poniedziałek, 31 maja 2010

Sprawa „Projektu Łódź”

Fundacja „Projekt Łódź", powołana została przez grupę młodzieży akademickiej i środowiska byłej opozycji demokratycznej, od 2005 roku działa na rzecz ożywienia społecznej i gospodarczej aktywności obywateli Łodzi. Przed tygodniem Łodzią wstrząsnęła wiadomość o licznych zatrzymaniach działaczy z „PŁ” przez ABW.

darmowy hosting obrazków
Sprawa jest, co najmniej dziwna, Centrum im. Adama Smitha, pisze wprost o nielegalnym użyciu ABW, w swoim oświadczeniu, jakże wymownie zatytułowanym - „Łukaszenkizacja Rzeczypospolitej”, patrz tutaj.
Zastanawiającym jest, że do zatrzymania ludzi o nieposzlakowanej opinii społecznej, wcześniej niekaralnych, prowadzących działalność społeczną i samorządową, angażowany jest aparat mający dbać o bezpieczeństwo państwa i to akurat na kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi.
Traktowani są jak pospolici przestępcy i nie brane są pod uwagę ich dotychczasowe zasługi życiowe. Bulwersuje zwłaszcza nie zastosowanie środka zapobiegawczego wobec Sebastiana Rybarczyka (osoby nie karanej nigdy wcześniej, prowadzącej w latach 80-tych działalność niepodległościową, związanej na początku lat 90 z polskim wywiadem), na którego nałożono trzymiesięczną sankcję prokuratorską i osadzono w areszcie.
Czytaj również oświadczenie Projektu Łódź w tej sprawie, patrz tutaj.
Sprawa prowokuje do wysnucia pewnej analogii pomiędzy tym, jak podobne sytuacje traktowano w II RP i jak są traktowane w post-PRL, zwanym inaczej III RP.
II Rzeczpospolita
Sergiusz Piasecki, agent II Oddziału działający w Rosji Sowieckiej (patrz: „Bogom Nocy Równi”), wcześniej przemytnik działający na pograniczu polsko-sowieckim (patrz: „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”), człowiek walczący o Niepodległą, o którym ta potem nieco zapomniała (patrz: „Żywot Człowieka Rozbrojonego”), popełnił błąd w życiu..., ze zgryzoty i opuszczenia odreagował i dokonał rozboju z bronią w ręku - dostał za to wyrok śmierci.
Jednak wtedy odkryto-przypomniano, że przecież był agentem II. Pracował, ryzykował życiem dla Polski... Jak skazać na śmierć bohatera? W II RP to nie przeszło, został ułaskawiony i skazany na ciężkie więzienie w Świętym Krzyżu. W tym więzieniu, pomimo, że w Jego rodzinnym domu mówiono po rosyjsku, a sam Piasecki chodził do rosyjskich szkół, to jednak ujawnił się w nim wprost niesamowity talent pisarski. Na skrawkach gazet powstaje rękopis – „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy”, pisany po polsku, najlepszą z możliwych polszczyzn, chociaż sam Piasecki był samoukiem.
Napisana w ciężkim więzieniu powieść okazuje się hitem literackim, kilkakrotnie wydawana - wzbudza sensację. Polscy literaci wstawiają się za Piaseckim (zwłaszcza Wańkowicz) i w 1936 roku Piasecki wychodzi na wolność. Jest jednym z najbardziej poczytnych pisarzy nie tylko okresu międzywojennego, ale jest wciąż poczytny – jeszcze do dzisiaj...
Jego bohaterskie wyczyny na Wileńszczyźnie podczas okupacji to już inna historia... nie mająca istotnego dla sprawy wydźwięku, może tylko ten, że Piasecki swój błąd, najpiękniej jak mógł – odpokutował – dla Polski.
O Sergiuszu Piaseckim, można przeczytać więcej, patrz tutaj.
Post-PRL, nazywany III RP
Sebastian Rybarczyk, jeden z działaczy niepodległościowych, przyjaciel wielu z nas. Przeszliśmy z nim w drugiej połowie lat 80 niejedno. Na początku lat 90-tych pracuje w wywiadzie, jeździ pod przykrywką korespondenta wojennego m.in. na Kaukaz, jest w Wilnie, gdy sowieci strzelają pod wieżą telewizyjną, a potem w obleganym parlamencie litewskim. Wielokrotnie pewnie ryzykował własnym życiem – dla Polski, dla sprawy. Po latach (jeszcze niedawno), najczęściej można spotkać go w szpitalu, ma pewną dolegliwość, na którą nie ma póki co skutecznego lekarstwa.

darmowy hosting obrazków
Dzisiaj, tzn. przed tygodniem, jak donoszą media, dostał trzymiesięczną sankcję i osadzono go w areszcie, ale po kilku dniach przeniesiono do więziennego szpitala. Zatrzymano 7 czy 8 osób, wszystkich wypuszczono (najczęściej za poręczeniem majątkowym). Sebastiana zatrzymano, gdyż jak donoszą media, jest: „głównym podejrzanym”, „szefem grupy przestępczej”. A zarzuty: ktoś przywłaszczył sobie 500 PLN, kogoś, ponoć fikcyjnie zatrudniono... Ale ABW zatrzymało grupę działaczy z Projektu Łódź i to akurat przed wyborami samorządowymi. Przypadek? Dawno przestałem wierzyć w przypadki...
Wszystko to dzieje się w tym samym czasie, kiedy prawdziwi bandyci mający polską krew na rękach - opływają w luksusy, korzystają z prominenckich emerytur, próbują kreować się na przywódców bezkrwawej rewolucji. Wożeni są rządowymi samolotami na ogólnoświatowe uroczystości. Chyba wiecie, o kim piszę, nie trzeba wymieniać ich nazwisk.
Zamknięto jednego z cichych, bezimiennych, tak licznych bohaterów stanu wojennego, a mordercy Księdza Jerzego od dawna są na wolności. Sądy debatują czy Jaruzelski złamał prawo PRL, czy też nie – wprowadzając stan wojenny. Nikt nie zastanawia się nad tym, co warte było prawa okupacyjnego państwa. Nikt nie zrobi prostej analogii, nie porówna PRL do Generalnego Gubernatorstwa, bo wtedy by nie zastanawiano się nad tym, czy Jaruzelski złamał prawo PRL, czy też nie... Nie było by programów publicystycznych napastliwie oceniających film odsłaniający prawdziwe oblicze Jaruzelskiego.
Sebastian Rybarczyk dostał trzymiesięczna sankcję prokuratorską. „Szef grupy przestępczej”, właściciel dwupokojowego mieszkania w Łodzi i samochodu kupionego na kredyt zostawił żonę i córkę na pastwę bezlitosnej gawiedzi. Nikt nie pamięta, co zrobił wcześniej dla Polski. Przyjaciele najczęściej milczą, chowają głowę w piasek... Co zrobimy MY – dawni działacze FMW, NZS, PPN, SW, LDPN - z którymi współpracował Sebastian?
Krótka notatka biograficzna Sebastiana Rybarczyka, patrz tutaj.
Roman Kluska o nieuzasadnionych aresztowaniach, patrz poniżej:

Robert Gwiazdowski o nieuzasadnionych aresztowaniach, patrz poniżej:

Lech Jeziorny o nieuzasadnionych aresztowaniach, patrz poniżej:

Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum]

poniedziałek, 24 maja 2010

Apel o pomoc dla Wileńszczyzny

Zespół Parlamentarny na rzecz Przyjaznego Sąsiedztwa na Wschodzie zwrócił się z apelem do parlamentarzystów oraz wszystkich ludzi dobrej woli o finansowe wsparcie Polaków mieszkających na Litwie, na których nakładane są kary pieniężne za używanie języka polskiego. Posłowie informują, że wpłat można dokonywać na specjalne konto założone przez Związek Polaków na Litwie. Zebrane w ten sposób środki będą przeznaczane na zapłacenie kolejnych kar nakładanych na naszych rodaków z Wileńszczyzny.

darmowy hosting obrazków
Zespół wystosował list otwarty, w którym wyraża swoje zaniepokojenie kolejnymi przypadkami karania Polaków mieszkających na Litwie. Chodzi głównie o grzywny za wywieszanie przez naszych rodaków na ich prywatnych posesjach tablic z polskimi nazwami ulic, co gwarantuje im polsko-litewski traktat z 1994 r. oraz zapisy konwencji Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych i Europejska Karta Samorządowa. Litewska Inspekcja Językowa ukarała m.in. dyrektora solecznickiej zajezdni autobusowej za umieszczenie na autobusach litewskich i polskich opisów trasy. Wcześniej dwukrotnie ukarany został dyrektor administracji rejonu solecznickiego za polsko-litewskie napisy ulic.
"(...) Jesteśmy zaniepokojeni kolejnymi przypadkami nakładania kar finansowych przez litewską Inspekcję Języka Państwowego na przedstawicieli polskiej mniejszości za używanie języka ojczystego w napisach publicznych, w tym w nazwach ulic wywieszanych na domach prywatnych. Uważamy, że tego typu przejawy szykan wobec mniejszości nie powinny mieć miejsca w państwie, które jest członkiem Unii Europejskiej i deklaruje dobrosąsiedzkie relacje z Polską. Oczekujemy, że polski rząd podejmie zdecydowane działania, aby Polacy mieszkający od pokoleń na Wileńszczyźnie mieli możliwość – jaką w Polsce ma mniejszość litewska – swobodnego posługiwania się językiem ojczystym, a także uzyskali prawo do wywieszania na swych domach nazw ulic w tym języku, obok nazw w języku państwowym – litewskim” - czytamy w liście.
Zwrócili się także do pozostałych posłów, senatorów i wszystkich ludzi dobrej woli, aby przyłączyli się do podjętej przez Związek Polaków na Litwie inicjatywy wsparcia finansowego naszych represjonowanych rodaków. "Przyłączamy się do apelu Związku Polaków na Litwie w kwestii finansowego wsparcia tych Polaków z Wileńszczyzny, na których nałożono wysokie grzywny za używanie języka ojczystego. Dlatego zwracamy się do Posłów i Senatorów RP, a także do wszystkich Ludzi Dobrej Woli, którym bliski jest los Polaków mieszkających na Wileńszczyźnie, aby wpłacali dobrowolne datki na konto uruchomione przez Związek Polaków na Litwie:
LT79 7044 0600 0531 0008 (AB SEB bankas, NIP ZPL 190771032, z dopiskiem „wspieram język ojczysty”).
Tak zebrane środki zostaną przekazane osobom, które muszą płacić kary finansowe za używanie języka ojczystego, jako rekompensatę za poniesione z tego tytułu straty.
Pod listem podpisali się: przewodniczący zespołu poseł Artur Górski (PiS), wiceprzewodniczący Jarosław Sellin (Polska Plus), Tadeusz Sławecki (PSL) i Jacek Żalek (PO).
Polecamy również film: „Kara za autobus do Wilna”, patrz poniżej:


[Fot. Archiwum Autora]

poniedziałek, 17 maja 2010

Promocja „Anny Solidarność”

Anna Walentynowicz zdążyła jeszcze przeczytać przed śmiercią rękopis swojej biografii autorstwa Sławomira Cenckiewicza, ale nie dożyła jej wydania drukiem. Walentynowicz była wielokrotnie internowana i prześladowana przez SB. 10 kwietnia zginęła w katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Promocja książki "Anna Solidarność" odbyła się w ostatnią sobotę podczas targów książki w Warszawie.
– Dosłownie dwa tygodnie przed śmiercią (…) pani Ania przeczytała tę książkę i mogę powiedzieć, że była z niej zadowolona – powiedział Sławomir Cenckiewicz podczas promocji swojej najnowszej książki pt. „Anna Solidarność”.

darmowy hosting obrazków
Pomysł napisania biografii Anny Walentynowicz zrodził się na długo przed tragiczną śmiercią bohaterki. Życiorys Walentynowicz to historia opozycji w PRL. Pracująca w stoczni gdańskiej Suwnicowa była w połowie lat 70. współzałożycielką Wolnych Związków Zawodowych. W sierpniu 1980 r. to m.in. ona zatrzymała wychodzących ze stoczni robotników. Strajk nie został przerwany, co doprowadziło do zwycięstwa.
– Ostatni raz widziałem się z Anną Walentynowicz na kilka dni przed jej śmiercią w katastrofie pod Smoleńskiem. Przekazała mi wtedy ostatnie materiały, dotyczące jej syna. Wcześniej przeczytała moją książkę w maszynopisie i była z niej zadowolona. Sama historia dopisała ostatni rozdział – mówił Cenckiewicz na spotkaniu podczas I Warszawskich Targów Książki.
– Zaakceptowała nawet te fragmenty, które dotyczyły spraw, o których nie rozmawiała z nikim. Na przykład związku z ojcem jej syna Janusza, który porzucił ją, gdy dowiedział się, że jest w ciąży. Tak dokładnie wymazała go ze swego życia, że Janusz nie zna nawet nazwiska swego ojca, nosi nazwisko ojczyma. Nie ominąłem też okresu z przełomu lat 40. i 50., kiedy Anna Walentynowicz wierzyła jeszcze, że nowa Polska będzie rzeczywiście „ludowa”, kiedy działała w ZMP i była przodownicą pracy w stoczni, której zdjęcia ukazywały się na pierwszych stronach gazet – mówił Cenckiewicz.
Anna Lubczyk urodziła się w 1928 roku w Równem na Wołyniu, podczas wojny zginęli jej rodzice, a brata Sowieci wywieźli na Wschód. Anną zaopiekowali się sąsiedzi z Równego, ale traktowali dziewczynkę jak darmową służącą, bili, głodzili i zaganiali do pracy ponad siły dziecka. Razem z tą rodziną jeszcze podczas okupacji przedostała się pod Warszawę a po wojnie – do Gdańska. Tam zdecydowała się usamodzielnić.
W 1950 roku zatrudniła się w Stoczni Gdańskiej jako spawacz, co, jak podkreśla historyk, było jednym z najcięższych i najbardziej ryzykownych zajęć w zakładzie. Pracowała, jak wspominała w rozmowach z Cenckiewiczem, z radością i przekonaniem, należała do stoczniowego teatru i chóru, zapisała się do ZMP. Jednak szybko przekonała się, co kryje się za partyjnymi sloganami. Pensja nie wystarczała nawet na jedzenie nie mówiąc o mieszkaniu.
Gdy w 1952 r. urodziła syna Janusza była w tak dramatycznej sytuacji, że napisała nawet list do Bieruta pytając, „czy mam zginąć z tym dzieckiem, jak bezdomny pies?”. List pozostał bez odpowiedzi.
W czwartek 14 sierpnia 1980 r. w Stoczni Gdańskiej im. Lenina proklamowano strajk. Tego samego dnia przemawiała do stoczniowców, prosząc o wytrwanie w walce. Porozumienie w kwestii postulatów dotyczących samej stoczni osiągnięto już 16 sierpnia. Kiedy Wałęsa ogłaszał przez megafon zakończenie strajku, Walentynowicz domagała się kontynuowania protestu do czasu realizacji wszystkich postulatów zgłoszonych również przez inne zakłady pracy. Wówczas to razem z Aliną Pienkowską pobiegła do bramy nr 3, zamknęła ją i przez tubę prosiła robotników, by nie opuszczali stoczni.
– W ten sposób narodził się strajk solidarnościowy, a wraz z nim idea i ruch „Solidarności”. Ta akcja, ten czyn prostej robotnicy zadecydował o losach Sierpnia'80 i najnowszej historii Polski. Wtedy także rozpoczęły się kontrowersje pomiędzy Walentynowicz a Wałęsą – mówił Cenckiewicz.
Po 1989 roku Walentynowicz należała do najbardziej konsekwentnych krytyków Okrągłego Stołu i kompromisu z komunistami. – Nie chciała siedzieć cicho, więc została zmarginalizowana, przylepiono jej łatkę niezrównoważonej wariatki. Przez ostatnie 20 lat tacy ludzie jak Walentynowicz czy małżeństwo Gwiazdów nieustannie przegrywali bitwę o pamięć i prawdę na temat ruchu antykomunistycznego, ustawicznie marginalizowano ich rolę, przemilczano zasługi – mówił Cenckiewicz.
– Moja opowieść o Walentynowicz to także hołd dla wszystkich tych działaczy Solidarności, którzy nie zmieścili się w oficjalnym micie założycielskim III RP – dodał autor książki.
Polecam również krótki film: „Odeszła Anna Walentynowicz”, patrz poniżej:



„Anna Solidarność” trafi do księgarń jeszcze w maju. Ukaże się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.
Film dokumentalny z cyklu: "Pod prąd" - wywiad z Anna Walentynowicz, patrz poniżej:









MAR/TVP Info

[Fot. Archiwum]

piątek, 14 maja 2010

Solidarność Walcząca w Trójmieście

W kwietniu minęło 25 lat od ukazania się pierwszego numeru biuletynu: „Solidarność Walcząca" Oddziału Trójmiasto. Choć samo ugrupowanie rozpoczęło działalność w Trójmieście znacznie wcześniej, to właśnie wydanie biuletynu, który ukazywał się nieprzerwanie, choć z różną częstotliwością, do sierpnia 1990 roku, traktuje się jako początek powstania trwałych struktur Solidarności Walczącej na Wybrzeżu.

darmowy hosting obrazków
W związku z tą rocznicą w niedzielę 16 maja 2010 r. odbędą się w Gdyni uroczyste obchody tego wydarzenia.
Program obchodów:
Godz. 9.15 - Msza św. w Kolegiacie Gdyńskiej NMP Królowej Polski przy ul. Armii Krajowej 26, otwarcie wystawy plenerowej przedstawiającej działania Solidarności Walczącej - dr Kornel Morawiecki;
- Przejście do Muzeum Miasta Gdyni gdzie odbędą się obchody;
Godz. 10.45 - Otwarcie wystawy w Muzeum Miasta Gdyni (ul. Zawiszy Czarnego 1) przedstawiającej historię i działalność Solidarności Walczącej w Trójmieście;

darmowy hosting obrazków
Godz. 11.00-13.00 - Konferencja naukowa cz. I - prowadzenie Łukasz Kamiński (IPN);
- Geneza powstania Solidarności Walczącej - dr Kornel Morawiecki;
- Początki SW w Trójmieście - Andrzej Kołodziej;
- SWT w aktach SB - Arkadiusz Kazański (IPN);
- Prasa Solidarności Walczącej w Trójmieście - Jan Olaszek (IPN);
- Solidarność Walcząca w Trójmieście w ramach SW - Grzegorz Waligóra (IPN);
- SW widziana z zewnątrz - przedstawicielstwo za granicą - Ewa Kubasiewicz-Houee;
Godz. 13.00 - Część oficjalna (wręczenie Krzyży SW);
Godz. 13.30 - recital fortepianowy - Bogdan Czapiewski;
Godz. 14.15-15.15 - Przerwa;

darmowy hosting obrazków
Godz. 15.15-18.15 - Konferencja naukowa cz. II;
- SWT jako zaplecze opozycji „niekonstruktywnej" - Marek Czachor;
- Panele dyskusyjne:
Miejsce SWT pośród organizacji opozycyjnych - Sławomir Cenckiewicz, Marek Czachor, Mariusz Roman, Roman Zwiercan;
Przygotowanie do stawiania czynnego oporu. Grupa Zakładowa SKP w Gdyni - Edward Frankiewicz, Roman Jankowski, Andrzej Kołodziej, Roman Zwiercan;
- Dyskusja ogólna;
Godz. 18.15 - Część artystyczna w wykonaniu aktorów Teatru Muzycznego;
Godz. 19.00 – Zakończenie;
Godz. 19:15 - Część nieoficjalna – pub „Contrast”.
Na wszystkie wydarzenia wstęp wolny!
Organizatorzy: Komitet Organizacyjny Obchodów 25-lecia Solidarności Walczącej w Trójmieście, patrz tutaj oraz Instytut Pamięci Narodowej, patrz tutaj.
Honorowy patronat nad wydarzeniem objęli: przed katastrofą Prezydent RP śp. Lech Kaczyński, Arcybiskup Metropolita Gdański Sławoj Leszek Głódź oraz Prezydenci Gdyni, Gdańska i Sopotu.
Polecam również film pt. Solidarność Walcząca - Głową Mur Przebijesz





Polecam również: Spotkania historyczne na UG - Solidarność Walcząca, patrz tutaj.
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum Autora]

środa, 12 maja 2010

Przesłanie Marszałka Józefa Piłsudskiego

"Ludzie tacy jak Józef Piłsudski nie przychodzą na świat po to, aby zaświecić jak meteor w nocy i zostawić po sobie mrok. Dani są narodom jako wieczne światło, jako drogowskaz (...) i właśnie za grobem są ich największe zwycięstwa" – pisał po śmierci I Marszałka Polski Jan Lechoń. 12 maja, minęła 75 rocznica śmierci wielkiego patrioty i wizjonera, wskrzesiciela niepodległego bytu państwa polskiego. Życiorys Marszałka jest jednak ogólnie znany, pragnę zatem przywołać jedynie przesłanie, jakie pozostawił w chwili swojej śmierci.

darmowy hosting obrazków
Józef Piłsudski urodził się 5 grudnia 1867 roku, w Zułowie na Wileńszczyźnie. I jak pisała w swoich wspomnieniach żona Marszałka – Aleksandra: „Jego żarliwy patriotyzm Polaka, jego najgłębszy związek z kulturą polską, wyrastał z wielowiekowej tradycji, wiążącej Ziemię Litewską z Polską. (...) Mówił czasem o sobie: „jestem Litwinem”. Brzmiały te słowa w ustach Jego tym samym dźwiękiem – jakim w ustach Adama Mickiewicza brzmiała pierwsza strofa, największego eposu polskiego. „Litwo Ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie”. Gdy wyzwalał mieczem Kresy wschodnie i oswabadzał je od moskiewskiego najazdu, nie chciał ani gwałtem, ani siłą orężną ziemi tej do Polski włączyć. Dał ludności całkowitą swobodę wypowiedzenia swej woli. Nie chciał niczego jej narzucać, tak jak nie chciałby o naszych stosunkach wewnętrznych decydowały czynniki obce”.
O Polskę mocarstwową
Józef Piłsudski – wychowany w kulcie wielkich czynów przez swoją Matki – żył ideą Polski Mocarstwowej. Postanowił, zatem iść śladem Stefana Batorego, Jana Zamojskiego, ks. Piotra Skargi, Władysława IV oraz Jana III Sobieskiego i doprowadzić do ustanowienia w państwie polskim silnej władzy wykonawczej, która usprawniłaby często psujący się mechanizm demokracji parlamentarnej. Dzięki temu zwielokrotniłyby się siły Rzeczpospolitej.
Marszałek doskonale bowiem zdawał sobie sprawę z tego, że Polacy mają szansę przetrwać w tej niezwykle niebezpiecznej części Europy tylko w przypadku, jeśli będą dysponować niepodległym i silnym państwem. Źródłem potęgi tego państwa mieli być wolni obywatele, harmonijnie łączący działalność na rzecz Ojczyzny ze sprawami osobistymi i społecznymi. Tymczasem współczesny Polak, któremu przez przeszło 60 lat wpajano wizję kraju małego, słabego i zależnego, nie zawsze potrafi sobie wyobrazić Polskę wielką i silną. Podobnie było w pierwszych latach XX wieku, kiedy późniejszy Marszałek przygotowywał kadry bojowników o Niepodległą Polskę.

darmowy hosting obrazków
Józef Piłsudski widział Rzeczpospolitą w roli mocarstwa regionalnego w Europie Wschodniej – podobnie jak za panowania Jagiellonów. Według tej koncepcji Polacy byliby sfederowani (czy choćby tylko sprzymierzeni) z narodami bezpośrednio sąsiadującymi z nimi od wschodu, wedle staropolskiej zasady „wolni z wolnymi, równi z równymi”. Powstałby wówczas organizm polityczny o tak ogromnym potencjale demograficznym i militarnym, że mógłby skutecznie paraliżować wszelkie dążenia zaborcze, zarówno imperializmu rosyjskiego jak i niemieckiego.
Zorganizowana w ten sposób Rzeczpospolita Wielu Narodów nie musiałaby zabiegać o żadne czcze sojusze, czy to zachodnie czy jakiekolwiek inne. Byłaby ona wówczas zdolna pokierować całym rozwojem tej części Europy, w interesie własnym Polski oraz narodów z nią sfederowanych. W lutym 1919 roku mówiąc o Litwie, Białorusi i Ukrainie Józef Piłsudski stwierdził: „(...) na bagnetach niesiemy tym krajom wolność bez zastrzeżeń”. Niestety, narody te nie zrozumiały doniosłości szansy historycznej i nie poparły (poza Petlurą na Ukrainie) idei federacyjnej Komendanta, co zemściło się później na nich srodze. I mści się do chwili obecnej.
W rezultacie, jak pisze Mieczysław Pruszyński (patrz: Tajemnica Piłsudskiego, Warszawa 1996, s. 196) - w listopadzie 1920 roku Piłsudski przyjął przedstawiciela Tatarów krymskich i oświadczył mu, że Polska na razie nie jest jeszcze niepodległa. „(...) Wszystko to, co zostało zrobione, to tylko torowanie drogi do niepodległości. (...) Polska nie może być naprawdę niepodległa między dwoma kolosami. (...) Dopóki liczne narody pozostaną w jarzmie rosyjskim, dopóty nie możemy patrzeć w przyszłość spokojnie”. Natomiast rozmawiając zimą 1924/1925 w Sulejówku z płk Januszem Głuchowskim, powiedział: „Wy tej Polski nie utrzymacie. Ta burza, która nadciąga jest zbyt wielka. Obecna Polska zdolna jest do życia tylko w jakimś wyjątkowym, złotym okresie dziejów (...) ja przegrałem swoje życie. Nie udało mi się powołać do życia dużego związku federacyjnego, z którym świat musiałby się liczyć”.
Tylko silna Polska
Jesienią 1925 roku w Locarno nastąpiło podpisanie paktu reńskiego, bardzo dla nas niekorzystnego, ponieważ osłabiał nasz sojusz z Francją i zachęcał Niemcy do starań o rewizję granicy z Polską. Mimo to nasz minister spraw zagranicznych – Aleksander Skrzyński, dbały o osobiste uznanie ze strony wielkich tego świata, bez protestu położył pod nim swój podpis, a wróciwszy do kraju bałamucił opinię, dowodząc, że Locarno było dla nas sukcesem. Czynił to z takim powodzeniem (był świetnym mówcą), że powołano go na stanowisko premiera.
Tymczasem Piłsudski zdawał sobie doskonale sprawę z poniesionej w Locarno klęski, zręcznie ukrytej pod pacyfistycznymi frazesami. Następnie Republika Weimarska zawarła z Sowietami pakt o nieagresji (26 kwietnia 1926) przy braku jakiejkolwiek reakcji Francji i Rumunii. Niewątpliwie świadomość powstałego na zachodzie zagrożenia dla Polski stanowiła jedną z przyczyn, które skłoniły Marszałka, aby dwa tygodnie później sięgnąć ostatecznie po władzę.

darmowy hosting obrazków
Przewrót majowy 1926 roku był wymierzony przede wszystkim przeciwko sejmokracji, partyjniactwu, korupcji, wreszcie liberalnej Konstytucji Marcowej 1921 r., stwarzającej i sankcjonującej stan rzeczy, który permanentnie osłabiał Polskę. Sytuacja taka była niezwykle niebezpieczna ze względu na sąsiedztwo dwóch ogromnych wrogich potencjałów demograficzno-militarnych: Związku Sowieckiego i Rzeszy Niemieckiej. Zatem, to przede wszystkim zewnętrzne warunki polityczne II Rzeczpospolitej wpłynęły na koncepcję Józefa Piłsudskiego w kierunku odrzucenia liberalnego modelu demokracji, jako egoistycznego w formie i antynarodowego w treści.
Koszmar wojny z Niemcami
W październiku 1931 roku w Bukareszcie Marszałek którejś nocy zwierzył się oficerowi, pełniącemu przy nim służbę, że tyle niebezpieczeństw grozi Polsce od zewnątrz i wewnątrz, że być może za 10 lat Polska nie będzie istnieć. W 1932 roku polski charge d’affaires w Kairze Mieczysław Maliński, który co dzień rozmawiał z przebywającym tam na urlopie Piłsudskim, wspominał, że był on „głęboko niespokojny, głęboko pesymistyczny, że widział przyszłość w bardzo czarnych kolorach. I było z tych półsłówek jasne, że zawsze upatrywał niebezpieczeństwa tylko z Rosji, że ciągle myślał jakby się z Niemcami dogadać, jakby te stosunki załagodzić, natomiast absolutnie nie wierzył, by jakiś modus vivendi z Rosją był możliwy” (patrz: W. A. Zbyszewski, Nieznane testimonium o Piłsudskim, „Zeszyty Historyczne”, Paryż 1963, z. 4, s. 51.).
Piłsudski zdając sobie sprawę, że wszystkie jego wysiłki zarówno wobec Republiki Weimarskiej jak i III Rzeszy, podejmowane w celu poprawy stosunków polsko-niemieckich pozostają bez skutków, zdecydował się na całkowitą zmianę frontu. Jeśli III Rzesza zmierzała do rozgrywki siłowej, to należało bezzwłocznie, nie tracąc czasu – póki dysponowano ogromną przewagą sił – zniszczyć hitleryzm w zarodku. Dlatego dwukrotnie – na wiosnę i jesienią 1933 roku proponował Francji przeprowadzenie wspólnymi siłami - wojny prewencyjnej. I Francja dwukrotnie odmówiła. Później podobnie postąpiła Czechosłowacja, która choć zagrożona przez imperializm niemiecki, ale ufna w poparcie Francji i Anglii, nie zgodziła się na wspólną z Polakami akcję antyniemiecką, mogącą odwrócić fatalny rozwój sytuacji.

darmowy hosting obrazków
Hitler jednak poważnie zaniepokojony możliwością wojny prewencyjnej zaproponował Piłsudskiemu zawarcie na dziesięć lat paktu o nieagresji. Piłsudski się zgodził, mimo że oceniał, iż ten pakt zapewni nam spokój ze strony Niemiec nie na dziesięć lat, lecz tylko, co najwyżej cztery. Po zawarciu paktu Marszałek zaprosił prezydenta Mościckiego oraz byłych premierów. Wyjaśniając przyczyny zawarcia paktu, oświadczył, że układ może zapewnić Polsce cztery lata dobrych stosunków z Niemcami, tzn. pokój do 1938 roku. Za więcej lat Komendant nie ręczył.
W ówczesnej coraz trudniejszej sytuacji zewnętrznej Polski – między dwoma sąsiadami nieustannie powiększającymi swe siły zbrojne – Piłsudski uważał każdy rok pokoju z Niemcami za cenny, ponieważ zapewniał istnienie Polsce. Do końca życia będąc przekonanym, że wojna z Niemcami w istniejących warunkach oznaczać będzie koniec państwa polskiego, bo Francja nie przyjdzie nam z pomocą, a Stalin skorzysta z okazji, aby pomścić rok 1920 i odebrać nam kresy wschodnie. „Wojna z Niemcami była koszmarem, który dręczył mego męża nieustannie” – zanotowała w swym dzienniku pani marszałkowa Piłsudska (patrz: Aleksandra Piłsudska, Wspomnienia, Warszawa 1989).
Po śmierci Piłsudskiego, odsunięty od władzy przez Mościckiego i Śmigłego-Rydza, w dniu 2 kwietnia 1939 najwierniejszy i najbliższy współpracownik polityczny Marszałka – Walery Sławek, pozbawił się życia z browninga, którego jeszcze używał w akcjach bojowych w latach 1906-1908. Samobójstwo popełnił o godzinie 20.45 to jest tej samej, o której zakończył życie ukochany Komendant. Przez lata doszukiwano się różnych przyczyn tego samobójstwa. Najbardziej trafną wydaje się jednak opinia Bogusława Miedzińskiego, który dostrzegł związek między śmiercią Sławka a zbliżającą się wojną.
Miedziński zwrócił uwagę na fakt, że Sławek popełnił samobójstwo po udzieleniu Polsce gwarancji przez rząd brytyjski, „(...) W chwili wyjazdu Becka do Londynu, celem nie tylko przyjęcia, ale rozwinięcia tych gwarancji w sojusz dwustronny, co wiadomo Hitler potraktował jako casus belli. (...) Widział nadciągającą losową chwilę dla Polski i nie miał, nie widział, nie czuł dla siebie miejsca” (patrz: B. Miedziński, Ze wspomnień o Walerym Sławku, „Zeszyty Historyczne”, Paryż 1973, z. 23, s. 153).
Ostatnie przesłanie
Bohdan Urbankowski swoje dwutomowe opracowanie pt. „Józef Piłsudski – marzyciel i strateg” kończy dokładnym opisem ostatniej woli zmarłego Marszałka. „(...) Dwa dni po zgonie Piłsudskiego znaleziono kartkę pisaną niewyraźnym już pismem, tak jakby rękę już prowadziła śmierć. Ta „ostatnia”, a jakby już pośmiertna wola, to wspomniany już testament Piłsudskiego. Jest to jeden z najdziwniejszych, najbardziej niesamowitych tekstów. W jego słowach mieści się już wszystko: choroba i wielkość, słuszna duma i dziecinna słabość. Zacytujmy go tutaj w całości:
„Nie wiem czy zechcą mnie pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie, gdzie leżą moi żołnierze, co w kwietniu 1919 roku mnie jako wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili. Na kamieniu czy nagrobku wyryć motto wybrane przeze mnie dla życia
„Gdy mogąc wybrać, wybrał zamiast domu
Gniazdo na skałach orła, niechaj umie
Spać, gdy źrenice czerwone od gromu
I słychać jęk szatanów w sosen szumie
Tak żyłem.”
A zaklinam wszystkich, co mnie kochali sprowadzić zwłoki mojej matki z Sugint Wiłkomirskiego powiatu do Wilna i pochować matkę największego rycerza Polski nade mną. Niech dumne serce u stóp dumnej matki spoczywa. Matkę pochować z wojskowymi honorami ciało na lawecie i niech wszystkie armaty zagrzmią salwą pożegnalną i powitalną tak, aby szyby w Wilnie się trzęsły. Matka mnie do tej roli, jaka mnie wypadła chowała. Na kamieniu czy nagrobku mamy wyryć wiersz z "Wacława" Słowackiego zaczynający się od słów:
„Dumni nieszczęściem nie mogą (tak jak inni iść tą samą drogą – przyp. autora)”
Przed śmiercią Mama kazała to po kilka razy dla niej czytać”

darmowy hosting obrazków
Tak też się stało, w swoich wspomnieniach Aleksandra Piłsudska pisała: „(...) Ciało spoczęło na Wawelu, a serce u stóp matki na Rossie, wśród żołnierskich grobów. Jak słyszałam, do dawnych mogił z walk 1919 r. przybyły potem groby żołnierzy, którzy starali się Wilno obronić przed bolszewikami w roku 1939 i groby żołnierzy, którzy polegli w walce o Wilno w 1944 roku. Mój mąż kochał Wilno i czuł z nim głęboki związek. Gdy rozmawiał ze mną o granicach Rzeczpospolitej, nazywał je „granicami minimalnymi” i dodawał zawsze: „Ani piędzi ziemi mniej, a kto mnie kocha, niech broni Wilna, aby nie dostało się w obce ręce”. Dziś patrząc na los ziemi kresowej pytam siebie, czy mąż mój, który chciał mieć wyrytą nad sercem swym tę tragiczną strofę, miał przeczucie, że po latach nad grobem Matki i Syna szumieć będą w bolesnej żałobie sosny wileńskie, płaczące nad utraconą wolnością. Słowa ukochanego przez męża poety zawierają w sobie najpełniejszą charakterystykę życia i walki o wolność, którą wiódł Józef Piłsudski”.
Aleksandrze Piłsudskiej nie było dane pojechać już nigdy do Wilna, gdyby tam była, napisałaby jeszcze w swoich wspomnieniach o kulach sowieckich, których ślady pozostały na granitowej płycie poświęconej pamięci Matki i Serca Syna. Napisałaby również o tym, że leżą tam także obok serca jej męża – Ci, którzy pełnili przy nim ostatnią wartę. Nikt ich z tej warty nie zwolnił, a oni nie pierzchli nawet wtedy, kiedy czołgi sowieckie w dniu 18 września 1939 próbowały wjechać szosą mińską, biegnącą obok cmentarza, do Wilna. Oddali życie przy mauzoleum, którego strzegli do końca… Dzisiaj przy tej płycie nie ma wojskowej warty, choć nikt, nigdy tego posterunku nie kazał zlikwidować!
Patrz również:
Nagranie radiowe - Józef Piłsudski o pracy zbiorowej, patrz poniżej:


Film dokumentalny: Wilno przed 1939, patrz poniżej:


Mariusz A. Roman
[Na załączonych zdjęciach: Alegoria przedstawiająca śmierć Marszałka; Mauzoleum Matki i Serca Syna na wileńskiej Rossie – współcześnie; Komendant przed spotkaniem z Prezydentem Stanisławem Wojciechowskim na Moście Poniatowskiego w czasie przewrotu majowego. Od lewej Kazimierz Stamirowski oraz gen. Gustaw Orlicz-Dreszer; Podczas wizyty delegacji niemieckiej w Warszawie - 14 czerwca 1934 roku; Pogrzeb serca Józefa Piłsudskiego w Wilnie – 12 maja 1936 roku].

sobota, 8 maja 2010

Majowe strajki 1988 roku

W drugiej połowie kwietnia 1988 roku doszło do fali protestów. Jako pierwsi zastrajkowali pracownicy komunikacji miejskiej w Bydgoszczy – 25 kwietnia, dzień później Huta im. Lenina w Nowej Hucie, a 29 kwietnia – huta w Stalowej Woli. Na Wybrzeżu strajkowała przez dziewięć dni (2-11 maja) Stocznia Gdańska oraz kilka dni studenci z Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Wspomagali ich działacze FMW, WiP oraz wielu innych niezależnych organizacji. To właśnie przedstawiciele młodego pokolenia, któremu była obca obojętność starszych działaczy „Solidarności”, jak i strach przed reżimem komunistycznym, zorganizowali te strajki.

darmowy hosting obrazków
To młodzieżowe parcie na strajk uwidoczniło się już podczas wiecu przy plebani kościoła św. Brygidy w niedzielę 1 maja. Na wiecu przemawiał m.in. Wałęsa. Nawoływał do spokoju, przekonywał, że wszystko odbywa się pod kontrolą „Solidarności”. Odpowiedziało mu gromkie: „Jutro strajk!” wykrzyczane przez młodych stoczniowców i działaczy młodzieżowych z organizacji opozycyjnych. Jak się rzekło, tak się stało. W poniedziałek 2 maja wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej. Zorganizowali go młodzi robotnicy, którzy obok żądań płacowych podnieśli również postulat reaktywowania NSZZ „Solidarność”.
Wsparcie niezależnej młodzieży
Młodzież m.in. z Federacji Młodzieży Walczącej włączyła się w strajk w stoczni i wydatnie wsparła protest majowy na wielu płaszczyznach. Mariusz Wilczyński pojawił się w stoczni w pierwszym dniu strajku razem z Jarkiem Rybickim i Jackiem Kurskim. Później Wilczyński wrócił na miasto, aby sprowadzić do stoczni Dariusza Krawczyka, który miał zorganizować w stoczni poligrafię. Pojechał po Darka do szkoły na Przymorzu. Ten akurat prowadził lekcję. Kiedy dowiedział się o strajku zwolnił się z zajęć w klasie i tak jak stał ruszył organizować strajkową drukarnię. Na teren stoczni przedarł się biegnąc między kordonami ZOMO z plecakiem wypełnionym „domowej roboty” sprzętem poligraficznym. Parę godzin później światło dzienne ujrzały: stoczniowy biuletyn „Rozwaga i Solidarność”, komunikaty Komitetu Strajkowego, liczne plakaty oraz pamiątkowe znaczki pocztowe powielane metodą sitodruku. Farbę zorganizowano według „kultowej” receptury, uzyskując ją z mieszaniny pasty komfort z tuszem. Po pewnym czasie do grona drukarzy z FMW przyłączyło się kilku młodych stoczniowców oraz członkowie Ruchu „Wolność i Pokój”. Powstała w ten sposób ekipa była m.in. organizatorem dwóch audycji nadanych ze stoczni na fonii telewizyjnej.

darmowy hosting obrazków
Federacja wspierała stoczniowe protesty także drukując ulotki i prasę strajkową poza stocznią. „Monit” - pismo FMW Gdańsk i Gdynia wydanie specjalne, stał się w tych dniach dziennikiem. Oprócz codziennej pracy przy druku „Monitu” młodzież z FMW uczestniczyła także w kolportażu i druku codziennej ulotki, sygnowanej przez Komitet Strajkowy w Stoczni, która była kolportowana w bardzo dużym nakładzie w Trójmieście. Ulotka powstawała w stoczni, ale diapozytywy szły na wszystkie zakonspirowane drukarnie w Trójmieście.
Dokonywano akcji ulotkowych, malowania murów, pojawiały się także inicjatywy na rzecz strajkujących robotników i studentów w szkołach, jak przerwy milczenia (główna akcja tego typu odbyła się w trójmiejskich szkołach ponadpodstawowych 5 maja), niezależne apele, śpiewy pieśni patriotycznych. Uczniowie z Liceum Plastycznego w Gdyni ogłosili spontanicznie w dniu 4 maja pogotowie strajkowe. Wielu działaczy FMW codziennie angażowało się w pracę kurierów, podtrzymując łączność i donosząc wsparcie dla strajkujących. Olgierd Buchocki jako oficjalny przedstawiciel FMW dołączył do strajkujących studentów na UG i PG.
„- (...) Nadzieję podtrzymał strajk studencki. Na wezwanie Jana Pastwy, drużynowego naszej „Czarnej Czwórki” wieziemy kuchnię polową na „Humanę”. Taka była widać nasza rola, żeby zapewnić logistykę, dla tych, którzy mieli wtedy przywilej strajkować. Z tego przywileju niewielu odważyło się skorzystać. Tym większa chwała tym, co dali świadectwo, zwłaszcza młodemu pokoleniu stoczniowców (...)”wspomina po latach Grzegorz Bonk, działacz FMW i członek Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej.

darmowy hosting obrazków
Warto przypomnieć, że w strajku w stoczni uczestniczyła także mocna ekipa FMW związana z kibicami Lechii Gdańsk ze śp. Tadeuszem Duffekiem na czele. W maju strajkująca stocznia otrzymała od „biało – zielonych” kibiców potężne wsparcie w dniu 7 maja podczas meczu z Górnikiem Wałbrzych. Najpierw fani Lechii na stadionie przez 90 min. skandowali „Stocznia Gdańska!” i inne solidarnościowe okrzyki. Następnie kibice z tzw. młyna, pod hasłem „Bić gestapo!” wykrzykiwanym przez cały stadion, prowadzili na trybunach regularną bitwę z ZOMO. Po meczu zaś cały ten tłum ruszył pod stocznię tocząc po drodze wielogodzinne walki z milicją. Lechistom udało się dotrzeć do stoczni i wspólnie ze strajkującymi robotnikami skandowali do późnych godzin wieczornych wolnościowe hasła.
Grupy Pomocy Strajkowej
Działacze WiP byli pomysłodawcami powstania zorganizowanej pomocy i wsparcia dla strajkujących, na bazie salki katechetycznej kościoła św. Brygidy w Gdańsku.
„- W ten sposób ruszyły Grupy Pomocy Strajkowej, jak nazwaliśmy naszą akcję wspomagającą. Zaraz dołączyli do nas koledzy z FMW. Część z nich już wcześniej wylądowała w stoczni, gdzie uruchomili mini-drukarnię. Wkrótce druga mała drukarnia ruszyła w "Brygidzie". Rozpoczęliśmy też zbiórkę żywności i innych potrzebnych rzeczy dla stoczniowców. Starsi ludzie okazali się bardzo hojni. Ale wręcz zadziwiające było zaangażowanie młodych ludzi w przenoszenie pomocy na teren stoczni. Stocznia była otoczona kordonem ZOMO, ale młodzi ludzie zawsze znaleźli sposób, aby się tam dostać. Na początku w akcji brała młodzież z WiP i FMW oraz innych organizacji opozycyjnych. Później pojawiało się coraz więcej młodych ludzi, nigdzie dotąd nie zaangażowanych”mówi Klaudiusz Wesołek, działacz WiP.

darmowy hosting obrazków
W tych strajkowych dniach około 200 dzieciaków i młodzieży przedzierało się codziennie przez kordony ZOMO. Kilkunastoletni łącznicy - chłopcy i dziewczęta ze szkół podstawowych i średnich zapewniali strajkującym komunikację ze światem. Przez dziury w płocie przynosili na teren stoczni pocztę i żywność, materiały poligraficzne, koce i śpiwory, skarpety i inne potrzebne rzeczy, które mieszkańcy Trójmiasta ofiarowywali w darze dla strajkujących i składali przy kościele św. Brygidy. Młodzi kurierzy wprowadzali także na teren strajkującego zakładu tzw. doradców i gości. Niestety czasem wpadali w ręce ZOMO, co w trzech przypadkach skończyło się poważnym pobiciem. Większa część z tych młodych ludzi nie była związana z żadnymi organizacjami. Pomagali strajkującej stoczni z potrzeby serca. To byli bohaterowie tamtych dni, o których nikt nie pamięta.
Generacja 1988
Maj 1988 wpisuje się w tradycję polskich zrywów niepodległościowych, za jakimi zawsze w naszej historii stała młodzież. 22 lata temu młodzi robotnicy, studenci i uczniowie, podjęli walkę z reżimem komunistycznym, jako spadkobiercy ideałów Kolumbów – nazywając siebie generacją 1988. Ich działania wymykały się wówczas nie tylko spod kontroli komunistycznych władz, ale i podziemnej „Solidarności”. I tego się pewnie jedni i drudzy wystraszyli. Przyspieszając proces przemian systemowych w Polsce, ale i łagodząc zarazem proces transformacji wobec nomenklatury i agentury sowieckiej.
Patrz również:
Zapomniana rocznica (strajki 1988 r)

Historia majowych strajków (1988 r)

Mariusz A. Roman
[Na załączonych zdjęciach: Brama nr 2 w Stoczni Gdańskiej podczas pierwszego dnia majowego strajku; Jeden z plakatów FMW drukowanych na paście komfort z tuszem; Codzienne wydanie strajkowe pisma „Monit”, FMW Gdańsk-Gdynia; Mapa z zaznaczoną skalą protestów na przełomie kwietnia i maja 1988].