obrazków
Od początku kwietnia do maja 1940 r. trwało systematyczne i planowe zabijanie oficerów. Dla bezpieczeństwa pętano ręce skazańców drutem kolczastym i zabijano strzałem w tył głowy. 13 kwietniu 1943 radio berlińskie nadało sensacyjny komunikat, informujący, że „miejscowa ludność wskazała miejsce tajnych egzekucji masowych, wykonywanych przez bolszewików i gdzie NKWD wymordowało (...) polskich oficerów”. Moment ujawnienia zbrodni nie był oczywiście przypadkowy i wynikał z politycznej kalkulacji. Goebbels, osobiście kierujący akcją propagandową, liczył bowiem, że wobec wyraźnych symptomów zaostrzenia stosunków polsko-sowieckich uda się, rozgrywając kartę katyńską, doprowadzić do ich zerwania. Co jak wiemy z historii stało się wkrótce faktem.
Lasek katyński miał być grobem nie tylko tysięcy polskich oficerów, ale miał oczywiście także swój szerszy wymiar. Był częścią wspólnego planu, jaki sowiecki komunizm z bratnim niemieckim faszyzmem przygotował pod koniec 1939 r. Chodziło w nim o unicestwienie narodu polskiego. Przecież większość pomordowanych przez sowieckich oprawców żołnierzy to byli oficerowie rezerwy. W życiu cywilnym – profesorowie, naukowcy, lekarze, nauczyciele. Trzon naszej polskiej inteligencji. Katyń jest zatem również symbolem, setek tysięcy Polaków pomordowanych w ramach tego planu w sowieckich stepach, tajgach i łagrach.

darmowy hosting obrazków
Cała sprawa nie była dla władz polskich całkowitym zaskoczeniem. Pierwsze wiadomości o losach oficerów z Kozielska dostarczyli w czerwcu 1940 r. „Muszkieterowie” z polskiej organizacji konspiracyjnej o charakterze wywiadowczym. Były to jednak wiadomości na tyle bulwersujące, iż nie uznano ich wiarygodności. Potwierdzenie uzyskano już w grudniu 1941 r., gdy po zajęciu Katynia przez wojska niemieckie udało się, za pomocą tajnej misji ZWZ, przeprowadzić na miejscu zaimprowizowaną wizję lokalną. W dalszym ciągu łudzono się jednak co do rozmiarów zbrodni, starając się przynajmniej odszukać jeńców z Ostaszkowa i Starobielska. Przedstawiciele polskich władz wielokrotnie interweniowali w tej sprawie, a odpowiedzi udzielał nawet sam Stalin. Ich absurdalność musiała być dla osób znających co nieco sowieckie realia wręcz złowrogo oczywista: „uciekli (...) choćby do Mandżurii; Na co mam ich trzymać? Być może znajdują się w obozach na terenach, które Niemcy zajęli, rozbiegli się”.

darmowy hosting obrazków
Tymczasem, świat zachodni milczał w imię pragmatycznych celów - alianci potrzebowali jednego zbrodniarza do walki z drugim. Po wojnie sowieci – zresztą konsekwentnie – obarczali winą za zbrodnie Niemców. W czasie rozprawy przed Trybunałem Norymberskim gen. Rudenko, główny prokurator sowiecki, oskarżył Niemców o agresję na Polskę i politykę eksterminacji. Herman Goering gdy to usłyszał zerwał słuchawki, a dzień później powiedział: ”Nie sądziłem, że Rosjanie będą na tyle bezczelni, aby wspominać o Polsce”. Rosjanom nie udało się obwinić Niemców za Katyń. W rezultacie sprawa spadła z wokandy. Winston Churchill w opublikowanych w 1950 r. pamiętnikach napisał: „zainteresowane zwycięskie rządy zadecydowały, że sprawa powinna być pominięta i zbrodnia katyńska nigdy nie została wyjaśniona”.
Dopiero 13 kwietnia 1990 r. agencja TASS ogłosiła lakoniczną informację, w której przyznano, że masakry dopuściła się NKWD. Dwa lata później polskie władze otrzymały kopię wielu przechowywanych na Kremlu materiałów dokumentujących zbrodnię. Jest to jednak wciąż czuły punkt w stosunkach polsko-rosyjskich, a w państwie Putina nie brakuje chętnych do podważania autentyczności i charakteru tej zbrodni, dla nas Polaków wciąż zbrodni nie wyjaśnionej do końca i nie nazwanej po imieniu – zbrodnią ludobójstwa.
Polecam również, utwór Pawła Kukiza, „Polsza nie zagranica”, patrz poniżej:


Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum]

wtorek, 6 kwietnia 2010

Znowu o „polskich” obozach śmierci

W tygodniku "Parade", ilustrowanym dodatku do wielu dzienników w USA, m.in. "Washington Post", ukazał się artykuł zawierający kilka sformułowań określających niemieckie obozy i getta w okupowanej Polsce w czasie II wojny światowej jako "polskie".
Jak informuje serwis onet.pl: amerykański tygodnik zamieścił w najnowszym wydaniu artykuł o dyrektorze Biura Śledztw Specjalnych (OSI) w amerykańskim ministerstwie sprawiedliwości Eli Rosenbaumie, który od 33 lat zajmuje się ściganiem zbrodniarzy hitlerowskich.
Przypominając postaci największych spośród nich, do których schwytania i osądzenia doprowadziło OSI, autor tekstu używa określeń: "polski obóz śmierci w Majdanku", "polski obóz koncentracyjny" i "polskie getto warszawskie". Ani razu nie wspomina, że chodzi o miejsca kaźni założone przez hitlerowskie Niemcy w okupowanej Polsce.
Fałszujące historię określenia spotkały się już z reakcjami wielu polskich czytelników. Kongres Polonii Amerykańskiej zachęca do pisania listów z protestami do redakcji.
za: onet.pl
Krzywdzące Polskę i Polaków tezy padają często w amerykańskich, brytyjskich, niemieckich i innych zachodnich mediach. Światowe media wciąż posługują się skandalicznym sformułowaniem „polskie obozy koncentracyjne” czy „polskie obozy śmierci”. Dochodzi do nich, pomimo coraz częstszym i coraz bardziej zdecydowanym reakcjom: polskich służb konsularnych, środowisk polonijnych, czy wreszcie polskich mediów.

darmowy hosting obrazków
Zastanawia zatem, skąd ten upór w zrzucaniu odpowiedzialności na Polskę, która jest największą obok narodu żydowskiego, ofiarą hekatomby, zgotowanej nam przez nazistowskie Niemcy. Niestety, to efekt zmasowanej nagonki na polskość trwającej latami, ale także braku polskiej polityki historycznej i przesadnej skłonności do kajania się i brania na siebie winy za czyny przez nas niepopełnione.
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum]

niedziela, 4 kwietnia 2010

Na Zmartwychwstanie Pańskie

Wielkanocną Tajemnicę Zmartwychwstania Pańskiego stara się Kościół przedstawiać w języku symboli. Trzy wielkie symbole dominują w liturgii wielkanocnej: światło, woda i „pieśń nowa" — Alleluja. Tych, którzy czekają w nocy wielkanocnej w ciemnym kościele na światło wielkanocne, winna ogarnąć otucha, że Bóg zna tę czarną noc. Pośrodku niej zapalił już swoje światło: „Lumen Christi" — „Deo gratias".
Dopiero noc nas poucza, co znaczy światło. Jest to jasność, ciepło, życie, jest to wizja przyszłego, eschatologicznego święta światłości, jest to przeczucie stołu weselnego u Boga. Czy zasiądę wraz z Nim do stołu? Czy mojej lampce starczy oliwy, abym włączył się do orszaku weselnego Boskiego Oblubieńca?
Drugim wielkanocnym elementem jest woda, którą zaślubia niejako światło przez trzykrotne zanurzenie w niej świecy wielkanocnej. Woda symbolizuje bogactwa ziemi. Noc wielkanocna chce nam powiedzieć, że istnieje źródło wody ponad wszystkie źródła ziemi, źródło najcudowniejsze, źródło przebitego boku Jezusa. W czasie chrztu płynie to źródło z Krzyża Chrystusowego jako potężna rzeka łaski przez cały Kościół i „raduje miasto Boże" (Ps 45, 5).
Trzecim wielkanocnym elementem jest „pieśń nowa" — Alleluja. Alleluja to po prostu radość, która samą siebie śpiewa, radość, pragnąca wyrazić to, czego słowa nie mogą wyrazić. Alleluja — ów trzeci element symbolicznego dramatu liturgii wielkanocnej — to przecież w zasadzie sam człowiek, w którym tkwi owa dziwna niemożność śpiewu i radowania się Człowiek mający jednak taką perspektywę! Czyż naprawdę w tym dniu Zmartwychwstania Pańskiego nie potrafimy choć raz zapomnieć o wszystkim, co nędzne i małe, wobec tej ogromnej, wspaniałej szansy naszego Jutra, szansy danej nam już dziś. w sposób tajemniczy tkwiącej w człowieku?
(Rozważania kard. Josepha Ratzingera, obecnie Papieża Benedykta XVI, z 1979 roku.)
Radujmy się, bo Pan zmartwychwstał !

darmowy hosting obrazków
Niech zmartwychwstały Chrystus, Zwycięzca śmierci
Rozproszy wszelkie zwątpienia i zmartwienia
Niech wskrzesi w nas wiarę i nadzieję
Oraz bezgraniczną ufność ku Niemu
Niech napełni nas prawdziwym pokojem
Błogosławionych Świąt Wielkiej Nocy
życzy
Mariusz A. Roman z Rodziną
Na ten święty czas, polecam również orędzie wielkanocne w wykonaniu Benedyktynów z Tyńca, patrz poniżej:


[Fot. Archiwum Autora]

piątek, 2 kwietnia 2010

Jan Paweł II - Niezapomniane chwile

Mija piąta rocznica śmierci Papieża Polaka. Spotkania z Ojcem Świętym były dla mnie zawsze ogromnym przeżyciem – nigdy nie spotkało mnie nic bardziej wzniosłego. Praktycznie wzrastałem i kształtowałem swoją osobowość w cieniu pontyfikatu Jana Pawła II.

darmowy hosting obrazków
Jako 9-letnie dziecko nie kryłem radości z wyboru Papieża Polaka. Pamiętam, zdjęcia Jego Świątobliwości wklejaliśmy wtedy do zeszytów od religii. Pełnoletność uzyskałem w 1987 roku, a więc w roku wizyty Jana Pawła II w Polsce. To były niezapomniane chwile: Gdynia, Zaspa, a nade wszystko Westerplatte, gdzie podczas spotkania z młodzieżą Ojciec Święty mówił nam o potrzebie posiadania jakiegoś własnego Westerplatte. Słowa te brzmiały niczym nakaz i ideowe credo, na mnie osobiście wywarły wrażenie na całe dalsze życie.
Czułem się bardzo dumny, że byłem wtedy w kościelnej służbie porządkowej. Choć upokarzany rewizjami przeprowadzanymi przez SB, nie mogąc przeciwdziałać temu, że funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa przebierają się za księży w pobliskim lasku na Westerplatte i wnikają w tłum, to jednak czułem się wolny jak nigdy wcześniej. Nie mogłem oprzeć się przeczuciu, że jest to powiew prawdziwej wolności, która nadeszła przecież już wkrótce.

darmowy hosting obrazków
W roku 1993 miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu Polaków na Litwie z Ojcem Świętym w kościele Św. Ducha w Wilnie przy cudownym obrazie Miłosierdzia Bożego. Po ukończeniu studiów, w 1995 r. pielgrzymowałem do Włoch i uczestniczyłem w audiencji na Watykanie. Wreszcie nadeszła wspaniała msza w 1999 r. na hipodromie w Sopocie, w której uczestniczyłem jako osoba w pełni dojrzała.
Mariusz A. Roman
[Na załączonych zdjęciach: W „białej służbie” podczas spotkania z młodzieżą na Westerplatte w 1987 r. W widocznym po lewej lasku funkcjonariusze SB przebierali się za księży i wchodzili w tłum; Podczas spotkania Ojca Świętego z Polakami na Litwie w 1993 roku, w kościele Św. Ducha w Wilnie].

czwartek, 1 kwietnia 2010

Wałęsa przedrzeźnia Zyzaka

Przebywający w USA Paweł Zyzak, autor głośnej biografii Lecha Wałęsy, odpowiada byłemu prezydentowi, który szydzi z jego nazwiska pisząc na swoim Blogu "Gzygzak", a nie Zyzak.

darmowy hosting obrazków
Lech Wałęsa na swoim blogu napisał – nawiązując do oceny przez Janusza Kochanowskiego książki "Lech Wałęsa. Idea i historia" – że rzecznik jest "ewidentną pomyłką demokracji". Dodając również: "Jeśli jest tak rzetelny jak ocenił Gzygzaka (Paweł Zyzak), gdzie 99 proc. faktów to wymysł chorej wyobraźni, kłamstwa i pomówienia".
W nawiązaniu do tego wpisu Lecha Wałęsy, Paweł Zyzak zaripostował dzisiaj na swoim Blogu: „Sześćdziesięciosiedmioletni facet o nazwisku Wałęsa przedrzeźnia dwudziestopięcioletniego faceta o nazwisku Zyzak... Zabawne... Wydaje mi się jednak, że już dawno wyrosłem z zabaw na poziomie haseł: „Wałęsa – kupa mięsa” „Zyzak - lizak”, więc chyba powinienem przynajmniej uprzedzić co poniektórych złotoustych, że towarzystwa i żartów poszukam sobie poza obrębem piaskownicy”.
Całość wpisu, patrz tutaj.
Paweł Zyzak, młody historyk, przebywa w USA na stypendium naukowym, w Polsce nie mógł liczyć na inną pracę niż tylko magazynier w hipermarkecie.
Jego książka: "Lech Wałęsa. Idea i historia", wydana nakładem wydawnictwa ARCANA, a wcześniej obroniona jako praca magisterska na Uniwersytecie Jagiellońskim, wzbudzała kontrowersje. Autor napisał w niej m.in., że Lech Wałęsa współpracował z SB i miał nieślubne dziecko. Po ukazaniu się książki Wałęsa powiedział, że myśli o "zwróceniu wszystkich nagród i wyjeździe z kraju", a wokół IPN rozpętała się polityczna burza, gdy okazało się, że Paweł Zyzak został zatrudniony w krakowskim oddziale tej instytucji.
Ostatecznie córka byłego prezydenta Anna Domińska zaskarżyła wydawcę do sądu, który w marcu orzekł, że ten częściowo naruszył jej dobra osobiste, publikując książkę Zyzaka. Wałęsa ocenił wówczas, że książka powinna zostać "całkowicie zmielona".
Czytaj również: „W obronie taty – Lecha Wałęsy”, patrz tutaj.
Mariusz A. Roman
[Fot. PAP/ Grzegorz Jakubowski]