Ks. Andrzej Bulczak od dziecka marzył aby zostać misjonarzem. Pierwszy raz na Wschodzie był w Nowogródku w 1994 r. Później coraz częściej jeździł na Kresy, odwiedzając najczęściej Litwę i Białoruś. – Urzekła mnie życzliwość tamtejszych ludzi, ich doświadczenie życiowe oraz odradzanie wiary katolickiej – podkreśla dzisiaj Ks. Andrzej. Zrozumiał wtedy, jak wielkie potrzeby misyjne są zwłaszcza na Białorusi, gdzie po latach bezwzględnej, komunistycznej walki z Kościołem, odradza się jednak życie duchowe. I tak gdyński kapłan od grudnia ub. roku jest duszpasterzem parafii katolickiej w Czasznikach (diecezja Witebska) na Białorusi.
Czaszniki leżą na rzeką Ułą, w czasach I Rzeczpospolitej wchodziły w skład województwa połockiego. Obecnie są miastem rejonowym w obwodzie witebskim na Białorusi. Miejscowość znana jest przede wszystkim z dwóch znakomitych zwycięstw na polach iwańskich, jakie odniosły wojska Wielkiego Księstwa Litewskiego nad armią rosyjską w 1564 oraz 1567 r. W roku 1580 król Stefan Batory zatrzymał się tutaj z wojskiem, odbył naradę wojenną i przyjmował posła carskiego podczas kampanii wielkołuckiej, będącej częścią wojny polsko-rosyjskiej 1577-1582. Rozegrały się tutaj również dwie bitwy na przełomie października i listopada w 1812 r. podczas odwrotu wojsk napoleońskich spod Moskwy, kiedy to marszałek Oudinot pokonał oddziały rosyjskie dowodzone przez Wittegnsteina.
Czaszniki leżą na rzeką Ułą, w czasach I Rzeczpospolitej wchodziły w skład województwa połockiego. Obecnie są miastem rejonowym w obwodzie witebskim na Białorusi. Miejscowość znana jest przede wszystkim z dwóch znakomitych zwycięstw na polach iwańskich, jakie odniosły wojska Wielkiego Księstwa Litewskiego nad armią rosyjską w 1564 oraz 1567 r. W roku 1580 król Stefan Batory zatrzymał się tutaj z wojskiem, odbył naradę wojenną i przyjmował posła carskiego podczas kampanii wielkołuckiej, będącej częścią wojny polsko-rosyjskiej 1577-1582. Rozegrały się tutaj również dwie bitwy na przełomie października i listopada w 1812 r. podczas odwrotu wojsk napoleońskich spod Moskwy, kiedy to marszałek Oudinot pokonał oddziały rosyjskie dowodzone przez Wittegnsteina.
Pierwotnie na wzgórzu czasznickim wznosił się zamek książąt Potockich, następnie na jego ruinach Zygmunt Słuszka, chorąży litewski, wzniósł w 1674 kościół i klasztor dominikański. Świątynia ta została przebudowana w 1786 r. w stylu barokowym i była jedną z najpiękniejszych kościołów dominikańskich na Kresach. Klasztor słynął ze swojej bogatej biblioteki. Razem z dominikanami w Czasznikach posługiwały siostry – mariawitki. Parafia czasznicka, w XIX wieku liczyła ok. 1500 osób i obejmowała swoim zasięgiem filię kościoła folwarku Ciapino oraz kaplice w Zamoszu, Iwańsku, Łuciszy, Medycy, Pauli i Szełkowszczyźnie, a także kaplicę na cmentarzu parafialnym. Ta ostatnia, drewniana, szybko uległa zniszczeniu i jako katolicka świątynia nigdzie nie jest wspominana.
Po usunięciu przez władze zaborcze dominikanów w roku 1842 r. parafię obsługiwali księża diecezjalni, aż do całkowitego jej zniesienia w 1868 r. Klasztor sióstr mariawitek został zlikwidowany w 1845 r. Zamknięty blisko 20 lat kościół władze carskie przekazały w końcu prawosławnym. Katolicy w Czasznikach, pozbawieni własnego kościoła o który walczyli przez dłuższy czas, zostali przyłączeni do parafii w Bieszankowiczach.
W czasach sowieckich - piękną, barokową budowlę, przemianowaną na cerkiew - zdewastowano, a w końcu w latach sześćdziesiątych ub. wieku, zrównano ją z powierzchnią ziemi. Dziś, na jej miejscu znajduje się szkoła. Zawieruchę dziejową przetrwała jedynie szczątkowo wspólnota katolicka w Czasznikach. 21 marca 2001 r. zaledwie dwadzieścia jeden osób złożyło do władz białoruskich w Witebsku podanie o zarejestrowanie parafii w Czasznikach. Podanie zostało przyjęte. W ten sposób rozpoczął się nowy proces odradzania życia duchowego.
Ostatni właściciel, Czaszniki i Pomorze
Dobra czasznickie pierwotnie należały do książąt Łukomskich, a od końca XVI wieku były kolejno własnością Kiszków, Sapiechów, Kazanowskich, Słuszków, Potockich, Łopottów, a wreszcie Wołodkowiczów, którzy przetrwali tutaj do rewolucji bolszewickiej w Rosji. Ostatnim właścicielem tych dóbr był Wincenty Wołodkowicz rezydujący w Iwańsku.
Wincenty Wołodkowicz, należał do najbogatszych ziemian na Białej Rusi. Należało do niego ponad dwadzieścia wsi, w tym kilka miasteczek, a także: młyny, tartaki, gorzelnie, huta szkła, wielka papiernia i fabryka sukna. W dworze była elektryczność i telefon - wówczas wielka rzadkość. O Wołodkowiczowskiej fortunie niech świadczy chociażby i taki fakt, że ich córka, Maria, zwana przez bliskich Marielką, po ukończeniu studiów medycznych otrzymała od rodziców w prezencie szpital w Wilnie, aby nie musiała być zdana na łaskę obcego pracodawcy.
Wołodkowiczowie byli spokrewnieni z takimi rodami kresowymi, jak: Druckimi-Lubeckimi, Tyszkiewiczami czy Horwattami. Siostra żony Wincentego - Aniela z Hartinghów, była żoną prawnuka sławnego posła Tadeusza Rejtana, który podczas sejmu w 1773 roku przeciwstawił się rozbiorowi Polski, co tak sugestywnie utrwalił na płótnie Jan Matejko. Być może dlatego wielką wagę przykładali oni do pamiątek z przeszłości, dzięki czemu powstała bogata kolekcja broni, sreber, dokumentów itp. W tym wypadku Wincenty kontynuował dzieło swoich przodków. Od 1914 r. rozpoczął tworzenie zbiorów muzealnych, do których trafiały przedmioty znalezione pod miasteczkiem Czaszniki, gdzie rozegrało się kilka wspomnianych wcześniej bitew. Nic więc dziwnego, że Andrzej Romanowski w książce pt. "Pozytywizm na Litwie” zaliczył Wołodkowicza do "ratowników pamiątek”.
Wincenty Wołodkowicz herbu Radwan - rzeczywisty radca stanu, deputowany szlachty z powiatu lepelskiego i były sędzia honorowy - miał wzorem swoich bliskich życia dokonać na Kresach Wschodnich, w rodzinnych dobrach. Z Iwańska - głównej siedziby rodu, wygoniła go jednak rewolucja bolszewicka i traktat ryski. Na tułaczy dom, może wzorem Edwarda Wojniłłowicza prezesa Mińskiego Towarzystwa Rolniczego, wielkiego autorytetu moralnego dla Kresowian, wybrał pomorskie miasto Bydgoszcz. Zamieszkał tam wraz z żoną Zofią z Hartinghów na początku lat dwudziestych XX wieku, najpierw przy ul. Pomorskiej, potem w kamienicy przy ul. Libelta 10. Tam też zmarli. Wincenty w 1927 r. w wieku 81 lat. Rok później jego 75-letnia żona. Następnie rodzina kupiła willę przy ul. Kozietulskiego 6. Tam mieszkał syn Wołodkowiczów Hieronim z ich wnukiem - Henrykiem.
(Informacje nt. rodziny Wołodkowiczów zaczerpnięte zostały z tekstów p. Gizeli Chmielewskiej zamieszczonych w bydgoskiej „Gazecie Pomorskiej” pt. "Karabela z rubinami" oraz „Historyczny adres: Kołłątaja 2/Libelta 10").
I chociaż dzisiaj, na ziemi pomorskiej nie mieszka już nikt z tego rodu, to kto wie, być może przyjazd do Czasznik księdza z Gdyni, urodzonego na Pomorzu, jest spłatą pewnego historycznego długu, zaciągniętego wcześniej wobec mieszkańców tej umordowanej komunistycznymi prześladowaniami ziemi.
Odrodzenie kościoła na Białorusi
Prześladowania katolików na Wschodzie trwały przeszło 200 lat, rozpoczęły się po ostatnim rozbiorze Rzeczpospolitej w 1795 r. i trwały z różnym natężeniem niemalże do końca XX wieku. W latach 1830-1870 r. zamknięto prawie wszystkie szkoły i klasztory katolickie. W 1839 r. został zlikwidowany kościół unicki. Rozpoczęło się przymusowe przechodzenie ludności na prawosławie. Z kolei rewolucja bolszewicka przyniosła ze sobą przymusową ateizację życia społecznego, szczególnie znienawidzony w ZSRR był kościół katolicki. Fala represji przeciwko Kościołowi katolickiemu i duchowieństwu osiągnęła w BSSR szczyt w 1939 r., kiedy to zostały zamknięte prawie wszystkie świątynie, a w dziesięciu formalnie nie zamkniętych nie było ani jednego księdza. Została wtedy eksterminowana znaczna ilość kapłanów. Po śmierci Stalina prześladowania katolików trochę osłabły, ale się nie zmieniły. Jednak w tych ciężkich warunkach życie religijne zaczęło się powoli odnawiać, aż nabrało ogromnego przyśpieszenia po rozpadzie Związku Radzieckiego.
Obecnie na Białorusi życie katolickie toczy się w czterech diecezjach, na terenie których działa 400 parafii. Pracuje w nich kilkuset kapłanów oraz sześciu biskupów, którzy swą pracą duszpasterską obejmują przeszło milionową rzeszę wiernych. W dużej części praca ta ma nadal charakter misyjny, z uwagi na ogromne spustoszenie duchowe, jakie pozostało po czasach realnego komunizmu. Wciąż brakuje kapłanów, gdyż działają jedynie dwa seminaria w Grodnie i Pińsku. Dlatego tak istotną jest pomoc, jaką dla odrodzenia kościoła katolickiego na Białorusi, niosą kapłani przybywający z Polski. Jednym z nich jest Ks. Andrzej Bulczak, który w grudniu ub. roku został oddelegowany do pracy w Czasznikach z archidiecezji gdańskiej.
Ks. Andrzej Bulczak otrzymał święcenia kapłańskie 17 czerwca 2000 roku w Gdańsku, a przez ostatnie 5 lat był wikariuszem w parafii Św. Józefa w Gdyni Leszczynkach, gdzie opiekował się m.in. Liturgiczną Służbą Ołtarza i przygotowywał młodzież do sakramentu bierzmowania. Był katechetą w Zespole Szkół Chłodniczych i Elektronicznych w Gdyni. Od października 2004 pełnił również funkcję Diecezjalnego Duszpasterza Służby Liturgicznej. Od początku grudnia 2008 r. pracuje jako misjonarz na Białorusi. Swoją pracą duszpasterską obejmuje tam oprócz Czasznik, m.in. również oddaloną o 35 km wieś – Wiesiołkowo, założoną przez polskich osadników przybyłych na ziemię witebską pod koniec XIX wieku z okolic Krakowa.
Nowy kościół i duszpasterz w Czasznikach
Praca duszpasterska w Czasznikach ruszyła tak naprawdę 8 lat temu, kiedy odprawiono tam pierwszą mszę. Wcześniej jeżdżono kilkadziesiąt kilometrów do kościoła w Lepielu. W ciągu roku staraniem Księdza Jacka (także przybyłego z Polski), oraz samych parafian, zakupiono kawałek ziemi i wybudowano w Czasznikach kaplicę, w zasadzie mały kościółek, przy ulicy Lenina 34. Ks. Andrzej jest szóstym jej proboszczem, ale jednocześnie pierwszym kapłanem, który będzie przebywał w Czasznikach na stałe. Jest tam zaledwie od miesiąca, ale już się pojawiła strona internetowa parafii Przemieniania Pańskiego w Czasznikach, która informuje m.in. o tym, że odprawiana jest tam codziennie msza święta, przybliża ona także historie oraz dokumentuje życie parafii.
Adres Strony: Parafii Przemienienia Pańskiego w Czasznikach
Ks. Andrzej w połowie stycznia przebywał w swojej macierzystej parafii św. Józefa w Gdyni, gdzie nadal jest rezydentem. Gdyńska parafia roztacza opiekę zarówno duchową jak i materialną nad jego posługą misyjną. Podczas niedzielnej homilii – głoszonej 18 stycznia br. w kościele na Leszczynkach, Ks. Andrzej przybliżył wiernym realia życia Kościoła na Białorusi. Opowiadał o swojej pracy w Czasznikach, o odradzaniu się życia duchowego, jak z każdym dniem rozrasta się wspólnota parafialna.
- Pewnego dnia przyszedł do kościoła milicjant białoruski – mówił Ks. Andrzej. - W pierwszej chwili pojawiło się przerażenie, ale po chwili wyjaśnił, że chciałby się wyspowiadać. Każdy dzień spędzony w Czasznikach utwierdzał mnie, jak bardzo potrzebna jest tam stała obecność kapłana.
Bożonarodzeniową Szopkę parafianie wznieśli przed kaplicą, niemalże przy samej ulicy, aby dać tym większe świadectwo swojej wierze. Tymczasem okazało się, że właśnie ten znak spowodował przybycie kolejnych wiernych do kościoła. Modlitwę podczas odprawionej w Czasznikach pasterki, uświetnił czteroosobowy chór zorganizowany już przez księdza Andrzeja.
Bożonarodzeniową Szopkę parafianie wznieśli przed kaplicą, niemalże przy samej ulicy, aby dać tym większe świadectwo swojej wierze. Tymczasem okazało się, że właśnie ten znak spowodował przybycie kolejnych wiernych do kościoła. Modlitwę podczas odprawionej w Czasznikach pasterki, uświetnił czteroosobowy chór zorganizowany już przez księdza Andrzeja.
Homilia Ks. Andrzeja wywarła duże wrażenie na wiernych z parafii Św. Józefa w Gdyni, gdzie jeszcze tak niedawno był wikariuszem. Po każdej mszy świętej hojnie składali przy wyjściu z kościoła dar materialny dla wspólnoty parafialnej w Czasznikach. I nic w tym dziwnego, wszak tamtejszy kościół organizuje się niemalże od podstaw. Powraca do życia po blisko 140-letniej przerwie. Kto wie, być może dzięki gdyńskiemu misjonarzowi powróci do swojej dawnej chwały i znaczenia?
Póki co, w okazjonalnie wydanej ulotce, wspólnota parafialna w Czasznikach: „Wszystkim wpierającym modlitwą i ofiarą składa serdeczne „Bóg zapłać”, dlatego pragnącym przyłączyć się do wsparcia parafii na Białorusi podajemy numer konta Ks. Andrzeja Bulczaka: mBank, Bankowość Detaliczna BRE Banku S.A. 07 1140 2004 0000 3902 3287 6620 z dopiskiem – Czaszniki.
Mariusz A. Roman
Na załączonych zdjęciach: Kościół dominikański w Czasznikach – zdjęcie z początku XX wieku; Zofia i Wincenty Wołodkowiczowie, na fotografii wykonanej w latach 20 ub. wieku w Bydgoszczy; Ks. Andrzej koncelebruje mszę świętą w Czasznikach; Winieta strony internetowej parafii w Czasznikach; Współczesna kaplica i Bożonarodzeniowa szopka w Czasznikach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz