wtorek, 26 maja 2009

Promocja książki o konspiracyjnym NZS

Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Gdańskiego przy współpracy z Instytutem Kultury Polskiej i Integracji Europejskiej w Gdańsku zaprasza na promocję książki reporterskiej Zbigniewa Gacha pt.: „Drugie Podejście. Niezależne Zrzeszenie Studentów w Uniwersytecie Gdańskim 1985 – 1989 na tle swoich czasów”.
Spotkanie z autorem odbędzie się 28 maja 2009 r. (czwartek) o godz. 17.00 w gmachu Wydziału Filologicznego i Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego, przy ulicy Wita Stwosza 55 w auli im. prof. Andrzeja Bukowskiego (nr 1.45). Wstęp wolny.

darmowy hosting obrazków
Głównym celem przyświecającym organizacji tego spotkania jest zachowanie i upowszechnianie zbiorowej pamięci dotyczącej działalności konspiracyjnej Niezależnego Zrzeszenia Studentów, a tym samym kształtowanie modelu nowoczesnego polskiego patriotyzmu. Organizatorzy pragną w ten sposób wpłynąć na świadomość narodową młodych Polaków, szerzyć patriotyzm oraz promować wzory godne naśladowania.
W programie spotkania przewidziano m.in.: wprowadzenie w ponury okres lat osiemdziesiątych i strajków studenckich 1988, którego dokona Lech Parell z Dziennika Bałtyckiego, przed laty działacz organizacji Wolność i Pokój. Następnie autor książki przedstawi zebranym kulisy powstania książki i przybliży zamysł towarzyszący mu przy jej tworzeniu.
Spotkanie zakończą krótkie wypowiedzi kilku najważniejszych bohaterów książki, takich jak: Andrzej Sosnowski, Grzegorz Bierecki, Paweł Adamowicz, Mariusz Popielarz, itd. Wydarzeniu towarzyszyć będzie wystawa pt. „Archiwum NZS”, prezentująca fotografie i historię NZS z lat 80-tych.
Każdy uczestnik spotkania otrzyma jeden egzemplarz książki autorstwa Zbigniewa Gacha, opisującej szczególnie ważny okres w dziejach Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Gdańskiego. Ponadto będzie to również okazja do spotkania dawnych oraz obecnych członków NZS. Organizatorzy proszą o potwierdzenie uczestnictwa pod adresem e-mail: ksiazka@nzsug.pl.
Mariusz A. Roman
(Fot. Archiwum)

poniedziałek, 25 maja 2009

Pomnik „Krzyż Polski” stanie u stóp Giewontu

W sobotę, 30 maja br. nastąpi uroczyste odsłonięcie Pomnika Krzyż Polski, wzniesionego na placu przed Kościołem pw. Świętego Kazimierza Królewicza w Kościelisku. Pomnik poświęcony jest tym, którzy walczyli w latach 1939- 1989 o wolność i niepodległość Rzeczpospolitej.

darmowy hosting obrazków
Idea powstania „Krzyża Polskiego” zrodziła się przed laty, w środowiskach żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego. W trakcie mszy świętej na krakowskich Błoniach, 18 sierpnia 2002 roku Ojciec Święty Jan Paweł II poświęcił miniaturę pomnika, stanowiącą jednocześnie kamień węgielny, który zostanie wmurowany w fundament Pomnika.
Twórcą projektu pomnika jest prof. Wiesław Bielak, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Na cokole pomnika znajdzie się napis „Poległym i walczącym o za Wolną i Niepodległą Polskę w latach 1939 – 1989 i nadal...” Pomnik stanie na terenie parafii w Kościelisku – u stóp Giewontu, tak bliskiego Ojcu Świętemu, a jednocześnie miejscu tak mocno wpisanym w polską historię i tradycję.

darmowy hosting obrazków
Inicjatorzy budowy pomnika pragną, aby jego odsłonięcie stało się wielkim świętem tych, którzy walczyli i ginęli w imię Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Motto Pomnika ma akcentować łączność pokoleń składających ofiarę Niepodległej od września 1939 aż do końca lat 80-tych ub. wieku. Pomnik poprzez swoją szczególną wymowę i symbolikę stać się ma miejscem szczególnym, podkreślającym potrzebę miłości Ojczyzny, aby była ona dla nas zawsze drogowskazem i dobrem nadrzędnym.
Uroczyste odsłonięcie pomnika, poprzedzone mszą św. o godz. 17.00, odbędzie się w najbliższą sobotę o godz. 18.00 na placu przed kościołem pw. Świętego Kazimierza Królewicza w Kościelisku. Następnie, o godz. 19.00 odbędzie się okolicznościowy koncert w Domu Wypoczynkowym przy ul. Nędzy Kubińca 101 w Kościelisku.
Organizatorem uroczystości są m.in.: Stowarzyszenie Pokolenie oraz Stowarzyszenie Federacji Młodzieży Walczącej. Więcej informacji o programie, patrz tutaj.
Mariusz A. Roman
Na załączonych zdjęciach: Kościół pw. Świętego Kazimierza Królewicza w Kościelisku; Pomnik „Krzyż Polski”.

środa, 20 maja 2009

Nowa książka: Śladami bezpieki i partii

Zmarły niedawno prof. Paweł Wieczorkiewicz, który recenzował najnowszą książkę Sławomira Cenckiewicza, napisał: „Praca jest niezwykle aktualna, gdyż autor demaskuje metody działania SB, przedstawia sposoby funkcjonowania agentury i osoby agentów. Ostre, acz umotywowane oceny, a także pisarski talent powodują, że Śladami bezpieki i partii czyta się jak najlepszy kryminał”.

darmowy hosting obrazków

Śladami bezpieki i partii. Rozprawy – Źródła – Publicystyka - to nowa książka dr Sławomira Cenckiewicza, znanego czytelnikom przede wszystkim z wydanej wspólnie z Piotrem Gontarczykiem, przed rokiem, głośnej książki: SB a Lech Walęsa. Przyczynek do biografii (Wydawnictwo IPN, Gdańsk-Warszawa-Kraków 2008).
Wchodzący właśnie do księgarń, obszerny tom Śladami bezpieki i partii jest niejako kontynuacją zbioru Oczami bezpieki (Kraków 2004). Przyświeca jej ten sam pomysł – chęć zebrania w jednym tomie najważniejszych tekstów autora z ostatnich lat, rozproszonych po różnych czasopismach naukowych, pracach zbiorowych oraz gazetach i tygodnikach. Zostały one jednak poprawione i uzupełnione, przez co stały się bardziej aktualne.
Jak napisał we wstępie Sławomir Cenckiewicz: „Śladami bezpieki i partii to kolejny mały krok na drodze do odsłonięcia prawdy o Polsce Ludowej”. Na książkę składa się ponad czterdzieści artykułów, rozpraw naukowych i tekstów publicystycznych ułożonych w pięciu rozdziałach odpowiadających ich charakterowi (Rozprawy – Studia i źródła – Publicystyka – Polemiki i recenzje – Pro memoria).
Czytelnik znajdzie w nich m. in. fascynujące szkice o roli polskich komunistów i działalności Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych, powojennej walce bezpieki z „polskim Londynem”, uwikłaniu Stanisława Mackiewicza, kulisach Grudnia ’70 i Sierpnia ’80, kryzysie w szeregach PZPR, operacji wprowadzenia stanu wojennego i losach ludzi obozu narodowego w PRL. Ponadto Autor zaprezentował sylwetki trójmiejskich bohaterów walki o niepodległość – Anny Walentynowicz, Andrzeja Butkiewicza, Henryka Lenarciaka i Kazimierza Szołocha. Opisał on również wstrząsającą historię zaginięcia i tragicznej śmierci działacza Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża – Tadeusza Szczepańskiego. Osobny tekst poświęcił roli groźnego agenta bezpieki w Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża – Edwina Myszka.

darmowy hosting obrazków
Na kartach Śladami bezpieki i partii ponownie powraca sprawa związków Lecha Wałęsy z SB i związanych z tym konsekwencji (kradzieży dokumentów „Bolka” w latach 1992-1995, procesu lustracyjnego i statusu pokrzywdzonego). Autor nie stronił również od spraw bardziej aktualnych, stąd też oprócz tekstów stricte naukowych, znalazły się w tomie teksty publicystyczne poświęcone m. in. likwidacji WSI oraz liczne polemiki z historykami i politykami zaniepokojonymi stopniowym otwarciem archiwów komunistycznej bezpieki. Całość wieńczy obszerne studium z zakresu strategii unieważniania prawdy, jako nowej metodzie walki z prawdą historyczną i wolnością nauki.

Szukaj od przyszłego tygodnia w księgarniach lub zamów już dzisiaj: tutaj.
Śladami bezpieki i partii. Rozprawy – Źródła – Publicystyka (Wydawnictwo LTW, Łomianki 2009, 876 stron, fotografie, bibliografia, indeks nazwisk).
Przed kilkoma miesiącami pytałem Sławomira Cenckiewicza, o jego szerokie plany publicystyczne. Oto, co mi wtedy odpowiedział:
- Czym się zajmujesz obecnie, jakie są Twoje najbliższe plany wydawnicze?
- Pracuję nad książką o płk Ignacym Matuszewskim – przedwojennym szefie wywiadu. Marszałek Piłsudski powiedział kiedyś o nim, że dzięki niemu wygraliśmy w 1920 r. wojnę z bolszewikami, gdyż za przyczyną Matuszewskiego wiedzieliśmy o Sowietach więcej niż oni o nas. Poza tym niebawem ukaże się moja książka o Annie Walentynowicz i oporze społecznym lat 70. w Trójmieście. Później będą książki o inwigilacji Polonii, działaniach wywiadu PRL na kierunku amerykańskim, niszczeniu dokumentów SB w latach 1989/1990… Mam więc sporo planów w tym zakresie.
Mariusz A. Roman

Na załączonych zdjęciach: Okładka nowej książki dr Sławomira Cenckiewicza, Sławek Cenckiewicz, m.in. wspólnie z Autorem w Chęcinach na Marszu Szlakiem I Kompanii Kadrowej w sierpniu 1989.

poniedziałek, 18 maja 2009

Wileńszczyzna zagłosowała na Polaka

Dalia Grybauskaite, zwyciężyła we wczorajszych wyborach prezydenckich na Litwie z dużą przewagą, zdobywając 69 proc. głosów. Wygrała także w 60 okręgach wyborczych, a jedynie w czterech - inni kandydaci. W dwóch z nich, obejmujących rejony solecznicki i wileński bezapelacyjnie zwyciężył Waldemar Tomaszewski.

darmowy hosting obrazków

Dość wysoka aktywność wyborców w niedzielnym głosowaniu na Litwie (frekwencja wyniosła około 52 proc.) sprawiła, iż wybory prezydenckie rozstrzygnięto już w I turze. Wybory wygrała, od początku plasująca się na czele siódemki kandydatów, powszechnie wspierana przez rządzącą koalicję i media b. komisarz unijna Dalia Grybauskaite.

Startujący w niedzielnych wyborach prezydenckich Waldemar Tomaszewski, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, zajął wśród siedmiu kandydatów czwarte miejsce, uzyskując poparcie 4,75 proc. głosujących. A zarazem wyprzedzając kandydatki partii chłopskiej i partii pracy oraz kandydata niezależnego. W Wilnie Tomaszewski był drugi (9,69 proc. głosów), wyprzedzając kandydata z drugim wynikiem wyborczym na Litwie, lidera socjaldemokratów Algirdasa Butkevičiusa, który zdobył w stolicy zaledwie 8,77 proc. poparcia. W tradycyjnie polskich rejonach, Tomaszewski otrzymał przeszło połowę wszystkich głosów.

Wileńszczyzna również aktywnie uczestniczyła w tych wyborach. Ogólna frekwencja wyniosła prawie 52 proc., natomiast w rejonie wileńskim - 55,42 proc., a w solecznickim - 56,57 proc.

Sama walka to już zwycięstwo

Waldemar Tomaszewski, był pierwszym polskim kandydatem ubiegającym się o mandat szefa państwa litewskiego. Wśród wszystkich kandydatów wydał na kampanię wyborczą najmniej środków finansowych, jedynie ok. 10 tys. euro. I jak podkreśla, uważa swój wynik w wyborach za sukces wszystkich litewskich Polaków.

Głosowali na niego, nie tylko jednak Rodacy, ale również przedstawiciele innych mniejszości narodowych - Rosjan czy Białorusinów. Tomaszewski liczył także na poparcie Litwinów zrażonych do obecnego establishmentu (który najwyraźniej stracił na swojej popularności z uwagi na bardzo dotkliwy przebieg kryzysu na Litwie).

Polacy w wyborach prezydenckich już zwyciężyli. Naszym zwycięstwem jest fakt, że stanęliśmy do walki o najwyższy urząd w państwie. Kolejnym zwycięstwem jest to, że zebraliśmy najwięcej podpisów osób popierających naszego kandydata (37 tys.). W ocenie nie tylko Polaków, ale też wielu Litwinów w debatach przedwyborczych wypadliśmy dobrze. I na pewno w pierwszej turze wyborów uzyskamy więcej głosów, niż wskazywały sondaże przedwyborcze – mówił w niedzielę Tomaszewski, któremu sondaże dawały, co najwyżej 2 proc. głosów.

Waldemar Tomaszewski w debatach przedwyborczych wypadał nawet w ocenie litewskich obserwatorów i komentatorów naprawdę dobrze. Mówiło się, że można z nim się zgadzać, albo nie, ale jego wypowiedzi są uzasadnione. Miał swój program, który nie ograniczał się wyłącznie do tematu polskiej mniejszości narodowej.

Pierwsze komentarze

Z pewnym zaskoczeniem odnotowali ten sukces wiodący politolodzy litewscy - twierdząc, iż polski kandydat osiągnął zamierzony cel startując do walki, a mianowicie: mocne zaakcentowanie obecności Polaków w życiu politycznym Litwy.

To, co stanowi niespodziankę dla politologów, według Czesławy Paczkowskiej, polskiej dziennikarki mieszkającej w Wilnie „nie jest czymś nadzwyczajnym dla społeczności polskiej na Litwie”. W swoim tekście, jaki ukazał się na portalu internetowym AWPL napisała min.:

„Po każdych kolejnych wyborach AWPL polepsza swoje wyniki, i to nie tylko w rejonach zwarcie zamieszkałych przez Polaków. I tym razem na lidera partii w rejonie solecznickim, zamieszkałym w 79 proc. przez ludność polską, głosowało 67 proc. wyborców, a w rejonie wileńskim, gdzie Polacy stanowią około 58 proc. ludności - 50 proc. W stolicy kraju Wilnie, liczącym około 18 proc. Polaków, Waldemar Tomaszewski zajął zaszczytne II miejsce uzyskując blisko 10 proc. poparcia, a w kilku dzielnicach miejskich nawet pierwsze miejsce. Znaczną liczbę głosów na kandydata AWPL oddano także w rejonach: trockim, święciańskim i szyrwinckim. Polska partia znacznie polepszyła swoje wyniki, osiągnięte podczas ostatnich wyborów parlamentarnych.

Tak więc opinie pesymistów i krytyków powziętej decyzji o startowaniu Polaka w wyborach prezydenckich nie miały podstaw – z pewnością ten krok należycie posłuży dalszej konsolidacji społeczności polskiej na Litwie. Po raz kolejny nie sprawdziły się też prognozy, propagowane w rozmaitych sondażach, gdzie Waldemarowi Tomaszewskiemu dawano ledwie ułamki procenta bądź pomijano jego kandydaturę w ogóle. Kampania wyborcza, od samego początku pracująca na zwycięstwo jednej z kandydatek, nie osiągnęła skutku w mocnym jednością środowisku polskim, które miało swego kandydata i oddało na niego ponad 65 tysięcy głosów”.

Dla porównania, w ostatnich wyborach parlamentarnych na AWPL oddano 59 tys. głosów i tylko minimalnie polskiej liście zabrakło do przekroczenia 5 proc. progu (na Litwie inaczej niż w większości krajów - w tym Polsce, listy mniejszości także poddawane są weryfikacji progu wyborczego). Wszystko zatem wskazuje, że ta mobilizacja polskiego elektoratu to także dobry prognostyk, przed zbliżającymi się wyborami (7 czerwca br.) do Europarlamentu na Litwie. Listę AWPL, także w tych wyborach, będzie otwierał Waldemar Tomaszewski.

Mariusz A. Roman

(Fot. Mariusz Roman)

sobota, 16 maja 2009

Litwa: Codzienne realia dyktują wybór

Pierwszy raz w historii przywódcą Litwy może zostać kobieta. Pierwszy raz o fotel prezydenta ubiega się też Polak – Waldemar Tomaszewski. Wybory prezydenckie na Litwie odbędą się w najbliższą niedzielę, a ich druga tura, wspólnie z wyborami do Parlamentu Europejskiego - 7 czerwca br.

darmowy hosting obrazków
Wyborczą stawkę wśród 7 kandydatów ubiegających się o najwyższy urząd w państwie otwiera preferowana w litewskich sondażach Dalia Grybauskaitė – unijna komisarz ds. budżetu i programowania finansowego. I choć w ciągu ostatniego miesiąca Grybauskaite straciła 8 procent poparcia. Wpływ na to mogły mieć informacje dotyczące szczegółów z jej życiorysu – m.in. informacja, że należała do Partii Komunistycznej i wykładała ekonomię polityczną w Wyższej Szkole Partyjnej. To według oficjalnych sondaży jedynie ona ma szansę wygrać wybory już w pierwszej turze.
Ostatnie litewskie sondaże Waldemarowi Tomaszewskiemu, kandydatowi Akcji Wyborczej na Litwie dają od 1,5 do 6 procent poparcia. Ale jeszcze niedawno te same pracownie wyceniały go od 0 – 2 proc. poparcia. I jak donosi „Rzeczpospolita”:
- To właśnie Polak może się stać największą niespodzianką wyborów i zająć drugie miejsce. Ma zagwarantowane około 40 tysięcy polskich głosów na Wileńszczyźnie. Może też na niego głosować wielu Litwinów, którzy rozczarowali się litewskimi politykami – prognozuje Audrius Bačiulis, litewski komentator opiniotwórczego tygodnika „Veidas”.

darmowy hosting obrazków

Bardzo wymownym, oddającym klimat ostatnich dni kampanii prezydenckiej na Litwie, jest również komentarz Czesławy Paczkowskiej pt. „Codzienne realia dyktują wybór” zamieszczony na łamach wychodzącego w Wilnie „Tygodnika Wileńszczyzny”, w którym czytamy:
„Kampania wyborcza na tle przybierającego na sile kryzysu w państwie nie wygląda zbyt imponująco. Już same badania nastrojów w społeczeństwie wskazują na to, że elektorat coraz bardziej traci zaufanie do wytypowanych kandydatów do fotelu prezydenckiego. Ani politycy z pokaźnym stażem rządzenia, ani podbudowani unijnym doświadczeniem, nie napawają szeregowego wyborcy nadzieją, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki sytuacja zmieni się na lepsze. Cudu raczej nie spodziewa się nikt. Lata minionego dwudziestolecia nie poszły na marne, a posunięcia dzisiejszej władzy ostatecznie przekreślają i tak już nikły kredyt zaufania do niej.
Jak opowiada jedna z naszych czytelniczek, rozczarowanie wśród jej znajomych (a mieszka ona w środowisku litewskim) staje się wręcz powszechnym. „Nie widzimy wśród sześciu naszych kandydatów żadnego, na którego warto byłoby oddać głos” – zaznaczają z goryczą. Może dlatego wielu z nich zaczęło zwracać uwagę na kandydaturę jedynego w tej siódemce Polaka. Przemilczanie bądź celowe zaniżanie wyników sondaży i nieżyczliwe komentarze pod adresem Waldemara Tomaszewskiego niewiele, jak widać, przysłużyły się jego adwersarzom. Natomiast w telewizyjnych debatach – jak się okazało – lider AWPL wypada nie gorzej, a w wielu przypadkach - korzystniej od innych kandydatów. Świadczy o tym fakt, że już kilkakrotnie po takich debatach w opinii widzów znalazł się w czołówce.
Wyborcy zwracają również uwagę na konkretny i pozbawiony demagogicznej retoryki program wyborczy (polskiego - przyp. autora) kandydata, podkreślając przemyślane propozycje, dotyczące rozwiązywania nabrzmiałych problemów socjalnych, systemu podatkowego, praworządności i kilku innych życiowo ważnych kwestii. Bowiem dziś, w obliczu pogłębiającej się z dnia na dzień zapaści ekonomicznej państwa, program, skierowany na rozstrzyganie spraw, dotyczących zwykłego obywatela, znajduje zrozumienie i poparcie u ludzi. Program, który nie pociesza, ani nie zwodzi natychmiastową poprawą stopy życiowej, lecz przekonuje, że uczciwa praca znów będzie się cieszyła zasłużonym uznaniem, a nieco zapomnianym wartościom – pracowitości, uczciwości, sumienności – zostanie przywrócone w życiu codziennym należne miejsce.
W najbliższą niedzielę wyborcy pójdą do urn, by opowiedzieć się za konkretnym kandydatem. Z pewnością wśród tych, kto odda głos na przedstawiciela Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, znajdą się nie tylko Polacy, Rosjanie, Białorusini, ale także Litwini, podzielający pogląd, że dziś Litwie potrzebny jest powrót na drogę odwiecznych ogólnoludzkich wartości. Tak więc na nic zdadzą się kłamliwie spreparowane sondaże, których jedynym celem było zniechęcenie ludzi do udziału w głosowaniu i oddania swego głosu na kandydata-Polaka”.
Mariusz A. Roman
Na załączonych zdjęciach: Godło prezydenckie na Litwie; Autor wspólnie z Waldemarem Tomaszewskim oraz Grzegorzem Bonkiem, podczas przemarszu w Wilnie – 2 maja br.

piątek, 15 maja 2009

Wybory prezydenckie na Litwie

Litwini mają dość skandali, które od lat targają tym krajem, więc mam szansę na dobry wynik – zapewnia Waldemar Tomaszewski, pierwszy w historii Polak ubiegający się o fotel prezydenta Litwy.

darmowy hosting obrazków
Waldemar Tomaszewski ma 44 lata. W 1990 roku uzyskał dyplom inżyniera, a w 1999 został przewodniczącym Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Rok później zdobył mandat w litewskim Sejmie. Teraz startuje w wyborach na prezydenta Litwy, które odbędą się najbliższą niedzielę tj. 17 maja – odnotowuje czwartkowe „Metro”.
Czy ma jakiekolwiek szanse? Sondaże dają największe poparcie (ok. 60 proc.) Dalii Grybauskaite, która jest unijną komisarz ds. budżetu. Na drugim miejscu plasuje się przewodniczący partii socjaldemokratycznej Algirdas Butkeviczius (ok. 7 proc.). Nasz rodak, według litewskich sondaży, może liczyć jedynie na ok. 2 proc. głosów.
Z publikowanymi jednak na Litwie sondażami nie zgadza się Tygodnik Wileńszczyzny (patrz komentarz), polskie pismo samorządowe. Czesława Paczkowska w swoim komentarzu pod jakże wymownym tytułem: „Sondaże na zamówienie – mydlenie oczu wyborcom”, pisze m.in.:
„Powtarzanie w kółko tych samych wyników sondaży, które później bywają skwapliwie podchwytywane i rozpowszechniane przez inne wydania, rozgłośnie radiowe i programy TV, ma podczas tegorocznych wyborów także inny zawoalowany cel. Marginalizując bądź całkowicie negując poparcie dla naszego lidera podważa się tym samym stabilną pozycję AWPL, od 20 lat działającej na litewskiej scenie politycznej, w obliczu wyborów do Europarlamentu.
Jednak zdobycie głosów za pomocą takich tanich chwytów wśród doświadczonych i wiernych zasadom wyborców na Wileńszczyźnie z góry jest skazane na porażkę. Sugerowanie i narzucanie zdania, nawet za pomocą naginania wyników sondaży do własnej potrzeby, po raz kolejny nie osiągnie celu. Najlepszym dowodem i argumentem przeciwko urabianiu opinii społecznej poprzez tworzenie spreparowanych wyników sondaży są wyniki poprzednich wyborów, dziesięciokrotnie różniących się od „proroczych przepowiedni”. I tym razem istnieje realna możliwość znaczącego ulepszenia dotychczasowych wyników i zdobycia nawet dwucyfrowego poparcia”.
MAR/TVP Info
Na załączonym zdjęciu: Waldemar Tomaszewski, za nim stoi Jego żona Wioletta. Fot. Mariusz Roman

środa, 13 maja 2009

Testament Marszałka Józefa Piłsudskiego

"Ludzie tacy jak Józef Piłsudski nie przychodzą na świat po to, aby zaświecić jak meteor w nocy i zostawić po sobie mrok. Dani są narodom jako wieczne światło, jako drogowskaz (...) i właśnie za grobem są ich największe zwycięstwa" – pisał po śmierci I Marszałka Polski Jan Lechoń. 12 maja, minęła 74 rocznica śmierci wielkiego patrioty i wizjonera, wskrzesiciela niepodległego bytu państwa polskiego. Życiorys Marszałka jest jednak ogólnie znany, pragnę zatem przywołać jedynie przesłanie, jakie pozostawił w chwili swojej śmierci.
Józef Piłsudski urodził się 5 grudnia 1867 roku, w Zułowie na Wileńszczyźnie. I jak pisała w swoich wspomnieniach żona Marszałka – Aleksandra: „Jego żarliwy patriotyzm Polaka, jego najgłębszy związek z kulturą polską, wyrastał z wielowiekowej tradycji, wiążącej Ziemię Litewską z Polską. (...) Mówił czasem o sobie: „jestem Litwinem”. Brzmiały te słowa w ustach Jego tym samym dźwiękiem – jakim w ustach Adama Mickiewicza brzmiała pierwsza zwrotka, największego eposu polskiego. „Litwo Ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie”. Gdy zdobywał mieczem kresy wschodnie i oswabadzał je od moskiewskiego najazdu, nie chciał ani gwałtem, ani siłą orężną ziemi tej do Polski włączyć. Dał ludności całkowitą swobodę wypowiedzenia swej woli. Nie chciał niczego jej narzucać, tak jak nie chciałby o naszych stosunkach wewnętrznych decydowały czynniki obce”.
O Polskę mocarstwową
Józef Piłsudski – wychowany w kulcie wielkich czynów głównie za przyczyna swojej matki – żył ideą Polski Mocarstwowej, która jakże często, a zwłaszcza obecnie jest wyśmiewana i poniżana, także przez samych Polaków. Postanowił, zatem – śladem Stefana Batorego, Jana Zamojskiego, ks. Piotra Skargi, Władysława IV oraz Jana III Sobieskiego doprowadzić do ustanowienia w państwie polskim silnej władzy wykonawczej, która usprawniłaby często psujący się mechanizm demokracji parlamentarnej. Dzięki temu zwielokrotniłyby się siły Rzeczpospolitej.

darmowy hosting obrazków
Marszałek doskonale bowiem zdawał sobie sprawę z tego, że Polacy mają szansę przetrwać w tej niezwykle niebezpiecznej części Europy tylko w przypadku, jeśli będą dysponować niepodległym i silnym państwem. Źródłem potęgi tego państwa mieli być wolni obywatele, harmonijnie łączący działalność na rzecz Ojczyzny ze sprawami osobistymi i grupowymi. Tymczasem współczesny Polak, któremu przez przeszło 60 lat wpajano wizję kraju małego, słabego i zależnego, nie zawsze potrafi sobie wyobrazić Polski wielkiej i silnej. Podobnie było w pierwszych latach XX wieku, kiedy późniejszy Marszałek przygotowywał kadry bojowników o przyszłą Polskę Niepodległą.
Józef Piłsudski widział Rzeczpospolitą w roli mocarstwa regionalnego w Europie Wschodniej – podobnie jak za panowania Jagiellonów. Według tej koncepcji Polacy byliby sfederowani (czy choćby tylko sprzymierzeni) z narodami bezpośrednio sąsiadującymi z nimi od wschodu, wedle staropolskiej zasady „wolni z wolnymi, równi z równymi”. Powstałby wówczas organizm polityczny o tak ogromnym potencjale demograficznym i militarnym, że mógłby skutecznie paraliżować wszelkie dążenia zaborcze, zarówno imperializmu rosyjskiego jak i niemieckiego.
Zorganizowana w ten sposób Rzeczpospolita Wielu Narodów nie musiałaby zabiegać o żadne czcze sojusze, czy to zachodnie czy jakiekolwiek inne. Byłaby ona wówczas zdolna pokierować całym rozwojem tej części Europy, w interesie własnym Polski oraz narodów z nią sfederowanych. W lutym 1919 roku mówiąc o Litwie, Białorusi i Ukrainie Józef Piłsudski stwierdził: „(...) na bagnetach niesiemy tym krajom wolność bez zastrzeżeń”. Niestety, narody te nie zrozumiały doniosłości szansy historycznej i nie poparły (poza Petlurą na Ukrainie) idei federacyjnej Komendanta, co zemściło się później na nich srodze. I mści się do chwili obecnej.
W rezultacie, jak pisze Mieczysław Pruszyński (patrz: Tajemnica Piłsudskiego, Warszawa 1996, s. 196) - w listopadzie 1920 roku Piłsudski przyjął przedstawiciela Tatarów krymskich i oświadczył mu, że Polska na razie nie jest jeszcze niepodległa. „(...) Wszystko to, co zostało zrobione, to tylko torowanie drogi do niepodległości. (...) Polska nie może być naprawdę niepodległa między dwoma kolosami. (...) Dopóki liczne narody pozostaną w jarzmie rosyjskim, dopóty nie możemy patrzeć w przyszłość spokojnie”. Natomiast rozmawiając zimą 1924/1925 w Sulejówku z płk Januszem Głuchowskim, powiedział: „Wy tej Polski nie utrzymacie. Ta burza, która nadciąga jest zbyt wielka. Obecna Polska zdolna jest do życia tylko w jakimś wyjątkowym, złotym okresie dziejów (...) ja przegrałem swoje życie. Nie udało mi się powołać do życia dużego związku federacyjnego, z którym świat musiałby się liczyć”.
Tylko silna Polska
Jesienią 1925 roku w Locarno nastąpiło podpisanie paktu reńskiego, bardzo dla nas niekorzystnego, ponieważ osłabiał nasz sojusz z Francją i zachęcał Niemcy do starań o rewizję granicy z Polską. Mimo to nasz minister spraw zagranicznych – Aleksander Skrzyński, dbały o osobiste uznanie ze strony wielkich tego świata, bez protestu położył pod nim swój podpis, a wróciwszy do kraju bałamucił opinię, dowodząc, że Locarno było dla nas sukcesem. Czynił to z takim powodzeniem (był świetnym mówcą), że powołano go na stanowisko premiera.

darmowy hosting obrazków
Tymczasem Piłsudski zdawał sobie doskonale sprawę z poniesionej w Locarno klęski i z pierwszego kroku do zdrady sojuszniczej Francji, zręcznie ukrytego pod pacyfistycznymi frazesami. Niewątpliwie świadomość powstałego na zachodzie zagrożenia dla Polski stanowiła jedną z przyczyn, które skłoniły go, aby pół roku później sięgnąć ostatecznie po władzę.
Przewrót majowy 1926 roku był wymierzony przede wszystkim przeciwko liberalnej Konstytucji Marcowej 1921 r., stwarzającej i sankcjonującej stan rzeczy, który permanentnie Polskę osłabiał. Sytuacja taka była niezwykle niebezpieczna ze względu na sąsiedztwo dwóch ogromnych wrogich potencjałów demograficzno-militarnych: Związku Sowieckiego i Rzeszy Niemieckiej. Zatem, to przede wszystkim zewnętrzne warunki polityczne II Rzeczpospolitej wpłynęły na koncepcję Józefa Piłsudskiego w kierunku odrzucenia liberalnego modelu demokracji, jako egoistycznego w formie i antynarodowego w treści.
Koszmar wojny z Niemcami
W październiku 1931 roku w Bukareszcie Marszałek którejś nocy zwierzył się oficerowi, pełniącemu przy nim służbę, że tyle niebezpieczeństw grozi Polsce od zewnątrz i wewnątrz, że być może za 10 lat Polska nie będzie istnieć. W 1932 roku polski charge d’affaires w Kairze Mieczysław Maliński, który co dzień rozmawiał z przebywającym tam na urlopie Piłsudskim, wspominał, że był on „głęboko niespokojny, głęboko pesymistyczny, że widział przyszłość w bardzo czarnych kolorach. I było z tych półsłówek jasne, że zawsze upatrywał niebezpieczeństwa tylko z Rosji, że ciągle myślał jakby się z Niemcami dogadać, jakby te stosunki załagodzić, natomiast absolutnie nie wierzył, by jakiś modus vivendi z Rosją był możliwy” (patrz: W. A. Zbyszewski, Nieznane testimonium o Piłsudskim, „Zeszyty Historyczne”, Paryż 1963, z. 4, s. 51.).

darmowy hosting obrazków
Piłsudski zdając sobie sprawę, że wszystkie jego wysiłki zarówno wobec Republiki Weimarskiej jak i III Rzeszy, podejmowane w celu poprawy stosunków polsko-niemieckich pozostają bez skutków, zdecydował się na całkowitą zmianę frontu. Jeśli III Rzesza zmierzała do rozgrywki siłowej, to należało bezzwłocznie, nie tracąc czasu – póki dysponowano ogromną przewagą sił – zniszczyć hitleryzm w zarodku. Dlatego dwukrotnie – na wiosnę i jesienią 1933 roku proponował Francji przeprowadzenie wspólnymi siłami - wojny prewencyjnej. I Francja dwukrotnie odmówiła. Później podobnie postąpiła Czechosłowacja, która choć zagrożona przez imperializm niemiecki, ale ufna w poparcie Francji i Anglii, nie zgodziła się na wspólną z Polakami akcję antyniemiecką, mogącą odwrócić fatalny rozwój sytuacji.
Hitler jednak poważnie zaniepokojony możliwością wojny prewencyjnej zaproponował Piłsudskiemu zawarcie na dziesięć lat paktu o nieagresji. Piłsudski się zgodził, mimo że oceniał, iż ten pakt zapewni nam spokój ze strony Niemiec nie na dziesięć lat, lecz tylko, co najwyżej cztery. Po zawarciu paktu Marszałek zaprosił prezydenta Mościckiego oraz byłych premierów. Wyjaśniając przyczyny zawarcia paktu, oświadczył, że układ może zapewnić Polsce cztery lata dobrych stosunków z Niemcami, tzn. pokój do 1938 roku. Za więcej lat Komendant nie ręczył.
W ówczesnej coraz trudniejszej sytuacji zewnętrznej Polski – między dwoma sąsiadami nieustannie powiększającymi swe siły zbrojne – Piłsudski uważał każdy rok pokoju z Niemcami za cenny, ponieważ zapewniał istnienie Polsce. Do końca życia będąc przekonanym, że wojna z Niemcami w istniejących warunkach oznaczać będzie koniec państwa polskiego, bo Francja nie przyjdzie nam z pomocą, a Stalin skorzysta z okazji, aby pomścić rok 1920 i odebrać nam kresy wschodnie. „Wojna z Niemcami była koszmarem, który dręczył mego męża nieustannie” – zanotowała w swym dzienniku pani marszałkowa Piłsudska (patrz: Aleksandra Piłsudska, Wspomnienia, Warszawa 1989).
Po śmierci Piłsudskiego odsunięty od władzy przez Mościckiego i Śmigłego-Rydza, w dniu 2 kwietnia 1939 najwierniejszy i najbliższy współpracownik polityczny Marszałka – Walery Sławek, pozbawił się życia z browninga, którego jeszcze używał w akcjach bojowych w latach 1906-1908. Samobójstwo popełnił o godzinie 20.45 to jest tej samej, o której zakończył życie ukochany Komendant. Przez lata doszukiwano się różnych przyczyn tego samobójstwa. Najbardziej trafną wydaje się jednak opinia Bogusława Miedzińskiego, który dostrzegł związek między śmiercią Sławka a zbliżającą się wojną.
Miedziński zwrócił uwagę na fakt, że Sławek popełnił samobójstwo po udzieleniu Polsce gwarancji przez rząd brytyjski, „(...) W chwili wyjazdu Becka do Londynu, celem nie tylko przyjęcia, ale rozwinięcia tych gwarancji w sojusz dwustronny, co wiadomo Hitler potraktował jako casus belli. (...) Widział nadciągającą losową chwilę dla Polski i nie miał, nie widział, nie czuł dla siebie miejsca” (patrz: B. Miedziński, Ze wspomnień o Walerym Sławku, „Zeszyty Historyczne”, Paryż 1973, z. 23, s. 153).
Ostatnie przesłanie
Bohdan Urbankowski swoje dwutomowe opracowanie pt. „Józef Piłsudski – marzyciel i strateg” kończy dokładnym opisem ostatniej woli zmarłego Marszałka. „(...) Dwa dni po zgonie Piłsudskiego znaleziono kartkę pisaną niewyraźnym już pismem, tak jakby rękę już prowadziła śmierć. Ta „ostatnia”, a jakby już pośmiertna wola, to wspomniany już testament Piłsudskiego. Jest to jeden z najdziwniejszych, najbardziej niesamowitych tekstów. W jego słowach mieści się już wszystko: choroba i wielkość, słuszna duma i dziecinna słabość. Zacytujmy go tutaj w całości:

darmowy hosting obrazków
„Nie wiem czy zechcą mnie pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie, gdzie leżą moi żołnierze, co w kwietniu 1919 roku mnie jako wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili. Na kamieniu czy nagrobku wyryć motto wybrane przeze mnie dla życia
„Gdy mogąc wybrać, wybrał zamiast domu
Gniazdo na skałach orła, niechaj umie
Spać, gdy źrenice czerwone od gromu
I słychać jęk szatanów w sosen szumie
Tak żyłem.”
A zaklinam wszystkich, co mnie kochali sprowadzić zwłoki mojej matki z Sugint Wiłkomirskiego powiatu do Wilna i pochować matkę największego rycerza Polski nade mną. Niech dumne serce u stóp dumnej matki spoczywa. Matkę pochować z wojskowymi honorami ciało na lawecie i niech wszystkie armaty zagrzmią salwą pożegnalną i powitalną tak, aby szyby w Wilnie się trzęsły. Matka mnie do tej roli, jaka mnie wypadła chowała. Na kamieniu czy nagrobku mamy wyryć wiersz z "Wacława" Słowackiego zaczynający się od słów:
Dumni nieszczęściem nie mogą (tak jak inni iść tą samą drogą – przyp. autora)”
Przed śmiercią Mama kazała to po kilka razy dla niej czytać”
Tak też się stało, w swoich wspomnieniach Aleksandra Piłsudska pisała: „(...) Ciało spoczęło na Wawelu, a serce u stóp matki na Rossie, wśród żołnierskich grobów. Jak słyszałam, do dawnych mogił z walk 1919 r. przybyły potem groby żołnierzy, którzy starali się Wilno obronić przed bolszewikami w roku 1939 i groby żołnierzy, którzy polegli w walce o Wilno w 1944 roku. Mój mąż kochał Wilno i czuł z nim głęboki związek. Gdy rozmawiał ze mną o granicach Rzeczpospolitej, nazywał je „granicami minimalnymi” i dodawał zawsze: „Ani piędzi ziemi mniej, a kto mnie kocha, niech broni Wilna, aby nie dostało się w obce ręce”. Dziś patrząc na los ziemi kresowej pytam siebie, czy mąż mój, który chciał mieć wyrytą nad sercem swym tę tragiczną strofę, miał przeczucie, że po latach nad grobem Matki i Syna szumieć będą w bolesnej żałobie sosny wileńskie, płaczące nad utraconą wolnością. Słowa ukochanego przez męża poety zawierają w sobie najpełniejszą charakterystykę życia i walki o wolność, którą wiódł Józef Piłsudski”.

darmowy hosting obrazków
Aleksandrze Piłsudskiej nie było dane pojechać już nigdy do Wilna, gdyby tam była, napisałaby jeszcze w swoich wspomnieniach o kulach sowieckich, których ślady pozostały na granitowej płycie poświęconej pamięci Matki i Serca Syna. Napisałaby również o tym, że leżą tam także obok serca jej męża – Ci, którzy pełnili przy nim ostatnią wartę. Nikt ich z tej warty nie zwolnił, a oni nie pierzchli nawet wtedy, kiedy czołgi sowieckie w dniu 18 września 1939 próbowały wjechać szosą mińską, biegnącą obok cmentarza, do Wilna. Oddali życie przy mauzoleum, którego strzegli do końca. Dzisiaj przy tej płycie nie ma wojskowej warty, choć nikt, nigdy tego posterunku nie kazał zlikwidować!
Patrz również:
Film dokumentalny - ostatnie lata życia Józefa Piłsudskiego

Wilno przed 1939

Mariusz A. Roman
Na załączonych zdjęciach: Alegoria przedstawiająca śmierć Marszałka; Trumna z ciałem Józefa Piłsudskiego na żałobnej lawecie na warszawskim Polu Mokotowskim; Komendant przed spotkaniem z Prezydentem Stanisławem Wojciechowskim na Moście Poniatowskiego w czasie przewrotu majowego. Od lewej Kazimierz Stamirowski oraz gen. Gustaw Orlicz-Dreszer; Podczas wizyty delegacji niemieckiej w Warszawie - 14 czerwca 1934 roku; Pogrzeb serca Józefa Piłsudskiego w Wilnie – 12 maja 1936 roku; Mauzoleum Matki i Serca Syna na wileńskiej Rossie – współcześnie.

piątek, 8 maja 2009

21. rocznica strajków majowych na Wybrzeżu

W drugiej połowie kwietnia 1988 roku doszło do fali protestów. Jako pierwsi zastrajkowali pracownicy komunikacji miejskiej w Bydgoszczy – 25 kwietnia, dzień później Huta im. Lenina w Nowej Hucie, a 29 kwietnia – huta w Stalowej Woli. Na Wybrzeżu strajkowała przez dziewięć dni (2-11 maja) Stocznia Gdańska oraz kilka dni studenci z Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Wspomagali ich działacze FMW, WiP oraz wielu innych niezależnych organizacji. To właśnie przedstawiciele młodego pokolenia, któremu była obca obojętność starszych działaczy „Solidarności”, jak i strach przed reżimem komunistycznym, zorganizowali te strajki.

darmowy hosting obrazków
To młodzieżowe parcie na strajk uwidoczniło się już podczas wiecu przy plebani kościoła św. Brygidy w niedzielę 1 maja. Na wiecu przemawiał m.in. Wałęsa. Nawoływał do spokoju, przekonywał, że wszystko odbywa się pod kontrolą podziemia „Solidarności”. Odpowiedziało mu gromkie: „Jutro strajk!” wykrzyczane przez młodych stoczniowców i działaczy młodzieżowych z organizacji opozycyjnych. Jak się rzekło, tak się stało. W poniedziałek 2 maja wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej. Zorganizowali go młodzi robotnicy, którzy obok żądań płacowych podnieśli również postulat reaktywowania NSZZ „Solidarność”.
Wsparcie niezależnej młodzieży
Młodzież m.in. z Federacji Młodzieży Walczącej włączyła się w strajk w stoczni i wydatnie wsparła protest majowy na wielu płaszczyznach. Mariusz Wilczyński pojawił się w stoczni w pierwszym dniu strajku razem z Jarkiem Rybickim i Jackiem Kurskim. Później Wilczyński wrócił na miasto, aby sprowadzić do stoczni Dariusza Krawczyka, który miał zorganizować w stoczni poligrafię. Pojechał po Darka do szkoły na Przymorzu. Ten akurat prowadził lekcję. Kiedy dowiedział się o strajku zwolnił się z zajęć w klasie i tak jak stał ruszył organizować strajkową drukarnię. Na teren stoczni przedarł się biegnąc między kordonami ZOMO z plecakiem wypełnionym „domowej roboty” sprzętem poligraficznym. Parę godzin później światło dzienne ujrzały stoczniowy biuletyn „Rozwaga i Solidarność”, komunikaty Komitetu Strajkowego, liczne plakaty oraz pamiątkowe znaczki pocztowe powielane metodą sitodruku. Farbę zorganizowano według „kultowej” receptury, uzyskując ją z mieszaniny pasty komfort z tuszem. Po pewnym czasie do grona drukarzy z FMW przyłączyło się kilku młodych stoczniowców oraz członkowie Ruchu „Wolność i Pokój”. Powstała w ten sposób ekipa była m.in. organizatorem dwóch audycji nadanych ze stoczni na fonii telewizyjnej.

darmowy hosting obrazków
Federacja wspierała stoczniowe protesty także drukując ulotki i prasę strajkową poza stocznią. „Monit” - pismo FMW Gdańsk i Gdynia wydanie specjalne, stał się w tych dniach dziennikiem. Oprócz codziennej pracy przy druku „Monitu” młodzież z FMW uczestniczyła także w kolportażu i druku codziennej ulotki, sygnowanej przez Komitet Strajkowy w Stoczni, która była kolportowana w bardzo dużym nakładzie w Trójmieście. Ulotka powstawała w stoczni, ale diapozytywy szły na wszystkie zakonspirowane drukarnie w Trójmieście.
Dokonywano akcji ulotkowych, malowania murów, pojawiały się także inicjatywy na rzecz strajkujących robotników i studentów w szkołach, jak przerwy milczenia (główna akcja tego typu odbyła się w trójmiejskich szkołach ponadpodstawowych 5 maja), niezależne apele, śpiewy pieśni patriotycznych. Uczniowie z Liceum Plastycznego w Gdyni ogłosili spontanicznie w dniu 4 maja pogotowie strajkowe. Wielu działaczy FMW codziennie angażowało się w pracę kurierów, podtrzymując łączność i donosząc wsparcie dla strajkujących. Olgierd Buchocki jako oficjalny przedstawiciel FMW dołączył do strajkujących studentów na UG i PG.
„- (...) Nadzieję podtrzymał strajk studencki. Na wezwanie Jana Pastwy, drużynowego naszej „Czarnej Czwórki” wieziemy kuchnię polową na „Humanę”. Taka była widać nasza rola, żeby zapewnić logistykę, dla tych, którzy mieli wtedy przywilej strajkować. Z tego przywileju niewielu odważyło się skorzystać. Tym większa chwała tym, co dali świadectwo, zwłaszcza młodemu pokoleniu stoczniowców (...)” – wspomina Grzegorz Bonk, działacz FMW i członek Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej.

darmowy hosting obrazków
Warto przypomnieć, że w strajku w stoczni uczestniczyła także mocna ekipa FMW związana z kibicami Lechii Gdańsk ze śp. Tadeuszem Duffekiem na czele W maju strajkująca stocznia otrzymała od „biało – zielonych” kibiców potężne wsparcie w dniu 7 maja podczas meczu z Górnikiem Wałbrzych. Najpierw fani Lechii na stadionie przez 90 min. skandowali „Stocznia Gdańska!” i inne solidarnościowe okrzyki. Następnie kibice z tzw. młyna, pod hasłem „Bić gestapo!” wykrzykiwanym przez cały stadion, prowadzili na trybunach regularną bitwę z ZOMO. Po meczu zaś cały ten tłum ruszył pod stocznię tocząc po drodze wielogodzinne walki z milicją. Lechistom udało się dotrzeć do stoczni i wspólnie ze strajkującymi robotnikami skandowali do późnych godzin wieczornych wolnościowe hasła.
Grupy Pomocy Strajkowej
Działacze WiP byli pomysłodawcami powstania zorganizowanej pomocy i wsparcia dla strajkujących, na bazie salki katechetycznej kościoła św. Brygidy w Gdańsku.
„- W ten sposób ruszyły Grupy Pomocy Strajkowej, jak nazwaliśmy naszą akcję wspomagającą. Zaraz dołączyli do nas koledzy z FMW. Część z nich już wcześniej wylądowała w stoczni, gdzie uruchomili mini-drukarnię. Wkrótce druga mała drukarnia ruszyła w "Brygidzie". Rozpoczęliśmy też zbiórkę żywności i innych potrzebnych rzeczy dla stoczniowców. Starsi ludzie okazali się bardzo hojni. Ale wręcz zadziwiające było zaangażowanie młodych ludzi w przenoszenie pomocy na teren stoczni. Stocznia była otoczona kordonem ZOMO, ale młodzi ludzie zawsze znaleźli sposób, aby się tam dostać. Na początku w akcji brała młodzież z WiP i FMW oraz innych organizacji opozycyjnych. Później pojawiało się coraz więcej młodych ludzi, nigdzie dotąd nie zaangażowanych” – mówi Klaudiusz Wesołek, działacz WiP.

darmowy hosting obrazków
W tych strajkowych dniach około 200 dzieciaków i młodzieży przedzierało się codziennie przez kordony ZOMO. Kilkunastoletni łącznicy - chłopcy i dziewczęta ze szkół podstawowych i średnich zapewniali strajkującym komunikację ze światem. Przez dziury w płocie przynosili na teren stoczni pocztę i żywność, materiały poligraficzne, koce i śpiwory, skarpety i inne potrzebne rzeczy, które mieszkańcy Trójmiasta ofiarowywali w darze dla strajkujących i składali przy kościele św. Brygidy. Młodzi kurierzy wprowadzali także na teren strajkującego zakładu tzw. doradców i gości. Niestety czasem wpadali w ręce ZOMO, co w trzech przypadkach skończyło się poważnym pobiciem. Większa część z tych młodych ludzi nie była związana z żadnymi organizacjami. Pomagali strajkującej stoczni z potrzeby serca. To byli bohaterowie tamtych dni, o których nikt nie pamięta.
Generacja 1988
Maj 1988 wpisuje się w tradycję polskich zrywów niepodległościowych, za jakimi zawsze w naszej historii stała młodzież. 21 lat temu młodzi robotnicy, studenci i uczniowie, podjęli walkę z reżimem komunistycznym, jako spadkobiercy ideałów Kolumbów – nazywając siebie generacją 1988. Ich działania wymykały się wówczas nie tylko spod kontroli komunistycznych władz, ale i podziemnej „Solidarności”. I tego się pewnie jedni i drudzy wystraszyli. Przyspieszając proces przemian systemowych w Polsce, ale i łagodząc zarazem proces transformacji wobec nomenklatury i agentury sowieckiej.
Mariusz A. Roman
Na załączonych zdjęciach: Brama nr 2 w Stoczni Gdańskiej podczas pierwszego dnia majowego strajku; Jeden z plakatów FMW drukowanych na paście komfort z tuszem; Codzienne wydanie strajkowe pisma „Monit”, FMW Gdańsk-Gdynia; Mapa z zaznaczoną skalą protestów na przełomie kwietnia i maja 1988.
Patrz również:

Zapomniana rocznica (strajki 1988 r)



Historia majowych strajków (1988 r)

poniedziałek, 4 maja 2009

Dzień Polonii: Manifestacja polskości w Wilnie

Polacy na Litwie świątecznym pochodem, który przeszedł ulicami wileńskiej starówki z Placu Niepodległości do Ostrej Bramy, uczczili 2 maja br. dzień Polonii i Polaków za Granicą, a także 20-lecie założenia Związku Polaków na Litwie (ZPL). W tej swoistej demonstracji polskości wzięło udział ok. 8 tys. osób, w tym przedstawiciele ZPL i innych polskich organizacji na Litwie, polskie szkoły, zespoły artystyczne.
Bielą i czerwienią polskich barw narodowych rozkwitła w sobotę – starówka wileńska, kiedy w marszowym tempie wkroczyła na jej ulice kolumna uczestników świątecznego pochodu. Ta demonstracja dobitnie zamanifestowała obecność i jedność polskiej mniejszości narodowej na Litwie.
darmowy hosting obrazków
„Pod sztandarem Związku Polaków na Litwie, który obchodzić będzie tego dnia jubileusz 20-lecia, stańmy ramię przy ramieniu i zamanifestujmy naszą obecność na wileńskiej ziemi. Jednością silni, mocni duchem i pamięcią wszystkich Rodaków, którzy tu, na tej ziemi, pracowali i tworzyli, rozsławiali ten kraj. Wileńszczyzna i Wilno ze swoim polskim rodowodem jest nieodłączną częścią naszej Ojczyzny, zaś my – Polacy – jej obywatelami. Biorąc udział w pochodzie w ludowych strojach, śpiewając pieśni ludowe i narodowe pokażmy współobywatelom i światu, że Polacy i polska kultura jest na Wileńszczyźnie obecna, że się rozwija łącząc pokolenia. Rodacy z Wilna, Wileńszczyzny i Kowieńsczyzny, Litwy Środkowej i Żmudzi, Inflant i Macierzy – niech nas połączy wspólny marsz!” – czytamy w odezwie ZPL.
darmowy hosting obrazków
Zorganizowany już po raz trzeci przez Związek Polaków na Litwie przemarsz ulicami Wilna połączył 2 maja br. ponad 30 organizacji polskich, działających na Litwie. W pochodzie wzięły udział m.in.: reprezentacje wszystkich 15 oddziałów rejonowych ZPL (od Jeziorosów po Laudę), delegacje polskiej partii politycznej, na czele z entuzjastycznie witanym przez zgromadzonych Waldemarem Tomaszewskim, prezesem Akcji Wyborczej Polaków na Litwie i jednocześnie kandydatem na Prezydenta Litwy. Nie zabrakło przedstawicieli: Stowarzyszenia „Polska Macierz Szkolna”, kombatantów, inżynierów, plastyków i innych organizacji branżowych, władz samorządowych z rejonów: wileńskiego, solecznickiego i trockiego, uczniów i nauczycieli szkół, wychowanków i wychowawców przedszkoli polskich i innych placówek podległych samorządom. W pochodzie wzięli również udział przedstawiciele polskiego parlamentu: wicemarszałek Sejmu RP Jarosław Kalinowski, senator Maria Pańczyk-Poździej z komisji ds. emigracji i łączności z Polakami za granicą, poseł Artur Górski (PiS), oraz ambasador RP na Litwie Janusz Skolimowski.

darmowy hosting obrazków
Trwający 1,5 godziny przemarsz zakończyła msza święta w kaplicy Ostrej Bramy w intencji wszystkich Polaków. Po mszy uczestnicy przemarszu oraz goście udali się do sali koncertowej „Utenos pramogų arena”, gdzie odbyła się uroczysta akademia oraz koncert pieśni patriotycznych w wykonaniu połączonych chórów z wileńskich zespołów ludowych a także występ polskiej gwiazdy Łukasza Zagrobelnego. Całość obchodów zakończyło przyjęcie zorganizowane w Domu Polskim w Wilnie przez Związek Polaków na Litwie.
ZPL powstał na fali „pierestrojki” - 5 maja 1988 roku jako Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Polaków na Litwie. Po niespełna roku SSKPL zostało przekształcone w Związek Polaków na Litwie. Obecnie ZPL jest najliczniejszą polską organizacją na Litwie. Liczy około 11 tys. osób i zrzesza w swoich szeregach Polaków nie tylko w Wilnie i na Wileńszczyźnie, ale też w Kownie, Kłajpedzie, Druskiennikach, Kiejdanach i Jeziorosach. Według oficjalnych danych społeczność polska na Litwie liczy 235 tys. osób. Nieoficjalnie zaś mówi się o przeszło 300 tys. W każdym razie Polacy są najliczniejszą mniejszością narodową na Litwie, stanowiącą około 7 proc. ludności.
Mariusz A. Roman
Patrz również: Krótki film zamieszczony w litewskiej gazecie: "Lietuvos Rytas"
Na załączonych zdjęciach: Logo Związku Polaków na Litwie; Polski pochód przemaszerował głównymi ulicami Wilna; W pochodzie wziął udział m.in. Waldemar Tomaszewski, entuzjastycznie witany prezes AWPL i kandydat na prezydenta Litwy, Autor tekstu wspólnie z delegacją rejonu wileńskiego, biorąca udział w pochodzie. Foto Autora.