W Gdańsku na Wydziale Historycznym UG (sala 1.43) odbędzie się dzisiaj (godz. 12.00 – 18.00) konferencja oraz pokaz filmu pt. „Wojna o akta”, poświęcone okupacji budynku KW PZPR z początku 1990 r. oraz burzliwemu okresowi przejmowania archiwaliów rozwiązanej PZPR. Aby przenieść się w tamtą rzeczywistość, polecam fragmenty opracowania dr Sławomira Cenckiewicza poświęcone tamtym wydarzeniom, zawarte w jego książce pt. Oczami Bezpieki.
Częścią konferencji jest pokaz dotąd nie emitowanego materiału filmowego, przedstawiający okupację budynku KW PZPR w Gdańsku, jego fragmenty dostępne są już w Internecie, patrz tutaj.
Organizatorami konferencji są Stowarzyszenie Federacji Młodzieży Walczącej wraz z Oddziałowym Biurem Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku, Stowarzyszeniem Archiwistów Polskich (Oddział w Gdańsku) oraz Wydziałem Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Wstęp wolny.
Sławomir Cenckiewicz, znany jest Czytelnikom przede wszystkim z wydanej wspólnie Piotrem Gontarczykiem, głośnej książki - SB a Lech Walęsa. Przyczynek do biografii (Wydawnictwo IPN, Gdańsk-Warszawa-Kraków 2008). Kilka lat pracował w Instytucie Pamięci Narodowej, gdzie w ramach swoich obowiązków służbowych opracował m.in. książkę pt. „Oczami Bezpieki. Szkice i materiały z dziejów aparatu bezpieczeństwa PRL” (Wydawnictwo Arcana, Kraków 2004). Jeden z rozdziałów tej książki zat. „Dość paktów z czerwonymi” poświęcony jest działalności Federacji Młodzieży Walczącej, w tym także zajęciu KW PZPR w Gdańsku.
Sławomir Cenckiewicz, przed 20 laty działacz FMW, obecnie niezależny historyk i publicysta w wywiadzie dla TV Puls w programie Pod Prąd, patrz poniżej:
Odsłona pierwsza - ostatni zjazd PZPR (Warszawa)
Kulminacja konfliktu środowisk opozycyjnych, w tym Federacji Młodzieży Walczącej z rządem Mazowieckiego i układem Okrągłego Stołu przypadła na styczeń 1990 r. Jego pierwsza odsłona miała miejsce przy okazji ostatniego zjazdu PZPR w Sali Kongresowej w Warszawie w sobotę, w dniu 27 stycznia 1990 r. Wtedy to do stolicy Polski zjechało kilkudziesięciu przedstawicieli FMW z kraju, którzy mieli zamiar wziąć udział w manifestacji pod Pałacem Kultury i Nauki. Wszystko zaczęło się ok. godz. 17-tej, kiedy pod pałacem doszło do pierwszych przepychanek z milicjantami chroniącymi zjazdowiczów. Rozrzucono ulotki z jakże wymowną treścią:
„W lutym ubiegłego roku w wyniku obrad okrągłego stołu (czytaj Targowicy) tzw. konstruktywna opozycja uzurpująca sobie prawo reprezentowania całego społeczeństwa zawarła z komunistami kontrakt zapewniający im utrzymanie władzy. W wyniku panującej przed i w czasie wyborów (35 proc.) psychozy Solidarnościowej ekipa Wałęsy otrzymała od ponad połowy społeczeństwa kredyt zaufania, który od dnia ich zakończenia z premedytacją wręcz defrauduje […] Front antykomunistyczny prowadzić będzie bezkompromisową walkę z pozostałościami komunizmu w Polsce. Demaskować będziemy dzisiejsze poczynania ludzi odpowiedzialnych za ostatnie 45 lat, jak i ich spadkobierców politycznych”.
Potem były okrzyki – „Precz z komuną”, „FMW”, „Jaruzelski pies sowiecki”, „Znajdzie się pała na d…. generała”, „Mazowiecki musi odejść” itd. Spłonęły pierwsze czerwone flagi okalające Salę Kongresową. Wreszcie szturm na milicję. Temu spektaklowi przyglądali się licznie zgromadzeni wokół okien Sali Kongresowej delegaci PZPR, którzy nie szczędzili manifestantom obraźliwych gestów. Cel demonstrantów był jasny – wtargnąć do Sali Kongresowej. Jednak nic z tego nie wyszło.
Władze skrupulatnie przygotowały się do ochrony zjazdu PZPR. Postawiły w stan gotowości ok. 3 tys. funkcjonariuszy MO. Wyposażone w nowe mundury i sprzęt jednostki milicyjne, przemianowane już wówczas z ZOMO na OPMO (Oddziały Prewencji Milicji Obywatelskiej) sprawnie wkroczyły do akcji i po kilkunastu minutach regularnej bitwy (spłonęła nawet milicyjna „suka”) pod pałacem zdołały zepchnąć demonstrantów w okolice Dworca Centralnego, ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Walki w różnych miejscach śródmieścia trwały prawie do 22.00. Po niedzieli wielu dziennikarzy i polityków skarżyło się na brutalność milicji. Jednak bez efektu. Dziennikarz „Kuriera Polskiego” Igor Śnieciński pisał:
„Dwóch umundurowanych osiłków, którzy najpierw do spółki z innymi dwoma kolegami obili korespondenta japońskiej gazety dobrało się również do mnie. Uzbrojeni po zęby nie reagowali na żadne argumenty. Nigdy nikt nie uśmiechał się do mnie tak serdecznie jak ten duet, który wywichnął mi łokieć, skatował nerki i potłukł flesz wartości 150 dolarów. Nikt dotąd masakrując mnie nie szeptał jak modlitwę: »Zabiję cię skurwysynu!«. Krew z twarzy tłuczonego opodal dzieciaka zaplamiła socrealistyczną kostkę przed wejściem do Sali Kongresowej. Idzie na lepsze!” (Patrz: I. Śnieciński, przepraszam czy tu jeszcze biją?, „Kurier Polski”, 29 stycznia 1990).
Odsłona druga – zajęcie KW PZPR (Gdańsk)
Na drugą odsłonę – tym razem regionalną – trzeba było czekać zaledwie kilkanaście godzin. Nazajutrz po powrocie z Warszawy, w dniu 29 stycznia 1990 r. po Mszy św. w kościele św. Brygidy doszło do spontanicznej manifestacji. Po krótkich przemówieniach liderów FMW uformował się pochód, który ruszył pod Komitet Wojewódzki PZPR. Do budynku bez przeszkód weszli manifestanci i opanowali go w celu zapobieżenia niszczeniu dokumentów, o czym w tym czasie krążyło w Gdańsku wiele plotek.
Niemal od razu po wejściu do gmachu KW PZPR wszystkie informacje o zaawansowanym procesie likwidacji dokumentacji partyjnej się potwierdziły. W kotłowni znaleziono hałdy zmielonych oraz dopalających się akt PZPR. Okazało się, że na ostatnim piętrze „urzędują” zabarykadowani działacze KW, którzy przez komin wrzucali przeznaczone do „wybrakowania” dokumenty, a te, po dotarciu do kotłowni mielono w specjalnej maszynie i palono w piecu. Ten żałosny widok jeszcze bardziej zradykalizował nastroje wśród federacyjnej młodzieży. Jeden z worków wystawiono na zewnątrz budynku. „Niech ludzie zobaczą, jak partia zaciera ślady” – mówiono. (Patrz: B. Madajczyk-Krasowska, J. Fetor, Młodzież z partią się rozlicza, „Tygodnik Gdański”, 4 lutego 1990).
Sławomir Cenckiewicz, mówi m.in. o osobistych doświadczeniach związanych z zajęciem KW PZPR, w wywiadzie dla TV Puls w programie Pod Prąd, patrz poniżej:
Obiekt został zabezpieczony przez Komitet Okupacyjny, do którego weszli przedstawiciele kilku organizacji: FMW, PPN, Niepodległościowej Partii „Solidarność” oraz KPN. Powołano służby porządkowe mające zabezpieczyć mienie społeczne. Nawet PZPR-owski „Głos Wybrzeża” napisał później, że: „demonstranci zachowali dyscyplinę i powstrzymali się od wszelkich aktów wandalizmu. Klucze do wszystkich pomieszczeń zapakowano do worka i schowano. Na korytarzach stały warty, które nie dopuszczały innych osób powyżej pierwszego piętra”. W międzyczasie do budynku przyjechał ówczesny prezydent Gdańska Jerzym Pasiński, który powołując się na naciski ze strony rządu (wymieniał zwłaszcza ministrów Aleksandra Halla i Jacka Ambroziaka) próbował wynegocjować pokojowe opuszczenie gmachu PZPR (Patrz: C. Mączka, Niespokojna noc. Odbicie budynku KW PZPR, „Głos Wybrzeża”, 29 I 1990).
Prezydent Pasiński ubolewał „nad tym, co się stało”, nawoływał do wyjścia, prosił też żeby nie ośmieszać symboli PZPR wystawianych na widok publiczny (chodziło m. in. o wystawienie na balkonie popiersia Lenina, któremu założono na głowę czapkę i transparent z napisem „Młodzież z partią się rozliczy”). Do KW PZPR mógł wejść praktycznie każdy. A że była to okazja bez precedensu chętnych było wielu, stąd należało ustawić przy wejściu straż i wpuszczać tylko niektórych. Pod budynkiem natomiast zebrał się kilkuset osobowy tłum manifestujący swą solidarność z okupującą budynek młodzieżą.
W międzyczasie KW odwiedzili też dwaj posłowie OKP – Czesław Nowak i Edmund Krasowski – którzy w odróżnieniu od Pasińskiego nie mieli zamiaru reprezentować rządu i nawoływać do natychmiastowego opuszczenia gmachu. Raczej sprzyjali akcji młodzieży, a przerażeni widokiem zniszczonych dokumentów rozkładali ręce mówiąc, że nie wiele w tej sprawie mogą zrobić (chodziło o powstrzymanie procesu niszczenia akt PZPR i SB w całym kraju).
Jednak to dzięki obecności Nowaka i Krasowskiego ustalono wstępne porozumienie – zostanie powołana specjalna Komisja nadzorująca przekazanie gmachu i dokumentacji społeczeństwu. Prezydent Gdańska zgodził się wezwać straż miejską, która wspólnie z okupującymi zabezpieczy mienie i akta. W poniedziałek, o 7-ej rano w gabinecie prezydenta miała zebrać się społeczna komisja, złożona z posłów OKP i przedstawicieli młodzieży, która w oparciu o rządowy projekt dotyczące przejęcia majątku PZPR miała zastanowić się nad dalszymi losami dawnej siedziby KW PZPR. (Patrz: B. Madajczyk-Krasowska, J. Fetor, Młodzież z partią się rozlicza, „Tygodnik Gdański”, 4 lutego 1990).
Jednakże w kwadrans później, po telefonicznym skontaktowaniu się z rządem, prezydent Pasiński zmienił zdanie i zakomunikował decyzję premiera Mazowieckiego: jeśli w ciągu godziny budynek nie zostanie oddany w ręce władz, to zostanie on siłą odbity przez jednostki MO. Około godziny 23-tej do budynku wtargnęło OPMO i wspierająca je brygada antyterrorystyczna komandosów uzbrojona w topory, kastety, bagnety i broń maszynową. (Patrz: C. Mączka, Niespokojna noc. Odbicie budynku KW PZPR, „Głos Wybrzeża”, 29 I 1990). Po kilkunastu minutach budynek wrócił do rąk byłych członków PZPR, a na zewnątrz doszło do spontanicznej manifestacji, która w okolicach Dworca Głównego PKP została szybko rozpędzona przez milicję. W wydanym nazajutrz wspólnym oświadczeniu FMW, PPN i NPS czytamy:
„Rząd Mazowieckiego wydając podobny rozkaz [odbicia budynku PZPR – przyp. S. C.] stanął przeciwko dążeniom własnego narodu, przedkładając obronę partykularnych interesów przestępczej partii ponad oczywiste dobro społeczne. Dzięki interwencji sytuacja »unormowała się« a kominy dalej dymią nad KW i innymi obiektami. Protestujemy przeciwko szkalowaniu okupujących przez część tendencyjnie nastawionych środków masowego przekazu”.
Do krytyków młodzieży w tym czasie ponownie dołączył Lech Wałęsa, który w dniu 14 lutego 1990 r. pod kościołem św. Brygidy krzyczał, że wybryki radykalnej młodzieży zmuszają rząd Mazowieckiego do użycia siły. Znów pojawiły się te same „argumenty” – „brak kultury politycznej, „nie rozliczacie się z pieniędzy, które wam daje”, „jesteście agentami bezpieki”… (Patrz: W tydzień po zajęciu KW PZPR, „Antymantyka. Pismo Federacji Młodzieży Walczącej”, nr 29, Gdynia, 25 lutego 1990).
Epilog
Paradoksalnie zajęcie gmachu KW jeszcze raz, po raz ostatni zjednoczyło wszystkich członków Federacji – zarówno tych, którzy przed niespełna rokiem bojkotowali „czerwcowy plebiscyt”, jak i tych, którzy wierzyli wówczas w „drużynę Lecha”. Wydarzenia ze stycznia 1990 r. zamykały pewną epokę – w symboliczny sposób kończyły nie tylko rok 1989, ale i całą epopeję walki niezłomnych z Federacji Młodzieży Walczącej o wolność i niepodległość Polski. Bez względu na to jak dziś oceniamy tamten radykalizm „młodzieży walczącej” warto pamiętać, że nie wypływał on z koniunkturalizmu i chęci wskoczenia na stołek, ale z autentycznego umiłowania Ojczyzny i pragnienia wolności.
Klimat przełomu lat 1989/1990 oddają też w jakiś sposób dokumenty odnalezione w Instytucie Pamięci Narodowej. Zwłaszcza jeden, z którego wynika, że jeszcze w końcu maja 1990 r. już nie Wydział III Służby Bezpieczeństwa a Urząd Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa (formalnie istniał już wówczas Urząd Ochrony Państwa, którego szefem został Krzysztof Kozłowski) rozpracowywał trójmiejską FMW. „Prowadzone przez nią akcje mają coraz mniejszy rezonans społeczny. Działalność FMW ulegnie prawdopodobnie całkowitemu zanikowi” – napisał kończący Sprawę Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „Federacja” funkcjonariusz UOKPP ppłk Andrzej Kuziała z WUSW w Gdańsku (Patrz: AIPN Gd, 0027/3839, t. 4, Wniosek ppłk Andrzeja Kuziały, Naczelnika Urzędu Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa w Gdańsku, o zakończenie Sprawy Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „Federacja”, Gdańsk, 26 V 1990 r., k. 102).
Całość za: S. Cenckiewicz, „Dość Paktów z Czerwonymi” w: „Oczami Bezpieki”, Arcana, Kraków 2004, ss. 542-547.
Polecam również tekst pt. W rocznicę zajęcia KW PZPR, patrz tutaj.
Opracował: Mariusz A. Roman
[Fot. M. Roman oraz Archiwum Autora]
Ciekawa historia, prawie o tych wydarzeniach zapomniałem, media pokazywały to dość jednostronnie (nie było jeszcze prywatnych) Zaczynały się ferie i ten zgrzyt ludzie, którzy doszli do władzy także dzięki manifestacjom uzyli podobnych metod jakie kiedyś były stosowane przeciwko nim...Gromu jeszcze wtedy nie było więc mam historyczne pytanie: komu podlegały ówczesne oddziały antyterrorystyczne, kto nimi dowodził i do jakiego ugrupowania należały. I czy ktoś jeszcze widział/słyszał desant helikopterowy na KW?
OdpowiedzUsuńJU
Interwencja milicji oraz antyterrorystów podjęta została na wyraźne polecenie rządu T. Mazowieckiego. Dokładnie ministra Halla, wielokrotnie informowali o tym prezydent Pasiński oraz sami milicjanci. Ministrem resortowym był wtedy Kiszczak, który jednak przebywał w tym czasie na zwolnieniu lekarskim, właśnie, dlatego aby nie podejmować takich decyzji. Powody opisał m.in. Rafał Ziemkiewicz w swojej książce "Michnikowszczyzna zapis Choroby" na ss. 34-35.
OdpowiedzUsuńCo do helikoptera, to już na godzinę przed szturmem spuścił na dach KW antyterrorystów, którzy o 23 wykorzystując sprzęt alpinistyczny, spuszczając się na linach i wybijając następnie nogami wielkie szyby w holu – zaskoczyli manifestantów od tyłu, na schodach głównego holu w KW. Od tej strony nikt się nie spodziewał ataku.