środa, 27 kwietnia 2011

Geneza „Solidarności”

33 lata temu, 29 kwietnia 1978 roku w Gdańsku został powołany Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Inicjatywa ta nawiązywała do WZZ powstałych 21 lutego 1978 roku na Śląsku, ale to jednak gdańscy działacze WZZ pokierowali wielkim zrywem robotniczym z sierpnia 1980 roku i doprowadzili do powstania NSZZ „Solidarność”.
darmowy hosting obrazków

Joanna Duda-Gwiazda w biuletynie MKZ NSZZ „Solidarność” z 1981 r. pisze m.in.: „W przeddzień 1 maja 1978 r. Andrzej Gwiazda – inż. Elektronik z Elmoru, Antoni Sokołowski – spawacz zwolniony ze Stoczni Gdańskiej w 1976 i Krzysztof Wyszkowski – stolarz zatrudniony w Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Młodych”, podpisali deklarację powołującą Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża”.

„Społeczeństwo musi wywalczyć sobie prawo do demokratycznego kierowania swoim państwem. (...) Pamiętając tragiczne doświadczenia grudnia 1970, opierając się na oczekiwaniach licznych grup i środowisk społeczeństwa Wybrzeża, podejmujemy śląską inicjatywę tworzenia wolnych związków zawodowych. Dziś, w przededniu 1 maja, święta od ponad 80 lat symbolizującego walkę o prawa robotnicze, powołujemy Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Celem Wolnych Związków Zawodowych jest organizacja obrony interesów ekonomicznych, prawnych i humanitarnych pracowników. Wolne Związki Zawodowe deklarują swą pomoc i opiekę wszystkim pracownikom bez różnicy przekonań czy kwalifikacji" – czytamy w deklaracji założycielskiej WZZ.

Historycy, którzy zajmują się problematyką opozycji demokratycznej są zgodni, że źródłem powstania WZZ były wydarzenia Grudnia 1970 r. na Wybrzeżu. – Idea WZZ nie narodziła się w Warszawie tylko podczas Grudnia‘ 70. Wiedzieliśmy, że wszystkie zmiany muszą zostać dokonane z udziałem robotników – podkreśla Krzysztof Wyszkowski.

Wyłom w systemie

Wolne Związki Zawodowe działały niezależnie od socjalistycznego państwa. Wkrótce, obok struktur działających na Śląsku i Wybrzeżu, powstały w październiku WZZ w Szczecinie. Niestety, władzom udało się spacyfikować w zarodku podobne inicjatywy w Wałbrzychu, Gmiechowie, Łodzi, Krakowie, Radomiu i Częstochowie. SB dezintegrowała i ze szczególną wnikliwością penetrowała wolne związki, które stając w obronie praw robotniczych i obywatelskich, podważały w sposób szczególny podstawę istnienia ustroju sprawiedliwości dziejowej. W wychodzącym na Wybrzeżu biuletynie pt. "Robotnik Wybrzeża", czytamy m.in.:

„W PRL istnieją potężne związki zawodowe zrzeszające miliony pracowników, dysponujące własną prasą, funduszami, lokalami. Mimo to, co kilka lat robotnicy wychodzą na ulice i w gwałtowny sposób dopominają się o swoje prawa, narażając się na ataki MO i późniejsze represje. Nawet duże grupy pracowników w przypadku konfliktu z administracją są bezsilne i osamotnione. Sytuacja pojedynczego pracownika skrzywdzonego czy oszukanego jest jeszcze trudniejsza.

(...) Nie stawiamy sobie celów politycznych, nie narzucamy naszym członkom, współpracownikom i sympatykom określonych poglądów politycznych i światopoglądowych, nie dążymy do objęcia władzy. Zdajemy sobie jednak spraw, że nie unikniemy zarzutu o prowadzenie działalności politycznej. Zakres spraw, które u nas traktuje się jako sprawy polityczne jest bowiem niezmiernie szeroki i obejmuje prawie wszystko za wyjątkiem wycieczek na grzyby.

(...) Nasza działalność jest legalna i zgodna z prawem. Każdy człowiek ma naturalne prawo do obrony, do sprawiedliwości i do godnego życia - gwarantuje nam to Konstytucja PRL oraz międzynarodowe konwencje i umowy dotyczące praw ludzkich i obywatelskich. Działalność związkowa jest pod szczególną ochroną prawną”.

za: Dlaczego założyliśmy WZZ?, „Robotnik Wybrzeża”, nr 1, z 1 sierpnia 1978, s. 1.
darmowy hosting obrazków

Formuła oraz koncepcja działalności ponad podziałami, wola niesienia pomocy robotnikom wywołała szczególne zaniepokojenie wśród komunistycznych władz nie tylko w kraju, ale również w Moskwie. Znany historyk Sławomir Cenckiewicz, m.in. w swoim artykule pt. „Gęgacze i cisi” opublikowanym przed rokiem na łamach tygodnika WPROST, cytuje wypowiedź Piotra Kostikowa, w latach 1964-1980 szefa sektora Polski Wydziału Łączności z Bratnimi Partiami Krajów Socjalistycznych KC KPZR, który w swoich wspomnieniach pisał m.in.:

„Z uwagą na przykład odnotowaliśmy już w (kwietniu) 1978 roku powstanie Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych. Dowiedzieliśmy się potem, że kolportowane są niezależne pisma, że bezpieczeństwo dokonało aresztowań. Bardzo nas to przestraszyło. Bardziej niż znane nam wcześniej działania Komitetu Obrony Robotników i może w założeniu szlachetna, ale odosobniona działalność młodych i starszych przedstawicieli kręgów intelektualnych wśród robotników Radomia, Ursusa i innych miejscowości dotkniętych represjami po czerwcu 1976 roku. Doniesienia naszej bezpieki o działalności Kuronia, Michnika, Modzelewskiego czy Moczulskiego nie robiły silniejszego wrażenia, jakby spowszedniały (...).

Dopiero wiadomości o Wolnych Związkach Zawodowych zaalarmowały naszych szefów. (...) Nasi szefowie sformułowali taką tezę: ten ruch jest niebezpieczny, już same nazwy – wolne związki zawodowe czy komitety obrony robotników – są dynamitem. Ruch jest niebezpieczny, bo wraca do początku wieku, do korzeni rewolucji społecznej. Tę niewiarygodną tezę sformułowano u nas jeszcze w latach 70. Krył się za nią strach przed... rewolucją. Nie poprzestano na teorii, na użytek wewnętrzny Związku Radzieckiego poszły polecenia o zaostrzeniu represji, obserwacji, ściganiu sił podejmujących działania przeciw państwu radzieckiemu. U nas jeszcze nikt nie pomyślał o wolnych związkach, ale już rozstawiano posterunki".

Nie byłoby Solidarności bez gdańskich WZZ

Działalność WZZ w latach 1978-1980 koncentrowała się wokół obrony praw pracowniczych i związkowych, organizacji obchodów rocznicowych Grudnia’70 i wydawania niezależnej prasy. WZZ wydały siedem numerów „Robotnika Wybrzeża" i około dziesięciu ulotek, w tym wydawnictwo zatytułowane „Placówka”, kolportowane następnie na kaszubskich wsiach. Pisano w nich o sprawach codziennych. Stałym tematem były prawa pracownicze i związkowe. Na łamach „Robotnika Wybrzeża" przybliżano również treść konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy oraz relacjonowano represje wymierzone w działaczy opozycji.




Kiedy władze PRL ogłosiły 1 lipca 1980 r. podwyżkę cen żywności, wywołało to falę strajków. Dyrekcje zakładów rozpoczęły zwalnianie „niepokornych". 7 sierpnia 1980 r. zwolniono z pracy w Stoczni Gdańskiej im. Lenina Annę Walentynowicz, działaczkę WZZ. Kilka dni później na zebraniu Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Bogdan Borusewicz zaproponował wywołanie strajku w trójmiejskich stoczniach. Rozpoczęcia akcji strajkowej w stoczni gdańskiej, 14 sierpnia 1980 r. podjęli się członkowie WZZ – Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński. Strajk w gdyńskiej stoczni im. Komuny Paryskiej zorganizował inny działacz WZZ - Andrzej Kołodziej i to podczas swojego pierwszego dnia pracy w tej stoczni. Wkrótce powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy na czele którego stanął inny członek WZZ, Lech Wałęsa.

A zatem na realizację podstawowego celu, jaki stawiały sobie Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża, przyszło czekać zaledwie dwa lata, kiedy to w sierpniu 1980 r. Międzyzakładowy Komitet Strajkowy zmusił władze do wyrażenia zgody na powstanie niezależnych związków zawodowych. Była to niewątpliwa zasługa gdańskich działaczy WZZ, którzy odegrali decydującą rolę w dziele powstania „Solidarności".

Mariusz A. Roman

Czytaj również:

Sławomir Cenckiewicz, „Gęgacze i Cisi”, patrz tutaj.

Antoni J. Wręga, „Transparentność spraw sekretnych”, patrz tutaj.

[Na załączonych zdjęciach: Składanie wieńców pod bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina, zorganizowane przez WZZ w dniu 16 grudnia 1979 roku; Pierwszy numer „Robotnika Wybrzeża” z 1 sierpnia 1978].

sobota, 23 kwietnia 2011

Na Zmartwychwstanie Pańskie

Wielkanocną Tajemnicę Zmartwychwstania Pańskiego stara się Kościół przedstawiać w języku symboli. Trzy wielkie symbole dominują w liturgii wielkanocnej: światło, woda i „pieśń nowa" — Alleluja. Tych, którzy czekają w nocy wielkanocnej w ciemnym kościele na światło wielkanocne, winna ogarnąć otucha, że Bóg zna tę czarną noc. Pośrodku niej zapalił już swoje światło: „Lumen Christi" — „Deo gratias".
darmowy hosting obrazków

Dopiero noc nas poucza, co znaczy światło. Jest to jasność, ciepło, życie, jest to wizja przyszłego, eschatologicznego święta światłości, jest to przeczucie stołu weselnego u Boga. Czy zasiądę wraz z Nim do stołu? Czy mojej lampce starczy oliwy, abym włączył się do orszaku weselnego Boskiego Oblubieńca?

Drugim wielkanocnym elementem jest woda, którą zaślubia niejako światło przez trzykrotne zanurzenie w niej świecy wielkanocnej. Woda symbolizuje bogactwa ziemi. Noc wielkanocna chce nam powiedzieć, że istnieje źródło wody ponad wszystkie źródła ziemi, źródło najcudowniejsze, źródło przebitego boku Jezusa. W czasie chrztu płynie to źródło z Krzyża Chrystusowego jako potężna rzeka łaski przez cały Kościół i „raduje miasto Boże" (Ps 45, 5).

Trzecim wielkanocnym elementem jest „pieśń nowa" — Alleluja. Alleluja to po prostu radość, która samą siebie śpiewa, radość, pragnąca wyrazić to, czego słowa nie mogą wyrazić. Alleluja — ów trzeci element symbolicznego dramatu liturgii wielkanocnej — to przecież w zasadzie sam człowiek, w którym tkwi owa dziwna niemożność śpiewu i radowania się Człowiek mający jednak taką perspektywę! Czyż naprawdę w tym dniu Zmartwychwstania Pańskiego nie potrafimy choć raz zapomnieć o wszystkim, co nędzne i małe, wobec tej ogromnej, wspaniałej szansy naszego Jutra, szansy danej nam już dziś. w sposób tajemniczy tkwiącej w człowieku?

(Rozważania kard. Josepha Ratzingera, obecnie Papieża Benedykta XVI, z 1979 roku.)


Radujmy się, bo Pan zmartwychwstał!
darmowy hosting obrazków

Niech zmartwychwstały Chrystus, Zwycięzca śmierci
Rozproszy wszelkie zwątpienia i zmartwienia
Niech wskrzesi w nas wiarę i nadzieję
Oraz bezgraniczną ufność ku Niemu
Niech napełni nas prawdziwym pokojem

Błogosławionych Świąt Wielkiej Nocy!

Z okazji Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa składamy serdeczne życzenia obfitości wszelkich Łask Bożych oraz pogłębiania poczucia obecności Zmartwychwstałego w naszym życiu.

Dominus sit in cordibus Vestris!

życzy

Mariusz A. Roman z Rodziną


Na ten święty czas, polecamy również Orędzie Wielkanocne (łac. Exultet), patrz poniżej:






[Fot. Archiwum Autora]

środa, 20 kwietnia 2011

Wejherowska Golgota

Miejscem szczególnym w okresie Wielkiego Postu, a zwłaszcza Wielkiego Tygodnia, jest Kalwaria Wejherowska – jedno z piękniejszych polskich sanktuariów pasyjnych. Od 2008 roku Misternicy Kaszubscy inscenizują w Niedzielę Palmową wjazd Jezusa do Jerozolimy, a od 2002 r. – Misterium Męki Pańskiej w Wielki Piątek.
darmowy hosting obrazków

Wejherowskie „Misterium Męki Pańskiej” stanowi połączenie uroczystości religijnej z inscenizacją teatralną. Trwa dwie godziny i szczegółowo przedstawia ostatnie godziny z życia Chrystusa. Reżyserem widowiska jest Wojciech Rybakowski, muzykę do niego skomponował Cezary Paciorek, a inspirowane Nowym Testamentem rozważania napisał Tomasz Pohl. Opiekę duchową nad Misterium sprawuje kustosz Kalwarii Wejherowskiej, organizacyjnie czuwa nad inscenizacją Wejherowskie Centrum Kultury.
darmowy hosting obrazków

Aktorom - mimo amatorskiego statusu, udało się nadać temu misterium wysokie walory duchowe i artystyczne. Wielkie wrażenie na widzach wywiera szczególnie moment przybicia Jezusa do krzyża i scena jego śmierci. Pasje wystawiane są corocznie od 2002 r.. i gromadzące zawsze kilka tysięcy wiernych. Misterium rozpoczyna się przy kapliczce Pałac Piłata. Trwa około dwóch godzin.
darmowy hosting obrazków

W tym roku misterium zostanie wystawione dwukrotnie. Pierwsza inscenizacja odbyła się w Niedzielę Palmową (17 kwietnia 2011 r.), a kolejna odbędzie się w Wielki Piątek (22 kwietnia 2011 r.) o godz. 10.00.

Poniżej przedstawiam krótkie filmy z pierwszej w tym roku inscenizacji Wejherowskie Misterium Męki Pańskiej, patrz poniżej:







(MAR)

[Fot. M. Roman]

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Teatr TVP: „Czarnobyl. Cztery dni w kwietniu”

Dokładnie w 25 rocznicę katastrofy reaktora jądrowego w Czarnobylu Scena Faktu Teatru Telewizji zaprezentuje dzisiaj spektakl opowiadający o pierwszych dniach po wybuchu, kiedy plotki zastępowały brak oficjalnych informacji (najpierw o katastrofie, potem o jej rozmiarach), a zdrowie i życie ludzi ważyło dla komunistycznych władz mniej niż dobre stosunki z bratnim mocarstwem. Inscenizacja "Czarnobyl. Cztery dni w kwietniu", zostanie wyemitowana w poniedziałek, 18 kwietnia o godz. 22.05 w TVP 1.

darmowy hosting obrazków

Rok 1986. Noc z 25. na 26 kwietnia. W elektrowni w Czarnobylu na Ukrainie, kilkadziesiąt kilometrów od Kijowa, dochodzi do eksplozji reaktora atomowego. Świat dowiaduje się o tym nie z radzieckich oficjalnych komunikatów, lecz dzięki urządzeniom pomiarowym, zainstalowanym w różnych częściach Europy, nad którymi przeszła radioaktywna chmura.

Akcja spektaklu obejmuje pierwsze cztery dni po katastrofie. W Polsce, władze komunistyczne stają przed dylematem: co zrobić? Jak się zachować w sytuacji kryzysowej, aby – z jednej strony – zapobiec możliwym, tragicznym skutkom skażenia promieniotwórczego, a z drugiej - nie narazić się Moskwie.

darmowy hosting obrazków

Autorzy pokazują rozwój sytuacji z kilku perspektyw. Profesora Jaworowskiego z Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie (Zbigniew Zamachowski), próbującego przekonać polityków do wystosowania komunikatu do narodu z instrukcją postępowania w obliczu skażenia powietrza i wody, nakazem podania dzieciom płynu Lugola oraz odwołania pochodów 1-majowych. Lekarzy i podopiecznych stołecznego Centrum Zdrowia Dziecka; ekipy kolarzy pod wodzą trenera Szurkowskiego (Marek Włodarczyk), zmuszanych do wyjazdu do Kijowa, gdzie mieli wziąć udział w rozpoczęciu prestiżowego dla władz Wyścigu Pokoju, oraz korespondentów moskiewskiego oddziału PAP, którzy zamiast o katastrofie, muszą informować o przygotowaniach do zbliżających się obchodów święta ludzi pracy.

Sprawa Czarnobyla to dla twórców przedstawienia przykład dramatu ludzkiego, wynikającego z braku dostępu do rzetelnej, prawdziwej informacji. Okazało się bowiem wkrótce po katastrofie, że to nie sam wybuch, ale brak natychmiastowej informacji i otwartej reakcji władz zagrożonych państw, zaważył na losach tysięcy ludzi. Tym bardziej, że rzeczywistość dopisała własny kontekst w postaci niedawnej katastrofy reaktora jądrowego w Fukuszimie.

darmowy hosting obrazków

Przypomnijmy, Scena Faktu pojawiła się w Teatrze Telewizji na początku lat 60-tych i była w nim stale obecna do początku lat 90-tych. Po kilkunastu latach przerwy, pierwszy na realizację tego rodzaju przedstawienia zdecydował się w 2007 roku Ryszard Bugajski, scenarzysta i reżyser „Śmierci rotmistrza Pilackiego”. I jak dotychczas każda premierowa emisja Sceny Faktu gromadziła bardzo dużą widownię, która z ogromnym zainteresowaniem przyjęła powrót na antenę tego typu inscenizacji. Do końca bieżącego roku zobaczymy kolejne, niestety tylko dwie odsłaniające białe plamy naszej historii – premiery Sceny Faktu. Pierwszą z nich jest właśnie "Czarnobyl. Cztery dni w kwietniu" Drugi spektakl pokazany zostanie dopiero jesienią. To "Kontrym" według powieści Marka Pruchniewskiego, w reżyserii Marcina Fischera.

Krótki filmowy zwiastun wiosennych premier prezentowanych w Teatrze Telewizji, patrz poniżej:


Mariusz A. Roman

[Fot. TVP/Jan Bogacz]

wtorek, 12 kwietnia 2011

Katyń: rozstrzelana armia

Niemal połowa korpusu oficerskiego II RP została przed 71 laty bestialsko wymordowana przez Sowietów w jednej z najstraszniejszych zbrodni II wojny światowej. To, co określamy wspólnym terminem „Zbrodni Katyńskiej”, dotyczy rozstrzelanych jeńców z trzech obozów: z Kozielska w Katyniu, Starobielska w Charkowie, Ostaszkowa w Kalininie (dziś Twer) i pochowanych w Miednoje oraz więźniów politycznych straconych w Kuropatach na Białorusi i Bykowni na Ukrainie. Razem, przeszło 20 tys. ludzi.

17 września 1939 r. Armia Czerwona wkroczyła do Polski, by pomóc niemieckiemu sojusznikowi w dobiciu Rzeczpospolitej – państwa, które Wiaczesław Mołotow, sowiecki minister spraw zagranicznych, określił mianem „pokracznego bękarta traktatu wersalskiego”. W sowieckiej niewoli znaleźli się żołnierze, oficerowie i policjanci. Poddano ich ścisłej inwigilacji. Ławrentij Beria, szef NKWD, na początku marca 1940 r. sporządził dla Stalina notatkę, w której czytamy: „są zapalonymi wrogami (polscy jeńcy – przyp. autora) władzy radzieckiej, pełnymi nienawiści do ustroju sowieckiego (...). Każdy z nich niecierpliwie oczekuje zwolnienia, aby mieć możliwość aktywnego włączenia do walki przeciwko władzy sowieckiej”. Wyrok zapadł. Sowieccy przywódcy postanowili zastosować wobec Polaków „ostateczne rozwiązanie”.

darmowy hosting obrazków

Od początku kwietnia do maja 1940 r. trwało systematyczne i planowe zabijanie oficerów. Dla bezpieczeństwa pętano ręce skazańców drutem kolczastym i zabijano strzałem w tył głowy. 13 kwietniu 1943 radio berlińskie nadało sensacyjny komunikat, informujący, że „miejscowa ludność wskazała miejsce tajnych egzekucji masowych, wykonywanych przez bolszewików i gdzie NKWD wymordowało (...) polskich oficerów”. Moment ujawnienia zbrodni nie był oczywiście przypadkowy i wynikał z politycznej kalkulacji. Goebbels, osobiście kierujący akcją propagandową, liczył bowiem, że wobec wyraźnych symptomów zaostrzenia stosunków polsko-sowieckich uda się, rozgrywając kartę katyńską, doprowadzić do ich zerwania. Co jak wiemy z historii stało się wkrótce faktem.

darmowy hosting obrazków

Lasek katyński miał być grobem nie tylko tysięcy polskich oficerów, ale miał oczywiście także swój szerszy wymiar. Był częścią wspólnego planu, jaki sowiecki komunizm z bratnim niemieckim faszyzmem przygotował pod koniec 1939 r. Chodziło w nim o unicestwienie narodu polskiego. Przecież większość pomordowanych przez sowieckich oprawców żołnierzy to byli oficerowie rezerwy. W życiu cywilnym – profesorowie, naukowcy, lekarze, nauczyciele. Trzon naszej polskiej inteligencji. Katyń jest zatem również symbolem, setek tysięcy Polaków pomordowanych w ramach tego planu w sowieckich stepach, tajgach i łagrach.

Cała sprawa nie była dla władz polskich całkowitym zaskoczeniem. Pierwsze wiadomości o losach oficerów z Kozielska dostarczyli w czerwcu 1940 r. „Muszkieterowie” z polskiej organizacji konspiracyjnej o charakterze wywiadowczym. Były to jednak wiadomości na tyle bulwersujące, iż nie uznano ich wiarygodności. Potwierdzenie uzyskano już w grudniu 1941 r., gdy po zajęciu Katynia przez wojska niemieckie udało się, za pomocą tajnej misji ZWZ, przeprowadzić na miejscu zaimprowizowaną wizję lokalną. W dalszym ciągu łudzono się jednak co do rozmiarów zbrodni, starając się przynajmniej odszukać jeńców z Ostaszkowa i Starobielska. Przedstawiciele polskich władz wielokrotnie interweniowali w tej sprawie, a odpowiedzi udzielał nawet sam Stalin. Ich absurdalność musiała być dla osób znających co nieco sowieckie realia wręcz złowrogo oczywista: „uciekli (...) choćby do Mandżurii; Na co mam ich trzymać? Być może znajdują się w obozach na terenach, które Niemcy zajęli, rozbiegli się”.

darmowy hosting obrazków

Tymczasem, świat zachodni milczał w imię pragmatycznych celów - alianci potrzebowali jednego zbrodniarza do walki z drugim. Po wojnie sowieci – zresztą konsekwentnie – obarczali winą za zbrodnie Niemców. W czasie rozprawy przed Trybunałem Norymberskim gen. Rudenko, główny prokurator sowiecki, oskarżył Niemców o agresję na Polskę i politykę eksterminacji. Herman Goering gdy to usłyszał zerwał słuchawki, a dzień później powiedział: ”Nie sądziłem, że Rosjanie będą na tyle bezczelni, aby wspominać o Polsce”. Rosjanom nie udało się obwinić Niemców za Katyń. W rezultacie sprawa spadła z wokandy. Winston Churchill w opublikowanych w 1950 r. pamiętnikach napisał: „zainteresowane zwycięskie rządy zadecydowały, że sprawa powinna być pominięta i zbrodnia katyńska nigdy nie została wyjaśniona”.

Dopiero 13 kwietnia 1990 r. agencja TASS ogłosiła lakoniczną informację, w której przyznano, że masakry dopuściła się NKWD. Dwa lata później polskie władze otrzymały kopię wielu przechowywanych na Kremlu materiałów dokumentujących zbrodnię. Jest to jednak wciąż czuły punkt w stosunkach polsko-rosyjskich, a w państwie Putina nie brakuje chętnych do podważania autentyczności i charakteru tej zbrodni, dla nas Polaków wciąż zbrodni nie wyjaśnionej do końca i nie nazwanej po imieniu – zbrodnią ludobójstwa.

Polecam również, utwór Andrzeja Kołakowskiego, „Katyń”, patrz poniżej:


Mariusz A. Roman

[Fot. Archiwum]

sobota, 9 kwietnia 2011

Upamiętnienie dwóch tragedii

Na budynku siedziby związku Solidarność w Gdańsku miał zawisnąć w piątek baner upamiętniający rocznicę dwóch tragedii: Katyńskiej z 1940 oraz Smoleńskiej z 2010. Jego autorami są: kibice piłkarscy oraz dawni działacze Federacji Młodzieży Walczącej. Niestety, na przeszkodzie stanął silny wiatr i ostatecznie okolicznościowy baner zawieszono w sobotę.

darmowy hosting obrazków

Baner nawiązujący do zbrodni katyńskiej i katastrofy smoleńskiej budził od kilku dni wzbudzał poruszenie i kontrowersje w mediach, w świecie polityki i co najdziwniejsze wśród związkowców. Na banerze widnieje jedna z czaszek znalezionych w Katyniu oraz fragment szachownicy z rozbitego samolotu, ponad którymi umieszczono napis "Zbrodnia i Kłamstwo".

Całą akcję zorganizowali kibice ze stowarzyszenia Lwy Północy oraz dawni działacze Federacji Młodzieży Walczącej, przy wsparciu Zarządu Regionalnego NSZZ „Solidarność”. Pomysłodawcy i twórcy twierdzą, że baner nawiązując do dwóch wielkich tragedii, miał skłaniać do refleksji.

darmowy hosting obrazków

Piątkowe uroczystości zakończyło spotkanie zebranych (m.in.: kibice, działacze dawnej opozycji) w siedzibie gdańskiej „Solidarności”, gdzie o „Żołnierzach Wyklętych”, ucieleśniających polski patriotyzm i niezależne myślenie, mówiła Anna Kołakowska, najmłodszy więzień stanu wojennego (skazana jako maturzystka na trzy lata więzienia i rok pozbawienia praw publicznych). Była także relegowana ze szkoły. Gośćmi honorowymi byli ostatni żyjący żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych.

darmowy hosting obrazków

Całość obchodów zamknął recital pieśni patriotycznych w wykonaniu gdańskiego barda - Andrzeja Kołakowskiego. Wyjątki z tego koncertu, patrz poniżej:




W sobotę wiatr już nieco zelżał, w rezultacie w późnych godzinach popołudniowych baner zawisł ostatecznie na budynku Solidarności w Gdańsku.

Mariusz A. Roman

[Fot. M. Roman]

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Film "Krzyż" w Gdańsku

Gdański Oddział Terytorialny Stowarzyszenia Solidarni 2010 zaprasza w dniu dzisiejszym na pokaz najnowszego filmu Ewy Stankiewicz, zrealizowanego we współpracy z Janem Pospieszalskim pt. "Krzyż" (kontynuacja "Solidarnych 2010"), który odbędzie się 4 kwietnia (poniedziałek) o godz. 18:00 w sali BHP na terenie Stoczni Gdańskiej (Gdańsk, ul. Doki 1).

darmowy hosting obrazków

Jedna z najzdolniejszych polskich reżyserek młodego pokolenia i znany z Warto rozmawiać dziennikarz opowiadają o wydarzeniach na Krakowskim Przedmieściu które przez wiele tygodni emocjonowały Polaków. Jednak ich obraz nie ma nic wspólnego z powierzchownymi relacjami dziennikarskimi. Cierpliwie z wytrwałością przyglądają się wszystkim wydarzeniom i ich bohaterom, dzięki czemu zapis nie jest banalny i wykrzywiony, a prawda o tym, co się stało, jest bardziej złożona.

Znakomita reżyseria i koncepcja realizatorska, bogaty unikatowy materiał, formuła, która trzyma widza w napięciu oraz elektryzujący temat składają się na absolutnie wyjątkowy film, wobec którego nie można przejść obojętnie. Tak pełnego obrazu spotkań pod krzyżem nie pokazały żadne wiadomości, nie przekazała żadna gazeta. Książka dołączona do płyty zawiera wywiad rzekę z twórcami Krzyża – między innymi o cenie, jaką przyszło im zapłacić za Solidarnych 2010, oraz o roli wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu w najnowszej historii Polski.

Książka wraz z filmem dostępna już w Internecie, patrz tutaj.

Polecamy również urywki z Konferencji inaugurującej dystrybucję filmu "Krzyż", patrz tutajżej:


Zapowiedź filmu, patrz poniżej:


Po gdańskiej projekcji będzie miała miejsce dyskusja z udziałem członków Stowarzyszenia Solidarni 2010 oraz Stowarzyszenia Godność.

Mariusz A. Roman

[Fot. Archiwum]

sobota, 2 kwietnia 2011

Papież Polak - niezapomniane chwile

Mija szósta rocznica śmierci Jana Pawła II. Spotkania z Ojcem Świętym były dla mnie zawsze ogromnym przeżyciem – nigdy nie spotkało mnie nic bardziej wzniosłego. Praktycznie wzrastałem i kształtowałem swoją osobowość w cieniu pontyfikatu Papieża Polaka.

Jako 9-letnie dziecko przeżyłem bardzo radośnie (jak wszyscy) moment wyboru Papieża Polaka. Było w tym coś niezwykłego, gdyż polskiego papieża przepowiadali wcześniej nie tylko poeci, ale także zwykli ludzie jak mój Ojciec. Pamiętam, zdjęcia Jego Świątobliwości wklejaliśmy wtedy do zeszytów od religii. Ludzie stali się jakby dla siebie inni, powróciła nadzieja na lepsza przyszłość...

darmowy hosting obrazków

Pełnoletność uzyskałem w 1987 roku, a więc w roku wizyty Jana Pawła II w Polsce. To były niezapomniane chwile: Gdynia, Zaspa, a nade wszystko Westerplatte, gdzie podczas spotkania z młodzieżą Ojciec Święty mówił nam o potrzebie posiadania jakiegoś własnego Westerplatte. Słowa te brzmiały niczym nakaz i ideowe credo, na mnie osobiście wywarły wrażenie na całe dalsze życie.

Czułem się bardzo dumny, że byłem wtedy w kościelnej służbie porządkowej. Choć upokarzany rewizjami przeprowadzanymi przez SB, nie mogąc przeciwdziałać temu, że funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa przebierają się za księży w pobliskim lasku na Westerplatte i wnikają w tłum, to jednak czułem się wolny jak nigdy wcześniej. Nie mogłem oprzeć się przeczuciu, że jest to powiew prawdziwej wolności, która nadeszła przecież już wkrótce.

darmowy hosting obrazków

W roku 1993 miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu Polaków na Litwie z Ojcem Świętym w kościele Św. Ducha w Wilnie przy cudownym obrazie Miłosierdzia Bożego. Po ukończeniu studiów, w 1995 r. pielgrzymowałem do Włoch i uczestniczyłem w audiencji na Watykanie. Wreszcie nadeszła wspaniała msza w 1999 r. na hipodromie w Sopocie, w której uczestniczyłem jako osoba w pełni dojrzała. A w tych dniach przygotowuję się do wzięcia udziału w pielgrzymce beatyfikacyjnej do Rzymu.

Polecam również krótkie, ważne filmy mówiące o przesłaniu Jana Pawła II - do nas Polaków, patrz poniżej:




Mariusz A. Roman

[Na załączonych zdjęciach: W „białej służbie” podczas spotkania z młodzieżą na Westerplatte w 1987 r. W widocznym po lewej lasku funkcjonariusze SB przebierali się za księży i wchodzili w tłum; Podczas spotkania Ojca Świętego z Polakami na Litwie w 1993 roku, w kościele Św. Ducha w Wilnie].