Anna Walentynowicz zdążyła jeszcze przeczytać przed śmiercią rękopis swojej biografii autorstwa Sławomira Cenckiewicza, ale nie dożyła jej wydania drukiem. Walentynowicz była wielokrotnie internowana i prześladowana przez SB. 10 kwietnia zginęła w katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Promocja książki "Anna Solidarność" odbyła się w ostatnią sobotę podczas targów książki w Warszawie.
– Dosłownie dwa tygodnie przed śmiercią (…) pani Ania przeczytała tę książkę i mogę powiedzieć, że była z niej zadowolona – powiedział Sławomir Cenckiewicz podczas promocji swojej najnowszej książki pt. „Anna Solidarność”.
Pomysł napisania biografii Anny Walentynowicz zrodził się na długo przed tragiczną śmiercią bohaterki. Życiorys Walentynowicz to historia opozycji w PRL. Pracująca w stoczni gdańskiej Suwnicowa była w połowie lat 70. współzałożycielką Wolnych Związków Zawodowych. W sierpniu 1980 r. to m.in. ona zatrzymała wychodzących ze stoczni robotników. Strajk nie został przerwany, co doprowadziło do zwycięstwa.
– Ostatni raz widziałem się z Anną Walentynowicz na kilka dni przed jej śmiercią w katastrofie pod Smoleńskiem. Przekazała mi wtedy ostatnie materiały, dotyczące jej syna. Wcześniej przeczytała moją książkę w maszynopisie i była z niej zadowolona. Sama historia dopisała ostatni rozdział – mówił Cenckiewicz na spotkaniu podczas I Warszawskich Targów Książki.
– Zaakceptowała nawet te fragmenty, które dotyczyły spraw, o których nie rozmawiała z nikim. Na przykład związku z ojcem jej syna Janusza, który porzucił ją, gdy dowiedział się, że jest w ciąży. Tak dokładnie wymazała go ze swego życia, że Janusz nie zna nawet nazwiska swego ojca, nosi nazwisko ojczyma. Nie ominąłem też okresu z przełomu lat 40. i 50., kiedy Anna Walentynowicz wierzyła jeszcze, że nowa Polska będzie rzeczywiście „ludowa”, kiedy działała w ZMP i była przodownicą pracy w stoczni, której zdjęcia ukazywały się na pierwszych stronach gazet – mówił Cenckiewicz.
Anna Lubczyk urodziła się w 1928 roku w Równem na Wołyniu, podczas wojny zginęli jej rodzice, a brata Sowieci wywieźli na Wschód. Anną zaopiekowali się sąsiedzi z Równego, ale traktowali dziewczynkę jak darmową służącą, bili, głodzili i zaganiali do pracy ponad siły dziecka. Razem z tą rodziną jeszcze podczas okupacji przedostała się pod Warszawę a po wojnie – do Gdańska. Tam zdecydowała się usamodzielnić.
W 1950 roku zatrudniła się w Stoczni Gdańskiej jako spawacz, co, jak podkreśla historyk, było jednym z najcięższych i najbardziej ryzykownych zajęć w zakładzie. Pracowała, jak wspominała w rozmowach z Cenckiewiczem, z radością i przekonaniem, należała do stoczniowego teatru i chóru, zapisała się do ZMP. Jednak szybko przekonała się, co kryje się za partyjnymi sloganami. Pensja nie wystarczała nawet na jedzenie nie mówiąc o mieszkaniu.
Gdy w 1952 r. urodziła syna Janusza była w tak dramatycznej sytuacji, że napisała nawet list do Bieruta pytając, „czy mam zginąć z tym dzieckiem, jak bezdomny pies?”. List pozostał bez odpowiedzi.
W czwartek 14 sierpnia 1980 r. w Stoczni Gdańskiej im. Lenina proklamowano strajk. Tego samego dnia przemawiała do stoczniowców, prosząc o wytrwanie w walce. Porozumienie w kwestii postulatów dotyczących samej stoczni osiągnięto już 16 sierpnia. Kiedy Wałęsa ogłaszał przez megafon zakończenie strajku, Walentynowicz domagała się kontynuowania protestu do czasu realizacji wszystkich postulatów zgłoszonych również przez inne zakłady pracy. Wówczas to razem z Aliną Pienkowską pobiegła do bramy nr 3, zamknęła ją i przez tubę prosiła robotników, by nie opuszczali stoczni.
– W ten sposób narodził się strajk solidarnościowy, a wraz z nim idea i ruch „Solidarności”. Ta akcja, ten czyn prostej robotnicy zadecydował o losach Sierpnia'80 i najnowszej historii Polski. Wtedy także rozpoczęły się kontrowersje pomiędzy Walentynowicz a Wałęsą – mówił Cenckiewicz.
Po 1989 roku Walentynowicz należała do najbardziej konsekwentnych krytyków Okrągłego Stołu i kompromisu z komunistami. – Nie chciała siedzieć cicho, więc została zmarginalizowana, przylepiono jej łatkę niezrównoważonej wariatki. Przez ostatnie 20 lat tacy ludzie jak Walentynowicz czy małżeństwo Gwiazdów nieustannie przegrywali bitwę o pamięć i prawdę na temat ruchu antykomunistycznego, ustawicznie marginalizowano ich rolę, przemilczano zasługi – mówił Cenckiewicz.
– Moja opowieść o Walentynowicz to także hołd dla wszystkich tych działaczy Solidarności, którzy nie zmieścili się w oficjalnym micie założycielskim III RP – dodał autor książki.
Polecam również krótki film: „Odeszła Anna Walentynowicz”, patrz poniżej:
„Anna Solidarność” trafi do księgarń jeszcze w maju. Ukaże się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.
Film dokumentalny z cyklu: "Pod prąd" - wywiad z Anna Walentynowicz, patrz poniżej:
MAR/TVP Info
[Fot. Archiwum]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz