czwartek, 3 grudnia 2015

O restytucję Rzeczypospolitej

Tyle wrzawy, tyle zgiełku i haseł z trybuny sejmowej w dniu wczorajszym – tylko po to, aby nam obywatelom Rzeczypospolitej zamącić w głowach. Mądre głowy deliberują dzisiaj o „zamachu na demokrację”, tymczasem to te same „mądre głowy” uczestniczą od 26 lat w przepoczwarzaniu PRL-u, któremu wciąż daleko do ciągłości prawnej z Rzeczpospolitą, która co prawda utraciła swoje terytorium w 1939, ale nigdy nie zrzekła się i nie przekazała swojej suwerennej władzy.



Najpierw Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego sami biorą udział w procesie uchwalania sprzecznego z konstytucją prawa, a potem orzekają w sprawie zgodności uchwały z prawem. Przewodniczący TK uczestnicząc w legislacji bezprawia - całkowicie skompromitował tą instytucję. Można by mnożyć przykłady, uważam – że najlepiej ujął ten proceder Kornel Morawiecki w swojej dzisiejszej telewizyjnej wypowiedzi, cyt.: „to tak jakby najpierw ukraść, a potem krzyczeć łapać złodzieja”. Nic dodać, nic ująć.

A wszystko dlatego, że od 1989 roku zamiast wzorem chociażby postsowieckiej Litwy - restytuować II RP, narzucono nam jedynie przemodelowanie okupacyjnego tworu jakim była PRL, w ramach układów bardziej oficjalnych przy tzw. „okrągłym stole” oraz tych mniej oficjalnych prowadzonych w Magdalence. Przez następne lata w wyniku tych „porozumień” obowiązywała w Polsce wciąż poprawiana konstytucja stalinowska, a od 1997 roku z inicjatywy, o ironio prezydenta postkomunisty, obowiązuje przegłosowana w referendum obecna konstytucja, którą jak możemy się obecnie przekonać, mają w głębokim poważaniu, także jej twórcy.

O konsekwencjach porozumień z Magdalenki powiedziano i napisano już tak wiele, że nie chcąc się powtarzać, wspomnę jedynie o aspekcie emocjonalnie najważniejszym dla mnie, a mianowicie braku przywiązania do idei suwerenności państwa przez współczesne elity w Polsce. W konsekwencji podległość Sowietom do 1989 roku zastąpiono wasalstwem na rzecz Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Niemiec i w zależności od okoliczności – kogo tam jeszcze?

Ci, którzy odpowiadają za ten stan rzeczy, w tym m.in.: za bezkarność komunistycznych oprawców i sowieckiej agentury, dzisiaj krzyczą z mównicy sejmowej „precz z komuną” – to prawdziwy chichot historii jaką zafundowały nam łże elity i massmedia z nimi związane. Czy naprawdę musiało dojść aż do tego? Czy ogłupianie narodu musiało trwać niespełna 26 lat? Można by mnożyć stawianie pytań retorycznych… A przecież wszystko mogło odbyć się inaczej.

Wystarczyło, nie dać się zmanipulować i nie lecieć na lep bezpieki, nie siadać z nimi do stołu. Poczekać, aż system komunistyczny i tak wreszcie się zawali, przesłanek do tego w 1989 roku było aż nadto. Nie tworzyć ostatniego rządu PRL z Mazowieckim na czele, ale strajkować, kontestować, bojkotować i przede wszystkim z komunistami nie rozmawiać, aby ich nie legitymizować. Zresztą do rozmów tych zasiedli w większości jedynie Ci, którzy byli przez system agenturalnie prowadzeni i przygotowywani do tej roli przez lata lub ludzie naiwni, którzy dali się przez tych pierwszych zwieźć. Dla świata, któremu było to jak najbardziej wygodne, to wystarczyło…

O ileż lepszą Polakom zapewniono by przyszłość doprowadzając do powrotu z wychodźtwa suwerennych władz Rzeczpospolitej z Prezydentem Ryszardem Kaczorowskim na czele. W sposób jednoznaczny dalibyśmy wtedy światu do zrozumienia, że w Polsce wojna skończyła się dopiero w 1989 roku, a wszelkie zobowiązania PRL-u są po prostu niebyłe, gdyż PRL był formą władzy okupacyjnej eksploatującej naród na rzecz obcej nam dominacji sowieckiej. Dysponując tak wielu surowcami, tanią siłą roboczą i energią bylibyśmy bezkonkurencyjni w Europie, a mając tak przedsiębiorczych obywateli – po prostu tą Europę byśmy zdominowali mając dostęp do technologii.

Do tego jednak potrzebny był powrót legalny władz Rzeczpospolitej do Kraju, gdzie zgodnie z konstytucją kwietniową Prezydent miałby 3 miesiące na rozpisanie prawdziwie wolnych wyborów do parlamentu. A parlament z mocy tejże samej konstytucji na swoim pierwszym posiedzeniu zobligowany był do podjęcia prac nad nowelizacją jedynej legalnej w 1989 konstytucji, jaką była konstytucja kwietniowa. Jaka inna polska konstytucja, (ba, żadna z innych uchwalonych na świecie) przewidywała tak precyzyjnie i umożliwiała trwanie ciągłości suwerennej władzy podczas wojny w której agresorzy pozbawiali naród terytorium. Przodkowie nas nie zawiedli, czy jako naród zdaliśmy egzamin przed 26 laty – to już inna sprawa.

Niestety, wmówiono nam wtedy i wmawia się nam do dzisiaj, że nie można było inaczej, że inaczej to byłaby powtórka z Rumunii itp. Tymczasem, to właśnie w Polsce w tymże 1989 roku ginęli polscy księżą: Niedzielak, Suchowolec i Zych, a z jeziorka w Kętrzynie wyłowiono ciało Roberta Możejki, działacza Federacji Młodzieży Walczącej. Służba Bezpieczeństwa miała się jak najlepiej i z równą zaciekłością dla nowego premiera infiltrowała tych, którzy trwali w opozycji do „okrągłego stołu”. W następnych latach z zaciekłą brutalnością traktowano tych, którzy próbowali nie dopuścić do palenia akt w budynkach PZPR. Potem była „gruba kreska”, uwłaszczenie komunistów kosztem narodu, nocna zmiana blokująca proces dekomunizacji i lustracji, aż wreszcie nazwanie Jaruzelskiego – „człowiekiem honoru”, od którego Michnik kazał się nam odpie…

Dlatego dzisiaj kiedy Prezydent Andrzej Duda zachęca nas do budowania wspólnoty narodowej, kiedy wybory wygrywają ugrupowania (PiS, Kukiz 2015), które wprost w swoich programach odwołują się do zapisów brzmiących jednoznacznie z tymi zawartymi w konstytucji kwietniowej, należałoby wreszcie zarzucić politykę półśrodków i pomyśleć o autentycznej restytucji Rzeczpospolitej, przywracając nam ciągłość prawną z II RP.

Mariusz A. Roman

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz