sobota, 24 grudnia 2011

Narodzinom Chrystusa towarzyszyła nowa gwiazda

W dniu urodzin dziecka zwanego Jezusem Nazarejczykiem widziano na niebie nową gwiazdę. Ustalenia nauki potwierdzają to, co napisano w Biblii – mówi brytyjski astronom prof. Mark Kidger - tygodnikowi „Uważam Rze”.

Polacy nie siadają do wigilijnego stołu dopóty, dopóki na niebie nie pojawi się pierwsza gwiazdka. Tradycja ta nawiązuje do Gwiazdy Betlejemskiej, która miała zwiastować narodzenie Chrystusa. Czy zjawisko takie rzeczywiście pojawiło się na niebie?
Są trzy podstawowe teorie na ten temat. Według pierwszej cała opowieść o Gwieździe Betlejemskiej to zwykła legenda. Mit, jakich w Biblii jest pełno. Wymyślił go św. Mateusz i zamieścił w swojej Ewangelii, aby wypełnić starotestamentową przepowiednię Balaama. Zgodnie z nią przyjście na świat Mesjasza miało poprzedzić pojawienie się nowej gwiazdy. Według drugiej teorii Gwiazda Betlejemska była cudem, który znajduje się poza obszarem naukowego poznania. Wreszcie według trzeciej w momencie, gdy Jezus Chrystus przyszedł na świat, na niebie rzeczywiście miał miejsce jakiś fenomen astronomiczny. Jako naukowiec mogę odnieść się tylko do tej ostatniej teorii.
darmowy hosting obrazków
Czy jakieś nietypowe zjawisko miało więc wówczas miejsce?
Tak. W momencie, gdy na świat przyszedł Jezus Chrystus, ówcześni astronomowie zaobserwowali na niebie pewien fenomen. Dysponujemy chińskimi źródłami – Chińczycy bardzo dokładnie obserwowali niebo – według których narodziła się wówczas nowa gwiazda. Widziano ją na wschodzie, mniej więcej pomiędzy konstelacjami Koziorożca i Orła. Zapis tego zjawiska wydaje się idealnie pasować do tego, co napisano na temat Gwiazdy Betlejemskiej w Biblii.
(…)
Może więc był to meteoryt?
To z kolei wymagałoby posiadania wyjątkowo szybkich wielbłądów. Meteoryt widoczny jest bowiem przez jedną, góra dwie sekundy. Trudno – nawet przy dzisiejszych nowoczesnych środkach lokomocji – przebyć w takim czasie odległość między Persją a Jerozolimą.
Rosyjscy naukowcy sugerowali swego czasu, że być może za Gwiazdę Betlejemską wzięto Wenus.
Planeta ta rzeczywiście co pewien czas pojawia się i jest niezwykle wyraźnie widoczna na niebie. Będzie widoczna na przykład w święta Bożego Narodzenia w tym roku. Problem w tym, że jest to zjawisko bardzo częste, które każdy, kto obserwuje gwiazdy, zna doskonale. Gdyby biblijni mędrcy dali się nabrać na Wenus, nie byliby mędrcami. Wiemy, że to, co zobaczyli, musiało być naprawdę niezwykłe. I musiało trwać na niebie na tyle długo, by mogli dostać się w tym czasie z Persji do Judei.
darmowy hosting obrazków
Może więc supernowa?
Supernowa – czyli wielka kosmiczna eksplozja – rzeczywiście odpowiadałaby naszemu opisowi. Jest jasna, duża i długo widać ją na niebie. To niezwykle spektakularne zjawisko. Problem w tym, że niestety w tamtym czasie żadnej supernowej nie było. Badając fale radiowe wysyłane przez obiekty kosmiczne, byliśmy w stanie ustalić i zlokalizować wszystkie supernowe z ostatnich dwóch tysięcy lat. Zjawisko takie można było zobaczyć z ziemi dopiero mniej więcej 200 lat po narodzeniu Chrystusa, w roku 185. Tak więc supernowa odpada.
A koniunkcja planet?
To kolejna z teorii, która wydaje się nieprawdziwa. Zjawisko to polega na ustawieniu się ciał niebieskich w jednej linii. Wtedy rzeczywiście widzimy na niebie „nowy”, bardzo jasny obiekt. To się jednak zdarza dość często. W ostatnich dniach doszło na przykład do koniunkcji Jupitera i Księżyca. Podobnie jak w przypadku teorii o Wenus mędrcy na pewno nie wyruszyliby w drogę na poszukiwanie Mesjasza, gdyby zobaczyli tak częste zjawisko jak koniunkcja.
Istnieje także teoria, że magowie zobaczyli okultację.
To zjawisko polega z kolei na częściowym zasłonięciu jednego ciała niebieskiego przez drugie. Ostatnio obliczono, że ok. roku 6 przed narodzeniem Chrystusa miała miejsce okultacja Jowisza przez księżyc. Nastąpiło to w konstelacji Barana. Znany badacz Michale Molnar z Rutgards University uważa, że to właśnie była Gwiazda Betlejemska. To miało być bardzo symboliczne. Planeta ginie zakryta księżycem, aby po pewnym czasie odrodzić się na nowo i zabłysnąć. Cóż lepiej może symbolizować narodzenie Mesjasza. Brzmi więc to świetnie. Wystarczy jednak ustalić ówczesne położenie ciał niebieskich i okaże się, że prawdopodobnie… okultacja ta nie była widoczna z ziemi. Miała bowiem miejsce podczas zachodu słońca i została przyćmiona przez jego blask.
Jaka jest więc pańska teoria?
To była nowa. Czyli pojawienie się na niebie nowej gwiazdy. Dzieje się tak, gdy na powierzchni starej gwiazdy, która nie jest widoczna z ziemi, dochodzi do olbrzymiej eksplozji termojądrowej. Wówczas rozbłyska ona silnym światłem. Staje się milion razy jaśniejsza i widać ją z ziemi nawet przez kilka tygodni. Czyli mniej więcej tyle czasu, ile magowie z Persji potrzebowali, aby dostać się do Betlejem. Jak już mówiłem na początku, w marcu 5 r. przed Chrystusem – a więc wtedy, gdy naprawdę urodził się Jezus –chińscy astrologowie zobaczyli coś nowego na niebie. Nowe zjawisko, które trwało przez dwa i pół miesiąca. Z opisu można wywnioskować, że była to właśnie nowa. Była ona zresztą zakończeniem całej serii astronomicznych fenomenów.
Jakich?
Przed eksplozją nowej nastąpił szereg niesamowitych zjawisk na niebie. W roku 7 przed narodzeniem Chrystusa miała miejsce potrójna koniunkcja Jupitera i Saturna. Planety te spotkały się trzy razy w ciągu siedmiu miesięcy. Rok później w gwiazdozbiorze Ryb – zwanym często konstelacją Żydów – doszło do zbliżenia Marsa, Jupitera i Saturna. W tym samym roku nastąpiła wspomniana okultacja Jupitera. Taki układ był całkowicie niebywały. Wszystkie te znaki mogły skłonić magów do przekonania, że zbliża się coś wyjątkowego i należy się szykować do drogi. I rzeczywiście, w marcu roku 5 przed narodzeniem Chrystusa wybuchła nowa. Narodziła się nowa gwiazda, która – według magów – zwiastowała narodzenie Króla, na którego czekali. Kapłani natychmiast wsiedli na wielbłądy i podążyli do Betlejem, gdzie znaleźli dzieciątko w żłobie.
Czy pojawienie się tej nowej gwiazdy rzeczywiście było związane z narodzinami Jezusa Chrystusa?
Tu już moja rola się kończy. Każdy musi dokonać własnej oceny. Samemu to przemyśleć i samemu odpowiedzieć sobie na to pytanie. To, co mogę powiedzieć jako naukowiec, to to, że takie zjawisko bez wątpienia miało wówczas miejsce. Że to, co napisano w Biblii o pojawieniu się Gwiazdy Betlejemskiej przed narodzeniem żydowskiego dziecka zwanego Jezusem Nazarejczykiem, było prawdą. Jeżeli ktoś jest ateistą, to nic, nawet naukowe argumenty go nie przekonają. Uzna, że był to zwykły zbieg okoliczności. Osoba wierząca stwierdzi zaś, że nie ma mowy o przypadku. Że gwiazda pojawiła się dokładnie w tym momencie, w którym miała się pojawić, i że zwiastowała narodziny Pana.
Rozmawiał: Piotr Zychowicz
Całość wywiadu w świątecznym numerze „Uważam Rze”.
Prof. Mark Kidger jest światowej sławy brytyjskim astronomem. Obserwowaniem nieba zajmuje się od kilkunastu lat. Jest autorem setek artykułów i wielu książek, m.in. „Gwiazda Betlejemska” (1999). Obecnie pracuje w Europejskim Centrum Astronomii Kosmicznej w Madrycie.




[Fot. Archiwum]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz