piątek, 29 stycznia 2010

W Gdyni o IV RP

Klub "Gazety Polskiej" w Gdyni zaprasza na spotkanie z Pawłem Szałamachą, prawnikiem, wiceministrem skarbu państwa w latach 2006-2007, współzałożycielem i prezesem Zarządu Instytutu Sobieskiego, autorem książki “IV Rzeczpospolita- pierwsza odsłona”. Spotkanie odbędzie się 30 stycznia 2010 o godz. 12:30 w Gdyni (Miejska Biblioteka Publiczna Filia nr 15), Al. Marszałka Józefa Piłsudskiego 18.

darmowy hosting obrazków
Tematem przewodnim sobotniego spotkania z Pawłem Szałamachą będzie prelekcja poświęcona wydanej niedawno książce Pawła Szałamachy „IV Rzeczpospolita - pierwsza odsłona”. Oto, co o książce mówi sam autor:
Ta książka skierowana jest do sierot po niezawiązanej koalicji PO-PiS. Zamierzam odpowiedzieć na pytanie, jak to się stało, że ambitny projekt naprawy naszego kraju, wokół którego skupiło się dwie trzecie wyborców w 2005 roku, został zaniechany, a przez wielu wyśmiany. Co takiego nastąpiło w latach 2005-2007, że pękły stare przyjaźnie, a temperatura sporu politycznego podniosła się do poziomu niespotykanego od początku lat 90. Polityka to sztuka zdobycia władzy w celu realizacji programu. Pierwsze można zredukować do słowa: „kto?”, drugie: „po co ?”. W książce koncentruję się na tym drugim. Zastanawiam się, po co mamy sądy i służby specjalne, ile spółek może mieć rząd i jak wybudować infrastrukturę drogową. Na koniec stwierdzam, że to dobrze, iż nie powstał PO-PIS. Trzeba się pozbyć choroby sierocej.
Na łamach Rzeczpospolitej książkę P. Szałamachy zrecenzował Bronisław Wildstein, patrz tutaj.

darmowy hosting obrazków
Paweł Szałamacha jest prawnikiem, byłym wiceministrem skarbu państwa w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Ukończył studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz w College d'Europe w Brugii. W latach 1994-2004 pracował w kancelarii Clifford Chance w Warszawie. Uczestniczył w zespołach doradczych przy transakcjach prywatyzacyjnych. Od 1998 jest radcą prawnym w Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Poznaniu, przez kilka lat był ekspertem Centrum im. Adama Smitha. Prowadził też prywatną spółkę "Horyzont-Technologie Internetowe". Był współzałożycielem, w latach 2003-2005 członkiem zarządu, zaś od 1 lutego 2008 pełni funkcję prezesa zarządu Instytutu Sobieskiego, zajmującego się tworzeniem programów społeczno-gospodarczych poświęconych życiu publicznemu w Polsce. Od 2002 wchodzi w skład rady redakcyjnej "Międzynarodowego Przeglądu Politycznego". Od 6 grudnia 2005 pracował w Ministerstwie Skarbu Państwa, najpierw na stanowisku podsekretarza stanu, a od 5 stycznia 2006 do 13 listopad 2007 sekretarza stanu, odpowiadając m.in. za sektor finansowy, energetyczny, chemiczny i maszynowy. Autor publikacji z dziedziny prawa i ekonomii. Publikował m.in. w "Międzynarodowym Przeglądzie Politycznym", "Rzeczpospolitej", "Najwyższym CZASIE!", oraz "Gazecie Polskiej".
Polecamy również fragment zapisu wideo ze spotkania z Pawłem Szałamachą w Płocku, patrz poniżej:


Podczas spotkania możliwy będzie zakup książki autora. Organizatorzy serdecznie zapraszają wszystkich chętnych.
[Fot. Archiwum]

piątek, 22 stycznia 2010

Rocznica Powstania Styczniowego

„Społeczność ma od Boga powierzone sobie prawo wybierania panującego;
taż społeczność może pozbawić władzy panujących, którzy albo przemocą ją sobie przywłaszczyli, albo po tyrańsku rządy sprawują.”
„Głos Kapłana Polskiego”
22 stycznia, mija 147 lat, gdy na ulicach Warszawy pojawił się dokument, który bardzo szybko rozpowszechnił się na ziemiach zaboru rosyjskiego. Podawany z rąk do rąk, gdzieniegdzie odczytywany z ambon rozpoczynał się od słów:
„Nikczemny rząd najezdniczy rozwścieczony oporem męczonej przezeń ofiary postanowił zadać jej cios stanowczy – porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniejszych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiące mil na wieczną nędzę i zatracenie. Polska nie chce, nie może poddać się bezprawnie temu sromotnemu gwałtowi; pod karą hańby przed potomnością, powinna stawić energiczny opór”. Młodzież polska przysięgała wtedy „zrzucić przeklęte jarzmo lub zginąć, za nią więc, narodzie polski, za nią! Po straszliwej hańbie niewoli, po niepojętych męczarniach ucisku. Centralny Narodowy Komitet, obecnie, jedyny legalny Rząd Twój Narodowy, wzywa na pole walki i zwycięstwa, które ci da i przez imię Boga na niebie dać przysięga (...).”

darmowy hosting obrazków
Wezwanie to jest fragmentem Manifestu Rządu Narodowego, proklamującego powstanie. Po 25-letniej epoce „paskiewiczowskiej” (od nazwiska namiestnika Królestwa Polskiego Iwana Paskiewicza) charakteryzującej się terrorem, represjami i strachem. Naród polski zyskawszy chwilę wytchnienia chwycił za broń, przeciwko ciemięzcy. Decyzję tę podjęto bezpośrednio pod wrażeniem informacji o tzw. „brance”, czyli o przymusowym poborze do wojska rosyjskiego, według starannie przygotowanych list, na których znaleźli się działacze ruchu narodowego i osoby podejrzane o uczestnictwo w tym ruchu. Powstanie oprócz Królestwa Polskiego prawie natychmiast objęło także i Litwę, Grodzieńszczyznę, Polesie, Mińszczyznę czy Mohylewszczyznę.
Styczniowy zryw 1863 r. przygotowywany był i rozwijał się w warunkach konspiracji. Akces do działań niepodległościowych, nie mógł, więc być usprawiedliwiony podporządkowaniem się jawnie istniejącej władzy narodowej, jak to było choćby podczas Powstania Listopadowego w 1831 r. Podczas Powstania Styczniowego władza zmuszona była pozostać w podziemiu, a udział w walce był decyzją osobistą o dużej wadze moralnej, a nawet i w pewnym sensie religijnej. Pomimo tego uczestniczyło w nim tysiące włościan, mieszczan, żołnierzy i oficerów, którzy walczyli z caratem za wolność i niepodległość Obojga Narodów. Podczas tych walk przeciwko zaborcy zgodnie walczyły masy polskie, litewskie i białoruskie. Wśród przywódców powstania kilkunastu z nich pochodziło z ziem wschodnich, należeli do nich m.in.: Konstanty Kalinowski, Walery Wróblewski, Ludwik Narbutt oraz dyktator powstania Romuald Traugutt. Wśród powstańców było kilku sławnych artystów malarzy. Najbardziej znanym plastykiem, który uwieńczył tamte bohaterskie dni był niewątpliwie Artur Grottger.
Rewolucja moralna
Przygotowania do powstania trwały co najmniej kilkanaście miesięcy. Ponadto wybuch walk poprzedzony został zjawiskiem, znanym następnie pod nazwą „rewolucji moralnej” – ruch ten o ogromnym zasięgu społecznym i terytorialnym – trwał z górą rok. „Rewolucję moralną” przygotowało obudzenie się religijne końca lat 50-tych. Fenomen tej rewolucji, który zadziwił Europę, swymi korzeniami tkwił w rozbudzonej wrażliwości religijnej. Stanowił rodzaj spontanicznie rozwijającego się ruchu „non violance”.
Przez okres prawie dwóch lat, społeczeństwo Królestwa manifestowało swą postawę w długim szeregu obchodów o charakterze religijno – narodowym, można tu wymienić choćby tłumny pogrzeb generałowej Sowińskiej z czerwca 1860 r. – żony generała Józefa Sowińskiego, który zginął na Woli, broniąc Warszawy w 1831 r. Następnie pogrzeb pięciu poległych, jaki odbył się 27 lutego 1861 r., kiedy to po raz pierwszy strzelano do tłumu w Warszawie. Obchody rocznicy 3 Maja w całym kraju, uroczystość poświęcenia unii Polski z Litwą w pogranicznym Horodle, pogrzeb arcybiskupa Fijałkowskiego i wreszcie ogłoszenie 15 października 1861 r. stanu wojennego i wtargnięcie żołdaków carskich do trzech kościołów warszawskich. Atmosferę tamtych dni chwały narodowej, przedstawia bardzo plastycznie nieznany autor:
„O, wtedy widziałem na własne oczy i jak ci bezbronni, ci mordowani, kul moskiewskich się nie przestraszyli; zbiegły się gromady rozjątrzone, rozżalone: we krwi palce maczali, krwawym znakiem krzyża świętego znaczyli czoła i ramiona, gołymi pięściami wygrażali Moskalom i wśród ich szeregów zakrwawionych nieśli w górę ofiary i szli z nim na skargę do Braci”.

darmowy hosting obrazków
Był to więc czas, w którym zrodziła się wielka solidarność ludzi, poczucie oparcia w Kościele. Tłumy w czerni gromadziły się przez blisko rok na setkach mszy, zamawianych w „intencjach Ojczyzny”, za zmarłych czy poległych bohaterów przeszłości, na obrzędach związanych z jakąś rocznicą narodową. Pozytywnie należy odnotować stosunek do tych wydarzeń duchowieństwa polskiego, którego odezwa głosiła: „W imię Boga i wolności podnosimy krzyż zbawienia choćbyśmy mieli stanąć na Golgocie, bo stokroć lepiej umrzeć aniżeli patrzeć na znieważanie świętości, na upodlenie synów pełnej niegdyś sławy dziedziny”.
Czyż nie przejmują dogłębnie ostatnie słowa abp Fijałkowskiego, skierowane do duchowieństwa: „Umierającym proszę i zaklinam Was głosem – trzymajcie zawsze z narodem, starajcie się jako pasterze ludu bronić sprawy wspólnej Ojczyzny i nie zapominajcie nigdy, że jesteście Polakami”. Był on inicjatorem przywdziania żałoby narodowej w dzień uroczystego pogrzebu pięciu poległych, nakazując „wszystkim częściom poległej Polski” przywdzianie na czas nieograniczony powszechnej żałoby. Po jego zgonie i sprofanowaniu kościołów do żałoby narodowej dołączyła się także żałoba kościelna.
Głos Kapłana Polskiego
Podczas, gdy sytuacja z każdym dniem stawała się coraz dramatyczniejsza, naprzeciw niej wyszedł Głos Kapłana Polskiego redagowany przez księdza Karola Mikoszewskiego, a przygotowujący kapłanów oraz cały naród do zbliżającego się powstania. Parę uwag z niego zaczerpniętych ma swoją nieśmiertelną i nieustannie aktualną wymowę. Wbrew bowiem zakłamanej, pacyfistycznej i groźnej zwłaszcza dzisiaj ideologii, przedstawiono w tamtych dniach w „GKP” cztery sytuacje, w których bez urazy Boga społeczeństwo ma prawo sądzić władzę, zmieniać ją, słowem pozbyć się jej.
Pierwsza: W oparciu o autorytet św. Tomasza z Akwinu, gdy władza wykazuje cechy „tyrańskie”, a za taką można uznać władzę, która pozbawia społeczeństwa praw ujętych w konstytucji.
Druga: W oparciu o autorytet Suoreza – jezuity, teologa żyjącego na przełomie XVII i XVIII wieku – gdy władza wykazuje cechy tyrańskie, depcze podstawowe prawa ludzkie i działa deprawująco.
Trzecia: „Dozwolone jest społeczności zmienić swego panującego, gdy ten zamienia się w publicznego nieprzyjaciela kraju, nad którym panuje”.
Czwarta: Powołując się na autorytet Grotiusa i wcześniejszego od niego Sersona stwierdzono: „Naród może powstać przeciwko władzy, gdy ta przyprowadzi go do „stanu rozpaczliwego”, tj. kiedy mu odejmie „wszelką reprezentację narodową”. W imię odzyskania własnej reprezentacji może on dokonać nawet zamachu na życie władcy. Dalej w „GKP” czytamy: „śmierć nawet gwałtowna samego tyrana, nie jest pogwałceniem prawa, które zakazuje zabijać. Albowiem tak jak panujący ma moc karania śmiercią zbrodniarzy, tak i społeczność posiada takież samo prawo karania zbrodniarzy i zdrajców panujących”.
W końcu jakże słuszne wydaje się stwierdzenie (wciąż przecież aktualne), zaprezentowane w jednym z ostatnich numerów „Głosu Kapłana Polskiego”: „Narodzie szlachetny, ale nieszczęśliwy! Wróg cię okuł i jeszcze się naigrywa przysyłając nauczycieli z ducha zrodzonych, lecz wiedz, że Bóg i religia Twych Ojców wzywają cię do wolności”. I dalej: „(...) Przestrzeń ziemi, którą nazywamy Ojczyzną, naród nasz na własność od opatrzności odebrał, Ojczyzna wszystkie najdroższe świętości w sobie mieści, a zatem powinna być przedmiotem naszej czci i miłości zaraz po Bogu (...). Tak więc wszystko należy poświęcić dla jej dobra i szczęścia. Żadne bowiem położenie nie może zwolnić od tego obowiązku, ani liczna familia, ani chęć oddania się dewocji, ani śluby zakonne, bo familii bezpieczeństwo związane jest z bezpieczeństwem Ojczyzny, bo dewocja bez czynnego poświęcenia jest fałszem i obłudą, a śluby zakonne, chociaż nakazują zrzeczenia się świata, to nigdy Ojczyzny; bo w takim razie, gdyby wolno było za klauzurą zaprzeć się Ojczyzny, to by z nią należało zaprzeć się religii, której taż Ojczyzna jest tarczą i osłoną (...). Miłość Ojczyzny nie jest tylko cnotą światową, cnotą polityczną, za którą czeka chwała na tym świecie, ale cnotą religijną godną nieśmiertelnej nagrody (...).” I wreszcie czytamy tam „(...) kto nie opuści żony, dzieci, matki, siostry, domu i majętności swej, a nie pójdzie na wezwanie jej i nie poświęci życia, nie jest godnym jej synem (...).”
W ten sposób, ta swoista rewolucja moralna poprowadziła nasz naród do najszlachetniejszego z porywów. Nasi przodkowie u stóp umiłowanej Ojczyzny z honorem złożyli daninę ze swej krwi.
W imię czego?
Patrząc na powstanie 1863 roku z długotrwałej perspektywy czasu, czasami uznaje się je za walkę beznadziejną, pozbawioną wszelkich realnych szans, niemniej należy sobie uświadomić, że w warunkach trudnych do wyobrażenia trwała ona z górą rok, a więc dłużej niż Powstanie Listopadowe rozporządzające regularną armią. Grupy straceńców idące w bój, owe kolejne „kamienie rzucane na szaniec” stały się wezwaniem i świadectwem wobec świata, że Polska nie zginęła, póki na tych ziemiach żyją Polacy.
Powstanie Styczniowe nie zrodziło ani tej miary emigracji, ani tej miary literatury co Powstanie Listopadowe, lecz powstała Grottgerowska wizja walczącego narodu, przepełniona patosem straceńców. Przede wszystkim zaś rok 1863 utkwił głęboko w świadomości społecznej, w przekazie rodzinnym, w całej sferze życia prywatnego, którego nie udało się nigdy zaborcy wynarodowić i zdeprawować. Generacja postyczniowa usiłowała się ustawić na pozycjach realizmu pozytywistycznego, lecz dominująca tęsknota za wolnością odżyje w pokoleniu dzieci „pozytywistów”. Kolejny bowiem zryw niepodległościowy, do jakiego doszło podczas I wojny światowej przyniósł nam odzyskanie pełnej suwerenności.
Mariusz A. Roman
Na załączonych reprodukcjach: grafika Artura Grottgera, „Bitwa”, z cyklu „Polonia”, 1863; Kozacy atakujący kościół Św. Anny w Warszawie – 27 lutego 1861.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Niemcy fałszują miejsca urodzenia

Landy Bawarii, Hesji i Meklemburgii-Pomorza Przedniego przyjęły zasadę, iż osoby urodzone w latach 1945-1990 na terenach dawnej Rzeszy Niemieckiej przyznanych Rzeczpospolitej Polskiej na mocy traktatu poczdamskiego będą miały w dokumentach potwierdzających tożsamość wpisywane Niemcy, jako kraj urodzenia – czytamy w liście Powiernictwa Polskiego do Jerzego Millera, Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.

darmowy hosting obrazków
Powiernictwo Polskie wystosowało 17 stycznia br. list do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji RP, w którym protestuje przeciwko praktykom stosowanym w niektórych niemieckich landach, czytamy w nim także:
Szanowny Panie Ministrze!
Traktowanie ziem przyznanych Polsce na mocy decyzji mocarstw sojuszniczych jako terytorium Niemiec będących pod tymczasową polską administracją (a może okupacją?) uznajemy za wydarzenie ze wszech miar skandaliczne. Uważamy, że Rzeczpospolita Polska nie może w żadnym wypadku akceptować takiej praktyki.
Apelujemy do Pana Ministra, by zechciał niezwłoczne przygotować akty prawne oraz wydać stosowne polecenia służbowe prowadzące do nie uznawania - w sprawach urzędowych w Polsce - dowodów tożsamości z fałszywym krajem urodzenia. Osoba urodzona na terenie Rzeczpospolitej Polskiej, a mająca w dowód tożsamości wpisane jako kraj urodzenia Niemcy powinna być traktowana jak osoba posługująca się - w sposób oczywisty - fałszywym a co najmniej błędnym dowodem tożsamości, podobnie jak np. mężczyzna posługujący się dowodem tożsamości kobiety. Reasumując taki dokument - w świetle polskiego prawa - byłby nieważny.
Przypominamy jednocześnie, iż w polskich dokumentach przyjęto zasadę wpisu jako kraju urodzenia tego państwa, na którego terytorium aktualnie leży miejsce urodzenia danej osoby. Stąd osoby, które przyszły na świat przed II wojną światową na Kresach II RP miewają w dokumentach tożsamości wpisane jako kraj urodzenia: Litwę, Białoruś lub Ukrainę. Tym bardziej powinniśmy w stosunkach cudzoziemców z polskimi urzędami egzekwować poprawne oznaczenie Polski jako kraju urodzenia – w sytuacji, gdy dana osoba urodziła się w miejscu terytorialnie należącym do Polski.
Łącząc wyrazy szacunku,
Dorota Arciszewska – Mielewczyk
Prezes Powiernictwa Polskiego
Więcej o Powiernictwie Polskiej, patrz tutaj.
[Fot. Archiwum]

sobota, 16 stycznia 2010

Aneksja Kłajpedy do Litwy

Postanowienia traktatu wersalskiego, kończącego I wojnę światową, wyłączyły m.in. z terenu Prus Wschodnich - obszar położony na północ od rzeki Niemen z Kłajpedą i Szyłokarczmą, przekazując czasowo jego suwerenność Mocarstwom Sprzymierzonym i Stowarzyszonym. W ich imieniu władzę na tym terenie sprawował gubernator wojskowy, a batalion wojsk francuskich stanął w Kłajpedzie. W wyniku jednak zainscenizowanego przez Kowno „powstania”, w połowie stycznia 1923 roku dokonano aneksji Kraju Kłajpedzkiego do Litwy.

darmowy hosting obrazków
„Nie widząc zasadniczej sprzeczności między interesami naszymi a Litwinów, staraliśmy się zdobyć dla Litwy to, czego ona sama, będąc w obozie sprzymierzeńców nieobecną, zdobyć dla siebie nie mogła. Oderwanie Kłajpedy od Prus Litwini zawdzięczają naszej akcji podczas wojny i na konferencji pokojowej. Dążeniem naszym było oderwać i Tylżę, tj. lewy brzeg Niemna, posiadający ludność litewską: udało nam się obronić tylko połowę naszego w tym punkcie programu” – pisał Roman Dmowski w „Polityka polska i odbudowanie państwa”.
W wyniku tych działań delegacja polska z Romanem Dmowskim i Ignacym Paderewskim na czele doprowadziła w 1919 roku w Paryżu, do scalenia portu w Kłajpedzie, z jego naturalnym zapleczem gospodarczym. Sprzymierzeni (art. 99 Traktatu Wersalskiego) zamierzali bowiem w ten sposób wyemancypować cały bieg Niemna spod wpływów niemieckich i stworzyć w ten sposób, w tej części Europy, swobodny dostęp do morza. Szczególne znaczenie miało to dla Polski, dla której ziem wschodnich Kłajpeda była tym, czym Gdańsk dla jej województw centralnych i zachodnich. Oczywiście polska delegacja w Wersalu liczyła na koncesje w kłajpedzkim porcie, zakładając kontynuowanie związku państwowego Warszawy z Kownem.
Kraj Kłajpedzki – wolnym miastem?
Sytuacja polityczna w regionie nie była jednak ustabilizowana, dlatego Traktat Wersalski nie określał ostatecznych losów Kłajpedy, tworząc na terenie Nadniemnia kondominium państw sprzymierzonych. I tak 9 stycznia 1920 r. zostało podpisane porozumienie o przekazaniu Kłajpedy aliantom. Sześć dni później do rejonu wkroczył 21. Samodzielny Batalion Strzelców Pieszych z gen. Dominique Odry'm na czele, który miał za zadanie pilnować porządku w mieście i na przyległym obszarze. Generał Odry sprawował nie tylko zwierzchnictwo nad francuskim wojskiem, ale stanął również na czele Wysokiego Komisariatu Ligi Narodów w Kłajpedzie. Dopiero po jakimś czasie nowym Komisarzem został Gabriel Petisne oskarżany zarówno przez Niemców, jak i Litwinów o prowadzenie polityki zbyt propolskiej.

darmowy hosting obrazków
Mocarstwa zachodnie oczekiwały na porozumienie Polski i Litwy, by Kłajpedę przekazać tym krajom do obsługi całego zlewiska Niemna, podzielonego pomiędzy nie geograficznie, co było naturalnym zadaniem tego portu. Tymczasem niechętne porozumieniu z Warszawą Kowno, zastosowało blokadę ekonomiczną portu. Po dwuletnich bezskutecznych rokowaniach polsko-litewskich prowadzonych w Brukseli, pod przewodnictwem min. Hymansa, Ententa zaczęła się skłaniać do stworzenia z obszaru Kłajpedy – Wolnego Miasta, na wzór Gdańska, pod kontrolą Ligi Narodów. W listopadzie 1922 roku odbyła się w tej sprawie konferencja pod egidą mocarstw sprzymierzonych, na którą przybyli przedstawiciele Polski, Litwy i Kraju Kłajpedzkiego. Litwini zażądali wówczas bezwarunkowej inkorporacji Kłajpedy do Litwy. Polacy i Kłajpedzianie – utworzenia Wolnego Miasta. Rada Ambasadorów, przychyliła się ostatecznie do drugiego projektu, w konsekwencji czego Litwini na znak protestu opuścili konferencję.
Powstaniem Wolnego Miasta żywotnie byli zainteresowani mieszkańcy Kraju Kłajpedzkiego, gdyż w urzeczywistnieniu tego projektu upatrywali rozkwit i dobrobyt swojego miasta:
„W sobotę (6 stycznia 1923 r. – przyp. autora) odbyło się w Kłajpedzie zebranie przedstawicieli ludności Kłajpedy, na którym uchwalono rezolucję, domagającą się utworzenia z Kłajpedy wolnego miasta. Rezolucja zaznacza, że łączność Kłajpedy z Litwą doprowadziłaby Kłajpedę do gospodarczego upadku i przyczyniłoby się to do obniżenia jej poziomu kulturalnego, wreszcie wywołałoby nędzę wśród wielu warstw ludności miejskiej” - donoszono w relacji wychodzącego w Toruniu „Słowa Pomorskiego” (numer z 10 stycznia 1923 r.).
Powyższym dążeniom według Witolda Staniewicza (patrz: W. Staniewicz, Sprawa Kłajpedy, Wilno, 1924.) przeciwstawiał się jednak rząd litewski, inspirowany z Berlina, do postawienia mocarstw zachodnich przed faktem dokonanym. Dla Niemiec, włączenie Kłajpedy jako autonomicznej części, do słabej Litwy było korzystniejsze niż jakaś forma międzynarodowego protektoratu. Dawało większe szanse na odzyskanie tego obszaru, do czego zresztą ostatecznie doszło w marcu 1939 r. Litwini postanowili skorzystać z tych inspiracji, zwłaszcza, że moment był wyjątkowo dogodny. 20 grudnia mocarstwa zachodnie uznały wreszcie de-iure państwowość litewską, a światowa opinia publiczna była zwrócona w kierunku rozpoczętej w tym czasie okupacji przez Francję Zagłębia Ruhry.
Inkorporacja do Litwy
Zamach został starannie przygotowany w Kownie, przez szefa II oddziału sztabu generalnego Litwy płk. Połowińskiego. Zamachowcy w liczbie ok. 3000 osób, w większości żołnierze i oficerowie w służbie czynnej, wzmocnieni zmobilizowaną paramilitarną formacją ochotniczą tzw. Szaulisami, wkroczyli chyłkiem, przedostając się małymi grupami, 12 stycznia na teren Kłajpedy. Wśród ochotników sporo było oficerów niemieckich. Dowództwo nad tymi oddziałami objął sam płk. Połowiński, przybierając dla siebie pseudonim: Budrys. W wyniku trzydniowych walk, szczególnie zaciętych w dniu 15 stycznia w okolicach budynku Wysokiego Komisariatu, „powstańcy” opanowali prowincję, miasto i port, zmuszając do podpisania rozejmu przez władze francuskie. Litwini bezpośrednio po opanowaniu władzy, natychmiast usunęli Konsulat Polski, pracujący w Kłajpedzie od kilku lat.
Rada Ambasadorów w Paryżu zgodziła się przekazać suwerenność nad obszarem Kłajpedy Litwie, z zastrzeżeniem autonomii terytorialnej tego obszaru, już 16 lutego 1923 r. Litwa zobligowana została jednak do zagwarantowania Polsce swobodnego korzystania z portu. W miesiąc później Rada Ambasadorów uznała także suwerenność Polski nad Wileńszczyzną, traktując to postanowienie jako przeciwwagę, dla rozwiązania sprawy kłajpedzkiej. Ostatecznie sprawa Kłajpedy została unormowana w wyniku podpisania w Paryżu w dniu 8 maja 1924 roku, tzw. Konwencji Kłajpedzkiej, która jednak już nie gwarantowała przyznanych wcześniej praw Polsce.

darmowy hosting obrazków
Wobec braku stosunków dyplomatycznych i handlowych pomiędzy Polską a Litwą od roku 1919 do 1938, Kłajpeda straciła 75 proc. swojego surowca drzewnego, spławianego wcześniej ze środkowego i górnego dorzecza Niemna. Litwini w tym czasie rozbudowali, co prawda port i rozwijali przemysł w mieście. Jednak nie zmienia to faktu, że rozwój mógł odbywać się w tempie o wiele szybszym, gdyby Litwa nie wprowadziła samoblokady swojego jedynego wylotu morskiego.
Obecnie na Litwie, media bardzo często przypominają o tzw. „polskiej okupacji” Wileńszczyzny, oraz „zamachu na niepodległe państwo litewskie” - w wyniku akcji przeprowadzonej w 1920 roku przez gen. Lucjana Żeligowskiego. Jednocześnie zupełnie nieobecna, jakby zapomniana przez media, jest analogiczna akcja przeprowadzona w 1923 roku przez płk. Budrysa w Kraju Kłajpedzkim. Przy czym polska irredenta miała doprowadzić do restytuowania Wielkiej Litwy z Kownem, Kłajpedą, Wilnem i Mińskiem, a inkorporacji Wileńszczyzny do Polski dokonano jedynie w wyniku niechęci do całej sprawy ze strony Kowna, czego Litwini wcale nie przyjmują do wiadomości.
Polecam również krótki film: Old Memel Klaipeda, patrz poniżej:


Osoby zainteresowane problematyka kresową zachęcam do odwiedzania nowego portalu o nazwie: Polskie Kresy. Info. Serwis ma charakter apolityczny, powszechny i niezależny, patrz tutaj.
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum. Na załączonych zdjęciach: flaga Kraju Kłajpedzkiego, molo w Kłajpedzie oraz niemiecka mapa propagandowa z okresu przedwojennego]

czwartek, 14 stycznia 2010

S.Cenckiewicz: Bój to będzie ostatni

W Gdańsku na Wydziale Historycznym UG (sala 1.43) odbędzie się dzisiaj (godz. 12.00 – 18.00) konferencja oraz pokaz filmu pt. „Wojna o akta”, poświęcone okupacji budynku KW PZPR z początku 1990 r. oraz burzliwemu okresowi przejmowania archiwaliów rozwiązanej PZPR. Aby przenieść się w tamtą rzeczywistość, polecam fragmenty opracowania dr Sławomira Cenckiewicza poświęcone tamtym wydarzeniom, zawarte w jego książce pt. Oczami Bezpieki.

darmowy hosting obrazków
Częścią konferencji jest pokaz dotąd nie emitowanego materiału filmowego, przedstawiający okupację budynku KW PZPR w Gdańsku, jego fragmenty dostępne są już w Internecie, patrz tutaj.
Organizatorami konferencji są Stowarzyszenie Federacji Młodzieży Walczącej wraz z Oddziałowym Biurem Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku, Stowarzyszeniem Archiwistów Polskich (Oddział w Gdańsku) oraz Wydziałem Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Wstęp wolny.
Sławomir Cenckiewicz, znany jest Czytelnikom przede wszystkim z wydanej wspólnie Piotrem Gontarczykiem, głośnej książki - SB a Lech Walęsa. Przyczynek do biografii (Wydawnictwo IPN, Gdańsk-Warszawa-Kraków 2008). Kilka lat pracował w Instytucie Pamięci Narodowej, gdzie w ramach swoich obowiązków służbowych opracował m.in. książkę pt. „Oczami Bezpieki. Szkice i materiały z dziejów aparatu bezpieczeństwa PRL” (Wydawnictwo Arcana, Kraków 2004). Jeden z rozdziałów tej książki zat. „Dość paktów z czerwonymi” poświęcony jest działalności Federacji Młodzieży Walczącej, w tym także zajęciu KW PZPR w Gdańsku.
Sławomir Cenckiewicz, przed 20 laty działacz FMW, obecnie niezależny historyk i publicysta w wywiadzie dla TV Puls w programie Pod Prąd, patrz poniżej:


Odsłona pierwsza - ostatni zjazd PZPR (Warszawa)
Kulminacja konfliktu środowisk opozycyjnych, w tym Federacji Młodzieży Walczącej z rządem Mazowieckiego i układem Okrągłego Stołu przypadła na styczeń 1990 r. Jego pierwsza odsłona miała miejsce przy okazji ostatniego zjazdu PZPR w Sali Kongresowej w Warszawie w sobotę, w dniu 27 stycznia 1990 r. Wtedy to do stolicy Polski zjechało kilkudziesięciu przedstawicieli FMW z kraju, którzy mieli zamiar wziąć udział w manifestacji pod Pałacem Kultury i Nauki. Wszystko zaczęło się ok. godz. 17-tej, kiedy pod pałacem doszło do pierwszych przepychanek z milicjantami chroniącymi zjazdowiczów. Rozrzucono ulotki z jakże wymowną treścią:
„W lutym ubiegłego roku w wyniku obrad okrągłego stołu (czytaj Targowicy) tzw. konstruktywna opozycja uzurpująca sobie prawo reprezentowania całego społeczeństwa zawarła z komunistami kontrakt zapewniający im utrzymanie władzy. W wyniku panującej przed i w czasie wyborów (35 proc.) psychozy Solidarnościowej ekipa Wałęsy otrzymała od ponad połowy społeczeństwa kredyt zaufania, który od dnia ich zakończenia z premedytacją wręcz defrauduje […] Front antykomunistyczny prowadzić będzie bezkompromisową walkę z pozostałościami komunizmu w Polsce. Demaskować będziemy dzisiejsze poczynania ludzi odpowiedzialnych za ostatnie 45 lat, jak i ich spadkobierców politycznych”.

darmowy hosting obrazków
Potem były okrzyki – „Precz z komuną”, „FMW”, „Jaruzelski pies sowiecki”, „Znajdzie się pała na d…. generała”, „Mazowiecki musi odejść” itd. Spłonęły pierwsze czerwone flagi okalające Salę Kongresową. Wreszcie szturm na milicję. Temu spektaklowi przyglądali się licznie zgromadzeni wokół okien Sali Kongresowej delegaci PZPR, którzy nie szczędzili manifestantom obraźliwych gestów. Cel demonstrantów był jasny – wtargnąć do Sali Kongresowej. Jednak nic z tego nie wyszło.
Władze skrupulatnie przygotowały się do ochrony zjazdu PZPR. Postawiły w stan gotowości ok. 3 tys. funkcjonariuszy MO. Wyposażone w nowe mundury i sprzęt jednostki milicyjne, przemianowane już wówczas z ZOMO na OPMO (Oddziały Prewencji Milicji Obywatelskiej) sprawnie wkroczyły do akcji i po kilkunastu minutach regularnej bitwy (spłonęła nawet milicyjna „suka”) pod pałacem zdołały zepchnąć demonstrantów w okolice Dworca Centralnego, ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Walki w różnych miejscach śródmieścia trwały prawie do 22.00. Po niedzieli wielu dziennikarzy i polityków skarżyło się na brutalność milicji. Jednak bez efektu. Dziennikarz „Kuriera Polskiego” Igor Śnieciński pisał:
„Dwóch umundurowanych osiłków, którzy najpierw do spółki z innymi dwoma kolegami obili korespondenta japońskiej gazety dobrało się również do mnie. Uzbrojeni po zęby nie reagowali na żadne argumenty. Nigdy nikt nie uśmiechał się do mnie tak serdecznie jak ten duet, który wywichnął mi łokieć, skatował nerki i potłukł flesz wartości 150 dolarów. Nikt dotąd masakrując mnie nie szeptał jak modlitwę: »Zabiję cię skurwysynu!«. Krew z twarzy tłuczonego opodal dzieciaka zaplamiła socrealistyczną kostkę przed wejściem do Sali Kongresowej. Idzie na lepsze!” (Patrz: I. Śnieciński, przepraszam czy tu jeszcze biją?, „Kurier Polski”, 29 stycznia 1990).
Odsłona druga – zajęcie KW PZPR (Gdańsk)
Na drugą odsłonę – tym razem regionalną – trzeba było czekać zaledwie kilkanaście godzin. Nazajutrz po powrocie z Warszawy, w dniu 29 stycznia 1990 r. po Mszy św. w kościele św. Brygidy doszło do spontanicznej manifestacji. Po krótkich przemówieniach liderów FMW uformował się pochód, który ruszył pod Komitet Wojewódzki PZPR. Do budynku bez przeszkód weszli manifestanci i opanowali go w celu zapobieżenia niszczeniu dokumentów, o czym w tym czasie krążyło w Gdańsku wiele plotek.
Niemal od razu po wejściu do gmachu KW PZPR wszystkie informacje o zaawansowanym procesie likwidacji dokumentacji partyjnej się potwierdziły. W kotłowni znaleziono hałdy zmielonych oraz dopalających się akt PZPR. Okazało się, że na ostatnim piętrze „urzędują” zabarykadowani działacze KW, którzy przez komin wrzucali przeznaczone do „wybrakowania” dokumenty, a te, po dotarciu do kotłowni mielono w specjalnej maszynie i palono w piecu. Ten żałosny widok jeszcze bardziej zradykalizował nastroje wśród federacyjnej młodzieży. Jeden z worków wystawiono na zewnątrz budynku. „Niech ludzie zobaczą, jak partia zaciera ślady” – mówiono. (Patrz: B. Madajczyk-Krasowska, J. Fetor, Młodzież z partią się rozlicza, „Tygodnik Gdański”, 4 lutego 1990).
Sławomir Cenckiewicz, mówi m.in. o osobistych doświadczeniach związanych z zajęciem KW PZPR, w wywiadzie dla TV Puls w programie Pod Prąd, patrz poniżej:


Obiekt został zabezpieczony przez Komitet Okupacyjny, do którego weszli przedstawiciele kilku organizacji: FMW, PPN, Niepodległościowej Partii „Solidarność” oraz KPN. Powołano służby porządkowe mające zabezpieczyć mienie społeczne. Nawet PZPR-owski „Głos Wybrzeża” napisał później, że: „demonstranci zachowali dyscyplinę i powstrzymali się od wszelkich aktów wandalizmu. Klucze do wszystkich pomieszczeń zapakowano do worka i schowano. Na korytarzach stały warty, które nie dopuszczały innych osób powyżej pierwszego piętra”. W międzyczasie do budynku przyjechał ówczesny prezydent Gdańska Jerzym Pasiński, który powołując się na naciski ze strony rządu (wymieniał zwłaszcza ministrów Aleksandra Halla i Jacka Ambroziaka) próbował wynegocjować pokojowe opuszczenie gmachu PZPR (Patrz: C. Mączka, Niespokojna noc. Odbicie budynku KW PZPR, „Głos Wybrzeża”, 29 I 1990).
Prezydent Pasiński ubolewał „nad tym, co się stało”, nawoływał do wyjścia, prosił też żeby nie ośmieszać symboli PZPR wystawianych na widok publiczny (chodziło m. in. o wystawienie na balkonie popiersia Lenina, któremu założono na głowę czapkę i transparent z napisem „Młodzież z partią się rozliczy”). Do KW PZPR mógł wejść praktycznie każdy. A że była to okazja bez precedensu chętnych było wielu, stąd należało ustawić przy wejściu straż i wpuszczać tylko niektórych. Pod budynkiem natomiast zebrał się kilkuset osobowy tłum manifestujący swą solidarność z okupującą budynek młodzieżą.
W międzyczasie KW odwiedzili też dwaj posłowie OKP – Czesław Nowak i Edmund Krasowski – którzy w odróżnieniu od Pasińskiego nie mieli zamiaru reprezentować rządu i nawoływać do natychmiastowego opuszczenia gmachu. Raczej sprzyjali akcji młodzieży, a przerażeni widokiem zniszczonych dokumentów rozkładali ręce mówiąc, że nie wiele w tej sprawie mogą zrobić (chodziło o powstrzymanie procesu niszczenia akt PZPR i SB w całym kraju).

darmowy hosting obrazków
Jednak to dzięki obecności Nowaka i Krasowskiego ustalono wstępne porozumienie – zostanie powołana specjalna Komisja nadzorująca przekazanie gmachu i dokumentacji społeczeństwu. Prezydent Gdańska zgodził się wezwać straż miejską, która wspólnie z okupującymi zabezpieczy mienie i akta. W poniedziałek, o 7-ej rano w gabinecie prezydenta miała zebrać się społeczna komisja, złożona z posłów OKP i przedstawicieli młodzieży, która w oparciu o rządowy projekt dotyczące przejęcia majątku PZPR miała zastanowić się nad dalszymi losami dawnej siedziby KW PZPR. (Patrz: B. Madajczyk-Krasowska, J. Fetor, Młodzież z partią się rozlicza, „Tygodnik Gdański”, 4 lutego 1990).
Jednakże w kwadrans później, po telefonicznym skontaktowaniu się z rządem, prezydent Pasiński zmienił zdanie i zakomunikował decyzję premiera Mazowieckiego: jeśli w ciągu godziny budynek nie zostanie oddany w ręce władz, to zostanie on siłą odbity przez jednostki MO. Około godziny 23-tej do budynku wtargnęło OPMO i wspierająca je brygada antyterrorystyczna komandosów uzbrojona w topory, kastety, bagnety i broń maszynową. (Patrz: C. Mączka, Niespokojna noc. Odbicie budynku KW PZPR, „Głos Wybrzeża”, 29 I 1990). Po kilkunastu minutach budynek wrócił do rąk byłych członków PZPR, a na zewnątrz doszło do spontanicznej manifestacji, która w okolicach Dworca Głównego PKP została szybko rozpędzona przez milicję. W wydanym nazajutrz wspólnym oświadczeniu FMW, PPN i NPS czytamy:
„Rząd Mazowieckiego wydając podobny rozkaz [odbicia budynku PZPR – przyp. S. C.] stanął przeciwko dążeniom własnego narodu, przedkładając obronę partykularnych interesów przestępczej partii ponad oczywiste dobro społeczne. Dzięki interwencji sytuacja »unormowała się« a kominy dalej dymią nad KW i innymi obiektami. Protestujemy przeciwko szkalowaniu okupujących przez część tendencyjnie nastawionych środków masowego przekazu”.

darmowy hosting obrazków
Do krytyków młodzieży w tym czasie ponownie dołączył Lech Wałęsa, który w dniu 14 lutego 1990 r. pod kościołem św. Brygidy krzyczał, że wybryki radykalnej młodzieży zmuszają rząd Mazowieckiego do użycia siły. Znów pojawiły się te same „argumenty” – „brak kultury politycznej, „nie rozliczacie się z pieniędzy, które wam daje”, „jesteście agentami bezpieki”… (Patrz: W tydzień po zajęciu KW PZPR, „Antymantyka. Pismo Federacji Młodzieży Walczącej”, nr 29, Gdynia, 25 lutego 1990).
Epilog
Paradoksalnie zajęcie gmachu KW jeszcze raz, po raz ostatni zjednoczyło wszystkich członków Federacji – zarówno tych, którzy przed niespełna rokiem bojkotowali „czerwcowy plebiscyt”, jak i tych, którzy wierzyli wówczas w „drużynę Lecha”. Wydarzenia ze stycznia 1990 r. zamykały pewną epokę – w symboliczny sposób kończyły nie tylko rok 1989, ale i całą epopeję walki niezłomnych z Federacji Młodzieży Walczącej o wolność i niepodległość Polski. Bez względu na to jak dziś oceniamy tamten radykalizm „młodzieży walczącej” warto pamiętać, że nie wypływał on z koniunkturalizmu i chęci wskoczenia na stołek, ale z autentycznego umiłowania Ojczyzny i pragnienia wolności.
Klimat przełomu lat 1989/1990 oddają też w jakiś sposób dokumenty odnalezione w Instytucie Pamięci Narodowej. Zwłaszcza jeden, z którego wynika, że jeszcze w końcu maja 1990 r. już nie Wydział III Służby Bezpieczeństwa a Urząd Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa (formalnie istniał już wówczas Urząd Ochrony Państwa, którego szefem został Krzysztof Kozłowski) rozpracowywał trójmiejską FMW. „Prowadzone przez nią akcje mają coraz mniejszy rezonans społeczny. Działalność FMW ulegnie prawdopodobnie całkowitemu zanikowi” – napisał kończący Sprawę Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „Federacja” funkcjonariusz UOKPP ppłk Andrzej Kuziała z WUSW w Gdańsku (Patrz: AIPN Gd, 0027/3839, t. 4, Wniosek ppłk Andrzeja Kuziały, Naczelnika Urzędu Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa w Gdańsku, o zakończenie Sprawy Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „Federacja”, Gdańsk, 26 V 1990 r., k. 102).
Całość za: S. Cenckiewicz, „Dość Paktów z Czerwonymi” w: „Oczami Bezpieki”, Arcana, Kraków 2004, ss. 542-547.
Polecam również tekst pt. W rocznicę zajęcia KW PZPR, patrz tutaj.
Opracował: Mariusz A. Roman
[Fot. M. Roman oraz Archiwum Autora]

środa, 13 stycznia 2010

Rocznica tragicznych wydarzeń na Litwie

Na Litwie, obchodzony jest Dzień Obrońców Wolności, upamiętniający krwawe wydarzenia w nocy z 12 na 13 stycznia 1991 roku, kiedy w Wilnie bezbronni cywile stawili czoła sowieckim żołdakom wspieranym przez czołgi. Stały się one decydującym momentem w walce o niepodległość tego kraju, usiłującego wydostać się spod sowieckiej dominacji. Warto przypomnieć, że wśród manifestantów broniących wtedy parlamentu oraz wieży telewizyjnej i Domu Prasy, byli również wileńscy Polacy. A Polska udzieliła w tamtych dniach wsparcia zarówno moralnego jak i politycznego.

darmowy hosting obrazków
W drugiej połowie lat 80-tych na Litwie, na fali pierestrojki obowiązującej wtedy w ZSRR, ujawniły się od dawna ukrywane dążenia. W 1987 r. uroczyście obchodzono sześćsetlecie Chrztu Litwy, a w rocznicę układu Ribbentrop - Mołotow odbyła się w Wilnie potężna demonstracja. Na Litwie rozpoczęły się jednocześnie dwa procesy: narodowe i państwowe odrodzenie Litwinów oraz narodowe odrodzenie Polaków. Stąd powstanie 5 maja 1988 r. Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Polaków na Litwie i niemalże w tym samy czasie w dniu 3 czerwca 1988 r. Litewskiego Ruchu na Rzecz Przebudowy w skrócie nazywanym „Sajudisem”.
Wydarzenia zaczęły narastać lawinowo, jeszcze w tym samym 1988 r. Rada Najwyższą LSRR podjęła uchwałę, iż na terytorium Republiki Litewskie moc obowiązującą mają tylko ustawy uchwalone bądź ratyfikowane przez Radę Najwyższą LSRR. 8 lutego 1990 r. Rada Najwyższa uznała uchwałę Sejmu Ludowego z 1940 r. o przyłączeniu Republiki Litewskiej do ZSRR za bezprawną, a przeprowadzone 24 lutego 1990 wybory parlamentarne przyniosły zdecydowane zwycięstwo kandydatom „Sajudisu”. Wreszcie prawdziwym przełomem stał się „Akt o przywróceniu niepodległości państwa litewskiego” proklamowany 11 marca 1990 r.
Nie da się pominąć milczeniem, że w trakcie odzyskiwania przez Litwinów niepodległości, teren nowej republiki stał się miejscem konfliktów wywołanych w konsekwencji działań podejmowanych dla przyśpieszenia procesu ujednolicenia narodowego i dla bardziej wyrazistej dominacji jednego narodu. W konsekwencji spór władz litewskich i elit politycznych tego kraju z polską społecznością przybrał w końcu formę konfliktu politycznego. Zaznaczmy jednak, że przywódcy SSKPL - przekształconego następnie w Związek Polaków na Litwie próbowali wielokrotnie znaleźć modus vivendi z Sajudisem, jednak strona litewska odrzucała wszelkie polskie postulaty, często podważając „polskość” swoich rozmówców i wmawiając im tzw. „tutejszość”.
Wieża telewizyjna i parlament
Tymczasem w wyniku zamachu stanu przeprowadzonego na początku 1991 r. przez ówczesną proradziecką Komunistyczną Partię Litwy doszło do dramatycznego w swoich skutkach przesilenia. Stacjonujące w Wilnie sowieckie jednostki wojskowe przystąpiły 11 stycznia do zajmowania w mieście gmachów użyteczności publicznej i państwowej, mających strategiczne znaczenie. Do starć obywateli z żołnierzami doszło 13 stycznia przed wieżą telewizyjną, budynkiem litewskiego radia i telewizji oraz Domem Prasy w Wilnie. Szturmując wieżę telewizyjną w wileńskiej dzielnicy - Karolinki, żołnierze użyli m.in. czołgów, które natarły na tłum obrońców, rozpoczęła się też chaotyczna strzelanina. W wyniku ataku na bezbronny tłum śmierć poniosło 14 obrońców niepodległości, rany odniosło kilkaset osób. Wydarzenia te wywołały wielki powszechny protest na Litwie, solidaryzujący całe społeczeństwo ponad podziałami narodowościowymi.
- Była noc, wyszliśmy na ulice i wzięliśmy się za ręce, tworząc żywy łańcuch. Wkrótce nadjechały pojazdy opancerzone, komandosi, którzy z nich wyskoczyli, zaczęli strzelać ponad głowami ludzi. Po chwili również zaczął strzelać czołg – wspominał tamte wydarzenia na łamach „Kuriera Wileńskiego” zmarły w zeszłym roku - Jerzy Surwiło, dziennikarz, publicysta i pisarz, świadek tych zdarzeń oraz szturmu radzieckich komandosów z OMON-u.
Władze sowieckie przypuszczając szturm wieży telewizyjnej oraz Domu Prasy nie zdecydowały się na zajęcie siłą budynku parlamentu. Obawiając się dużych ofiar cywilów, którzy szczelnym kordonem otoczyli gmach, w którym ukryli się posłowie Sejmu restytucyjnego, budując dookoła budynku zaimprowizowane barykady. Wówczas w obronie parlamentu stanęło około 100 tys. obywateli, którzy nie zważając na szalejące mrozy dniem i nocą stali na warcie przed parlamentem. Aby się ogrzać, ludzie palili ogniska, śpiewano pieśni patriotyczne. Wśród manifestantów broniących dostępu do litewskiego parlamentu znaleźli się również Polacy z własnymi barwami narodowymi, czym jednoznacznie, wbrew twierdzeniom niechętnej im propagandy, opowiedzieli się po stronie niepodległej Litwy. Znana, polska dziennikarka - Nijola Masłowska, nadawała wtedy serwis telewizyjny w języku polskim, emitowany z obleganego parlamentu.
Podczas decydujących dni walki o niepodległość Litwy, duże znaczenie miało również wsparcie polityczne z Polski. Wówczas w litewskim parlamencie, który przecież był jednym z głównych celów, wspólnie z litewskimi posłami czuwali parlamentarzyści z Polski. Sytuacja była krytyczna na tyle, że litewski parlament zdecydował na stworzenie rządu na uchodźstwie. W tym celu ówczesny minister spraw zagranicznych Litwy Algirdas Saudargas wyjechał do Warszawy.
Szansa na normalizację?
Postawa miejscowych Polaków oraz duża aktywność w czasie tych wydarzeń rządu polskiego, który nie tylko wspierał Litwinów wszelkimi możliwymi środkami politycznymi na arenie międzynarodowej oraz zorganizował nie małych rozmiarów pomoc materialną dla Litwy, zmieniły na moment stosunek władz litewskich do spraw polskich i Polaków. Wydawać się wtedy mogło i wiele na to wskazywało, że solidarność Polaków z Litwą i Litwinami w trudnych chwilach styczniowych i zmiana w wyniku tego nastawienia Litwinów do zagadnień polskich, staną się momentem przełomowym w stosunkach polsko – litewskich. Po obu stronach zapanować miała dobra wola, która odsunąć miała wszelkie kompleksy i uprzedzenia, waśnie i spory na margines normalnego współżycia.
Sielska atmosfera, podczas której zaczęto nawet wychodzić naprzeciw postulatom stawianym przez polską frakcję w parlamencie litewskim, a dotyczącym powołania nowej jednostki administracyjnej – okręgu wileńskiego (obejmującego obszar zwarcie zamieszkiwany przez społeczność polską), trwała zaledwie kilka miesięcy. Już bowiem na przełomie sierpnia i września 1991 r. władze litewskie pod pretekstem rzekomego poparcia puczu moskiewskiego z 19 sierpnia (tzw. puczu Janajewa), przeprowadziły operację likwidacji samorządów w rejonach solecznickim i wileńskim, zamieszkałych w przytłaczającej większości przez Polaków. 12 września Rada Najwyższa zawiesiła początkowo na pół roku (potem ten okres przedłużając) na obszarze tych rejonów obowiązywanie ustawy o samorządzie, zwalniając z pracy wszystkich urzędników administracji lokalnej. Jednocześnie mianowała dla tych rejonów komisarzy rządowych. Określani przez miejscowych Polaków mianem „gubernatorów” – komisarze: w rejonie wileńskim Arturas Merkys, solecznickim Arunas Eigirdas, przystąpili niezwłocznie do kolonizowania podległych rejonów przybyszami litewskimi z innych rejonów.
Osoby zainteresowane problematyka kresową zachęcam do odwiedzania nowego portalu o nazwie: Polskie Kresy. Info. Serwis ma charakter apolityczny, powszechny i niezależny, patrz tutaj.
Mariusz A. Roman
[Fot. M. Paluszkiewicz, „Kurier Wileński”; Na pamiątkę tragicznych wydarzeń sprzed 19 lat, pod Sejmem co roku płoną ogniska]

wtorek, 12 stycznia 2010

W rocznicę zajęcia KW PZPR

W czwartek, 14 stycznia 2010 br. odbędzie się w Gdańsku na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego (sala 1.43) konferencja oraz pokaz filmu pt. „Wojna o akta”. Konferencja zorganizowana została w celu upamiętnienia wydarzeń z początku 1990 r. związanych z okupacją budynku KW PZPR w Gdańsku, a także burzliwego okresu przejmowania archiwaliów rozwiązanej PZPR przez archiwa państwowe.

darmowy hosting obrazków
Częścią konferencji jest pokaz dotąd nie emitowanego materiału filmowanego, przedstawiający samą okupację budynku KW PZPR w Gdańsku. W trakcie spotkania zostaną zaprezentowane relacje osób, które brały udział w okupacji gmachu KW PZPR oraz w negocjacjach czy zabezpieczaniu dokumentacji i przejmowaniu archiwaliów PZPR do Archiwum Państwowego w Gdańsku.
Program konferencji:
12:00-12:10 - Wprowadzenie, przywitanie gości i prowadzących dr hab. prof. UG Grzegorz Berendt. Całość prowadzą Lech Parell (Dziennik Bałtycki) oraz Marek Wałuszko (TVP Gdańsk);
12:10-12:25 - Prezydent Miasta Gdańska, Przedstawiciel Uniwersytetu Gdańskiego, Naczelnik OBEP IPN Oddział w Gdańsku, Przedstawiciel Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”;
12:25 - 12:45 - PZPR w ostatnich miesiącach istnienia (Antoni Dudek – UJ, IPN);
relacje
12:45 - 12:50 - Słowo wstępne przed filmem - Marek Fila (autor filmu dokumentalnego - SFMW);
12:50 - 13:20 - Pokaz filmu dokumentalnego z zajęcia budynku KW PZPR w dniu 28 stycznia 1990 roku;
13:20 - 13:40 - Relacja uczestnika zajęcia budynku KW PZPR w Gdańsku - Robert Kwiatek (SFMW);
13:40 - 14:00 - Relacja uczestnika wydarzeń- Sławomir Numann (wówczas działacz KPN, współorganizator okupacji Komitetu Miejskiego PZPR w Starogardzie Gdańskim, uczestnik okupacji KW PZPR w Gdańsku);
14:00 - 14:20 - Relacja uczestnika wydarzeń Jacek Starościak (wówczas Dyrektor Biura poselsko Senatorskiego OKP, Prezydent Miasta Gdańska 1990-1991);
14:20 – 14:40 - Relacja uczestnika wydarzeń - Czesław Nowak (wówczas poseł OKP, uczestnik rozmów z okupującymi budynek KW PZPR);
14:40 – 15:00 - „Wojna o akta” KW PZPR w Gdańsku, ich zabezpieczenie i przejmowanie - Stanisław Flis (SAP, IPN);
15:00 – 15:20 – przerwa na kawę;

darmowy hosting obrazków
podsumowania
15:20 - 15.40 - Kompletność uporządkowanych akt KW PZPR i ich wykorzystanie do badań naukowych. Beata Szmytkowska (AP Gdańsk, SAP);
15.40 - 16:00 - Dokumentacja fotograficzna gdańskiego KW PZPR w zbiorach Archiwum Państwowego w Gdańsku - Joanna Obin (AP Gdańsk);
16:00 - 16:20 - Ślad pozostał w aktach...Garść uwag wynikających z lektury wybranych akt osobowych działaczy KW PZPR w Gdańsku. Piotr Brzeziński - (IPN Gdańsk);
16:20 - 16:40 - Artefakty i pamiątki po KW PZPR zgromadzone przez Muzeum Historyczne Miasta Gdańska. Janusz Dargacz (MHMG);
16:40 - 17:20 - Debata po referatach, dyskusja, pytania z sali.
Pierwotnie planowany był panel dyskusyjny większego grona osób uczestniczących w zajęciu budynku KW PZPR w styczniu 1990 roku. Wycofano się jednak z tego projektu i wydaje się, że ze szkodą dla procesu odkrywania prawdy o tamtych wydarzeniach.
Organizatorami konferencji są: Stowarzyszenie Federacji Młodzieży Walczącej wraz z Instytutem Pamięci Narodowej (oddział w Gdańsku), Stowarzyszeniem Archiwistów Polskich (oddział w Gdańsku) oraz Wydział Historyczny Uniwersytetu Gdańskiego.
Krótka relacja uczestnika wydarzeń
Pod koniec lat 80-tych dojrzewało pokolenie, które nie przyjmowało do wiadomości, że z czerwonymi można uprawiać jakikolwiek dialog. „Dość paktów z czerwonymi” to było hasło noszone na gdyńskim transparencie FMW. Nie akceptowaliśmy idei okrągłego stołu oraz porozumienia z komunistami. Byliśmy wtedy wierni rządowi polskiemu na uchodźstwie i wspólnie z SW oraz Polską Partią Niepodległościową zorganizowaliśmy w Trójmieście bojkot koncesjonowanych wyborów. Bardzo wymownym akordem było zajęcie w styczniu 1990 r. budynku KW PZPR w Gdańsku, w wyniku którego ujawniliśmy fakt niszczenia partyjnych archiwów. Po kilkugodzinnej okupacji budynku, zostaliśmy jednak rozpędzeni na polecenie rządu Mazowieckiego przez jednostki MO i antyterrorystów.

darmowy hosting obrazków
W tydzień później, do naszych adwersarzy dołączył także Lech Wałęsa, który zarzucał nam działanie na szkodę kraju. Po mszy, w kościele św. Brygidy (4 lutego 1990 roku), na dziedzińcu przed budynkiem parafialnym przemawiając do kilkuset osób, Wałęsa m.in. tłumaczył a jednocześnie groził ówczesnej młodzieży, że obecny rząd będzie używał siły wobec każdej radykalnej akcji. W relacji zamieszczonej na łamach „Antymantyki”, pisma regionalnego FMW czytamy także:
„(...) Następnie zadawano mu pytania. Już pierwszemu z młodych ludzi zadającemu kłopotliwe pytanie L. Wałęsa zarzucił, że jest agentem SB. Na dalsze kłopotliwe pytania odpowiadał podobnie. Zarzucał pytającym, że mają „żółte papiery”, że biorą od niego pieniądze, z których rzekomo nie rozliczają się. W odpowiedzi grupa młodzieży zaczęła skandować hasła: „Przepraszamy, że żyjemy”, „Solidarność bez Wałęsy” i „Czauczesku”. Rozległy się również gwizdy. Zapytano ks. H. Jankowskiego, kim są wspomniani przez niego w kazaniu rzekomi prowodyrzy takich akcji jak zajęcie budynku KW PZPR. Ks. H. Jankowski zarzucił brak kultury politycznej, lecz na postawione pytanie nie odpowiedział. Oto jedna z wypowiedzi osób zebranych na placu:
- Zarzucił ksiądz młodzieży brak kultury politycznej, a przecież to Lech Wałęsa dał zły przykład zarzucając już pierwszemu z pytających, że jest ubekiem. To właśnie świadczy o złej kulturze politycznej panie Wałęsa. Zarzuca pan młodzieży, że jest radykalna i przeszkadza w pracy pańskiego sztabu. Ale wcześniej, gdy nie był Pan jeszcze w tym sztabie, to zależało panu na tym, by młodzież była radykalna. Teraz, gdy na jej plecach wszedł pan do tego sztabu, gdy dogaduje się pan z komunistami, gdy pańskimi doradcami są byli komuniści i emigranci z komunizmu, to chciałby pan młodzież uspokoić, aby w układach z komunistami panu nie przeszkadzała. Niedawno, ogłosił pan oświadczenie atakujące były rząd M. Rakowskiego. A niech pan sobie przypomni swoją wcześniejsza wypowiedź w „Rudym Kocie” (znany lokal w Gdańsku – przyp. autora), gdzie powiedział pan - nie ma takiej siły w Polsce, która mogłaby lepiej pokierować krajem niż ówczesne władze, i że tylko fanatycy i demagodzy mogą mówić inaczej (wypowiedź nawiązuje do spotkania L. Wałęsy z ZSMP – przyp. autora). Premierem był wówczas M. Rakowski. Niech pan się zdecyduje panie Wałęsa, za kim pan jest: za Rakowskim, czy przeciw Rakowskiemu?

darmowy hosting obrazków
Zdenerwowany L. Wałęsa odpowiedział: - Na pewno nie za Tobą. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Cytowaną relację kończył komentarz redakcyjny: kiedy L. Wałęsa był w opozycji M. Rakowski zarzucał mu, że nie ma programu, że jego działalność jest destrukcyjna itd. Czy nie widzi on dzisiaj tego, że używa on wobec nas tych samych zarzutów, jakich Rakowski używał przeciw niemu?
(za: Relacja: „W tydzień po zajęciu KW PZPR”, „Antymantyka” str. 3, pismo FMW Region Pomorze Wschodnie, Gdynia nr 29 z 25 lutego 1990).
Do podobnych w swojej wymowie utarczek słownych Lecha Wałęsy z młodzieżą dochodziło pod kościołem św. Brygidy, w tamtym przełomowym okresie 1988/1990 bardzo często. Młodzież ochrzciła go wtedy przezwiskiem „ponton” zarzucając, że: „na pontonie nawet komuna nie utonie”, oskarżała o zaprzepaszczenie ideałów „Solidarności” i dogadywanie się kosztem społeczeństwa z komunistami. W odpowiedzi Wałęsa jako strażnik nowego porządku oznajmił, że jeśli młodzież nadal będzie zachowywać się nieodpowiedzialnie, to: „sam stanie z pasem i będzie lał w dupę”. W odpowiedzi na murach pojawiło się nowe hasło: „Mazowiecki musi odejść”, a na uroczystościach z okazji X-lecia „Solidarności” ulotka sygnowana przez FMW pt. „Kto dzisiaj obłudnie świętuje?”.
Polecam również tekst dr Sławomira Cenckiewicza pt. „Dość Paktów z czerwonymi”, OBEP IPN Gdańsk, Biuletyn Pamięci Narodowej nr 4 (39) kwiecień 2004, str. 33-34, patrz tutaj.
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum Autora]

niedziela, 10 stycznia 2010

Nowa partia: Polska Plus

W sobotę 9 stycznia 2010 roku powstała nowa partia polityczna – Polska Plus. 90-osobowy Komitet Założycielski przyjął manifest polityczny „Plus dla Polski” oraz przesłanie zawierające propozycje programowe nowego ugrupowania. Na tymczasowego prezesa partii wybrano posła Jerzego Polaczka.

darmowy hosting obrazków
Obradujący w Warszawie kongres założycielski partii wybrał ponadto 28-osobowy zarząd, w którym znaleźli się działacze z 14 regionów Polski. W skład 6-osobowego prezydium zarządu weszli, poza Jerzym Polaczkiem, szef koła poselskiego Polska Plus Ludwik Dorn, były europoseł Marcin Libicki, a także posłowie Kazimierz Michał Ujazdowski, Jarosław Sellin i Lucjan Karasiewicz, który został sekretarzem zarządu.
Na Kongres założycielski nowej partii przybyło około 350 osób z całego kraju. W kilku przemówieniach wskazano na potrzebę budowania centroprawicowej, ambitnej programowo alternatywy dla polityki prowadzonej przez PO i PiS. Nową jakością partii ma być między innymi ustalanie zasadniczych treści programowych w drodze demokratycznego referendum wewnętrznego. Partia chce też poddać się osądowi autorytetów zewnętrznych, dlatego będzie systematycznie oceniana przez prof. Jadwigę Staniszkis i prof. Pawła Śpiewaka w ramach tzw. audytu zewnętrznego.

darmowy hosting obrazków
Uczestnicy Kongresu uznali, że potrzebna jest „trzecia fala polskich reform” (po tych z początku i końca lat 90-tych XX w.). Polska Plus postuluje m.in.: ustalenie pierwszej stawki podatku od dochodów osobistych na poziomie 16% oraz zniesienie obciążania tym podatkiem emerytur.
Nowa partia będzie też zachęcać do zmiany ustroju politycznego Polski tak, by połączyć sprawowanie władzy z odpowiedzialnością za nią. Stąd postulat wprowadzenia ustroju prezydenckiego oraz umocnienia demokracji bezpośredniej i zwiększenia politycznej roli inicjatyw obywatelskich: referendum i obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej. Politycy PP opowiadają się również za wprowadzeniem do wyborów silnych elementów głosowania większościowego.
Zapowiedziano również, że Polska Plus rozpoczyna systematyczną pracę polityczną. Podejmie wszystkie wyzwania wynikające z najbliższego kalendarza politycznego. Jeszcze w tym roku przedstawi propozycję alternatywnego wobec propozycji PO i PiS, centroprawicowego kandydata na Prezydenta RP, wystawi swoje listy w wyborach samorządowych, a w roku przyszłym w wyborach parlamentarnych. W tym celu do połowy 2010 roku odbędzie się I Zjazd partii, który wybierze już kadencyjne władze i podejmie najważniejsze decyzje wyborcze.
Więcej informacji na stronie Polski Plus, niezależnej centroprawicy, patrz tutaj.
[Fot. Ryszard Nikiel]

wtorek, 5 stycznia 2010

Święto Trzech Króli – wolnym od pracy?

Święto Objawienia Pańskiego zwane także w Polsce świętem Trzech Króli, obchodzone 6 stycznia, jest jednym z najważniejszych świąt i należy do pierwszych ustanowionych przez Kościół. Dzień wolny w to święto zniósł w 1960 roku - Władysław Gomułka, I sekretarz PZPR. Od dwóch lat bezskutecznie wnoszone są kolejne obywatelskie inicjatywy ustawodawcze dotyczące przywrócenia święta, jako dnia wolnego od pracy...
Trzej Królowie – w tradycji chrześcijańskiej to trzej Mędrcy ze Wschodu (magowie, kapłani bądź astrologowie), którzy udali się do Betlejem, aby oddać pokłon narodzonemu Jezusowi. Biblia nie wymienia ich imion; w zachodnim chrześcijaństwie popularny jest jednak pogląd, że ich imiona to: Kacper, Melchior Baltazar. Pamiątką tej historii jest liturgia uroczystości Objawienia Pańskiego, w Polsce nazywana też świętem Trzech Króli. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wyznaczała ona początek roku liturgicznego. W niektórych regionach Polski czas pomiędzy Bożym Narodzeniem a świętem Trzech Króli był uważany za tak bardzo święty, że powstrzymywano się w tym czasie od ciężkich prac.

darmowy hosting obrazków
Święto Objawienia Pańskiego w kościele wschodnim znane jest już w III wieku, natomiast w kościele obrządku zachodniego obchodzimy je od schyłku IV wieku. Kościół wschodni łączył uroczystość Trzech Króli z Bożym Narodzeniem, obchodzonym jednocześnie jako uroczystość Epifanii, czyli zjawienia się Boga na ziemi w tajemnicy wcielenia. Natomiast w kościele rzymskim Trzech Króli jest świętem niezależnym od Bożego Narodzenia.
Opis pokłonu Trzech Króli znajduje się w Ewangelii św. Mateusza (Mt 2, 1-12). Ma swoją symbolikę: jest pokłonem świata pogan, i ludzi w ogóle, przed Bogiem Wcielonym. Wśród takiej rodziny ludzkiej narodził się Chrystus ze swą zbawczą misją, a ona w swych przedstawicielach przybyła z różnych stron, aby złożyć mu hołd. Dlatego w tradycji chrześcijańskiej jeden z magów jest czarnoskóry (od XIV w.). Uniwersalność zbawienia, ponad wszelkimi podziałami, zaakcentowana jest poprzez samą nazwę święta, jego wysoką rangę w kościele oraz wszystkie teksty liturgii tego dnia.
Ewangeliczna historia Trzech Króli opowiada o trzech cudzoziemcach, którzy, wiedzeni gwiazdą, wyruszyli w drogę do Betlejem, które wyznaczyli jako miejsce narodzin na podstawie proroctwa w Księdze Micheasza (Mi 5, 1), aby złożyć pokłon narodzonemu królowi żydowskiemu. Po drodze wstąpili na dwór Heroda. Ten, usłyszawszy nowinę, w narodzonym upatrywał rywala. Mędrcy, odnalazłszy stajenkę betlejemską, ofiarowali Dzieciątku Jezus, swoje dary, które należały wówczas do najcenniejszych: mirrę, złoto i kadzidło. Następnie otrzymawszy podczas snu wskazówkę, aby nie wracali do Heroda, trzej pielgrzymi wyruszyli z powrotem do swych krajów inną drogą.
Zwyczaj święcenia tego dnia złota i kadzidła wykształcił się na przełomie wieków XV i XVI. Poświęcanym kadzidłem, którym była żywica z jałowca, okadzano domy i obejście, co miało zabezpieczyć je przed chorobami i nieszczęściami. Znany był też zwyczaj chodzenia dzieci z gwiazdą, które pukając do domów, otrzymywały rogale, zwane "szczodrakami". Śpiewano przy tym kolędy o Trzech Królach. Przed kościołami stały stragany, sprzedawano kadzidło i kredę.
Od XVIII wieku upowszechnił się także zwyczaj święcenia kredy, którą zwyczajowo w święto Trzech Króli na drzwiach wejściowych w domach katolickich pisano litery: K+M+B+ oraz datę bieżącego roku. Zwyczaj ten, znany również w czasach obecnych, jest błędną interpretacją łacińskiej inskrypcji CMB Christus Mansionem Benedicat (Niech Chrystus błogosławi temu domowi), choć święty Augustyn tłumaczy je jako Christus Multorum Benefactor (Chrystus dobroczyńcą wielu). Legenda o "trzech królach" pojawiła się dopiero w średniowieczu, stąd dzisiejsze błędne odczytywanie tych liter jako imion Mędrców.

darmowy hosting obrazków
Znaczenie Święta Trzech Króli, potwierdza wielowiekowa tradycja traktowania dnia 6 stycznia w Polsce, jako dnia wolnego od pracy. Tego święta nie odważono się nawet zakwestionować po II wojnie światowej, zniesiono je dopiero decyzją Władysława Gomułki, który przeforsował w tej sprawie ustawę sejmu PRL z dnia 10 listopada 1960. Tą samą ustawą skreślono jako dzień wolny od pracy 15 sierpnia. Jednak w 1989 roku przywrócono dzień wolny w Święto Wniebowzięcia NMP. Po raz pierwszy oficjalnie, pomysł przywrócenia dnia wolnego od pracy w Trzech Króli, pojawił się w styczniu 2008 roku podczas spotkania opłatkowego prezydentów miast papieskich, czyli tych, które w czasie swojego pontyfikatu odwiedził papież Jan Paweł II.
Inicjatorem walki o przywrócenie dnia wolnego w święto Trzech Króli jest Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi. Dwukrotnie przygotował obywatelski projekt ustawy. Raz posłowie odrzucili go po pierwszym czytaniu w październiku 2008 r. (podpisało się pod nim 700 tys. osób). Drugi raz obywatelski projekt ustawy podpisany przez ponad milion osób przepadł w Sejmie w lipcu ubiegłego roku. Za każdym razem odrzucenie tych projektów, odbywało się z inicjatywy klubu PO.
Niebawem posłowie znów mają się zająć świętem. Wniesienie projektu ustawy w tej sprawie zapowiada tym razem rządzące PO. W zamian za nowe wolne z kodeksu pracy zniknąć ma zapis dający pracownikom dzień wolny za święto przypadające w sobotę. Tymczasem, wierni wciąż zastanawiają się - jak długo jeszcze koalicja rządząca zamierza zwlekać z przywróceniem tego święta narodowi i Polsce?
Kolęda Mędrcy Świata Monarchowie, patrz poniżej:


[Fot. Wikipedia]

niedziela, 3 stycznia 2010

Katechizm patriotyzmu

Z wielką radością przyjąłem pojawienie się nowej książki ks. Jarosława Wąsowicza (SDB) pt. „Tylko orły szybują nad granią... Historie polskie”. Zwłaszcza, że praca ta, przybliża tak wiele postaw autentycznego i szczerego polskiego patriotyzmu w połączeniu z głębokim wyznaniem wiary. Kreśli gotowe wzorce do naśladowania dla kolejnych generacji młodych Polaków, stając się swoistym katechizmem patriotyzmu.
Ta niewielka w swojej objętości książka, na którą składa się zbiór kazań Autora oraz odbytych pod jego przewodnictwem apeli poległych, posiada ogromną siłę przekazu wzmacniającego ducha zwłaszcza młodego czytelnika. Daje ona również świadectwo swoistej misji, jakiej Ks. Jarosław Wąsowicz poświęcił się w swojej pracy duszpasterskiej prowadzonej z młodzieżą.

darmowy hosting obrazków
Sam tytuł został zapożyczony z przemówienia Prymasa Stefana Wyszyńskiego, którego przesłanie jest tak bliskie pokoleniom Polaków, żyjącym w dobie komunistycznego zniewolenia:
„Tylko orły szybują nad granią
Tylko orłom nie straszna jest przepaść
Wolne ptaki wysoko latają
Już za chwilkę wylecimy z gniazda!”
W swojej przedmowie ks. Piotr Sosnowski (SDB) podkreśla, że Autor „odnosi się zarówno do wielkich - ogólnopolskich wydarzeń - jak również do historii małych ojczyzn, z ich lokalnymi bohaterami. Przywołuje szlachetne postawy takich postaci, jak: Jan Paweł II, św. Kazimierz, ks. Stanisław Staszic, ks. Jerzy Popiełuszko. Przybliża również osoby mało znane lub przez lata wymazywane z pamięci narodu, jak major Zygmunt Szendzielarz, Danuta Siedzikówna czy współcześni: Tadeusz Duffek, Adam Dydziński i Bogusław Duffek”. Ci ostatni, związani byli z Federacją Młodzieży Walczącej, do której w szkole średniej należał również ks. Wąsowicz.
„Szczególnym walorem publikacji jest umiejętne zaktualizowanie postaw moralnych przywoływanych osób. Niezłomność, jednoznaczność, miłość gotowa do najwyższych poświęceń, bezkompromisowość, to ponadczasowe i szczególnie akcentowane przez autora cechy. Lektura kazań pozwala uchwycić salezjańską wrażliwość kaznodziei, który przedstawia swoim słuchaczom i czytelnikom młodych bohaterów. Pięciu błogosławionych wychowanków z Poznania lub wspomniana Danuta Siedzikówna „Inka” uświadamiają nam, że patriotyzm nie mierzy się ilością lat życia” – podkreśla ks. Sosnowski (SDB).

darmowy hosting obrazków
W pracy tej wielokrotnie odnajdziemy również bardzo osobiste przesłanie Autora, zwłaszcza w kazaniach głoszonych nad grobami swoich przyjaciół z FMW. Jednak, wszystkie prezentowane na kartach tej książki patriotyczne i rocznicowe homilie składają się w jedną spójną całość patriotycznego kaznodziejstwa. Podane do tego są w sposób na tyle przystępny, że trafiają doskonale do serca młodego pokolenia Polaków, o czym niejednokrotnie miałem okazję się osobiście przekonać...
Autor książkę zadedykował m.in. swoim „Drogim Przyjaciołom z Federacji Młodzieży Walczącej i Salezjańskiego Ruchu Młodzieżowego”, a cały dochód ze sprzedaży zasili działalność wydawniczą SFMW. Wydano ją staraniem Stowarzyszenia FMW, Salezjańskiego Stowarzyszenia Wychowania Młodzieży, Salezjańskich Wspólnot Ewangelizacyjnych i Stowarzyszenia Kibiców Lechii Gdańsk „Lwy Północy”.
Niewielki nakład tej książki dostępny jest w Internecie, patrz tutaj.
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum Autora]

piątek, 1 stycznia 2010

„Czarny Czwartek” – film o Grudniu’70

16 lutego 2010 r. rozpoczną się w Gdyni zdjęcia plenerowe do „Czarnego czwartku" - pierwszego w historii polskiej kinematografii filmu fabularnego opowiadającego o masakrze grudniowej w 1970 roku. Zagrają w nim głównie trójmiejscy aktorzy, w epizodach będzie można również zobaczyć takie gwiazdy jak: Krystyna Janda, Wojciech Pszoniak oraz Piotr Fronczewski.

darmowy hosting obrazków
Autorami scenariusza, wiernie odtwarzającego tamte wydarzenia w oparciu o losy gdyńskiego stoczniowca Brunona Drywy (który 17 grudnia 1970 r. zginął od strzału w plecy) a także jego rodziny, oraz na podstawie licznych relacji i dokumentów są: Mirosław Piepka i Michał Pruski - dziennikarze, którzy jako kilkunastoletni chłopcy byli świadkami tragicznych wydarzeń w Gdańsku i w Gdyni.
- Czwartek 17 grudnia 1970 roku w Gdyni był na pewno najczarniejszym dniem w czasach PRL-u – mówi Michał Pruski. - Całe zło i okrucieństwo ówczesnej władzy, jej perfidia i nieliczenie się z obywatelami własnego kraju zogniskowały się w tym jednym dniu, kiedy niczego niespodziewających się ludzi zwabiono w pułapkę, by strzelać do nich jak do tarcz strzelniczych.
- Mniejsza o definicje – dodaje Mirosław Piepka - ale grudniowy dramat w Gdyni był zbrodnią ludobójstwa w całym złowrogim znaczeniu tego słowa. O ile w Gdańsku i Szczecinie wystąpienia robotników przybierały gwałtowny obrót, płonęły partyjne komitety, o tyle Gdynia była spokojna i wyważona. Władze miasta podpisały porozumienie z komitetem strajkowym, nie wypadła choćby jedna szyba z okna.
I dlatego, to właśnie gdyńską tragedię wybrali jako temat filmu, gdyż to właśnie tutaj - władza ludowa dopuściła się zbrodni ludobójstwa na stoczniowcach, którzy szli po prostu rano do pracy, po słynnym apelu radiowym Stanisława Kociołka.
Główną bohaterką filmu będzie żona jednej z pierwszych ofiar "czarnego czwartku" Stefania Drywa (w tej roli wystąpi krakowska aktorka Marta Honzatko), oraz jej rodzina - dwoje osieroconych dzieci jednego z gdyńskich portowców Brunona Drywy (zagra go aktor Teatru Wybrzeże Michał Kowalski).
Filmowcy chcą pokazać mało znane fakty dotyczące udziału w tamtych wydarzeniach, postaci takich jak Zenon Kliszko (współpracownik Władysława Gomułki) czy Jan Mariański (przewodniczący Rady Narodowej w Gdyni). Zamierzają też pokazać, że wbrew PRL-owskiej propagandzie, podczas pacyfikacji robotników, wojsko strzelało nie tylko w bruk, ale także do ludzi.
Film wyreżyseruje Antoni Krauze. Autorem zdjęć będzie Jacek Petrycki, a muzyki - Michał Lorenc. W filmie wystąpią m.in.: Cezary Rybiński, Grzegorz Gzyl, Tomasz Więcek, Bogdan Smagacki, Dorota Lulka i Grzegorz Wolf. W sumie zaangażowanych zostanie około 80 aktorów i setki statystów - cała ekipa liczyła będzie ok. 1 tys. osób w tym wojsko i grupy rekonstrukcji historycznej. Zdjęcia będą kręcone w 40 do 50 lokalizacjach w Gdyni i Warszawie. Najwięcej ujęć powstanie w okolicach przystanku SKM Gdynia Stocznia oraz na wzgórzu Św. Maksymiliana, w sąsiedztwie Urzędu Miejskiego.
Całkowity koszt produkcji filmu zamknie się w kwocie 8-10 mln złotych. Pieniądze pochodzić będą a z PISF, Gdyńskiego Funduszu Filmowego, Narodowego Centrum Kultury, IPN oraz od sponsorów. Premiera kinowa filmu planowana jest na przełomie października i listopada 2010 r. Telewizyjna premiera zaś odbędzie się w rocznicę wydarzeń grudniowych w Gdyni 17 grudnia 2010r.
Więcej informacji na stronie internetowej filmu, patrz tutaj.
[Fot. Archiwum]