Litwa od chwili uzyskania niepodległości, przez wiele lat głosiła teorię trwania wojny z Polską i uporczywie zgłaszała pretensję terytorialne do Wileńszczyzny, w tym Wilna. Wrogie dwudziestolecie miało jednak także swój przedziwny finał. W wyniku incydentu granicznego, podczas którego zginął żołnierz KOP Stanisław Serafin, rząd polski zredagował 17 marca 1938 r. ultymatywną notę, w której stwierdzał, że „za jedyne załatwienie odpowiadające powadze sytuacji uważa się natychmiastowe nawiązanie normalnych stosunków, bez żadnych warunków wstępnych”. Odpowiedź miała być udzielona w ciągu 48 godzin. W przeciwnym wypadku, jak była dalej mowa, „rząd polski własnymi środkami zabezpieczy słuszne interesy swego państwa”. Nota przekazana została niezwłocznie stronie litewskiej za pośrednictwem poselstwa polskiego w Tallinie.
W okresie międzywojennym skonsolidowane państwo litewskie i skrystalizowany naród litewski stały się faktem. Na Litwie wychowano nowe pokolenie obywateli, wyrosłych w izolacji od wszelkiego związku z państwem polskim i jego kulturą. W czasie dwudziestolecia mała i nie wyrobiona grupa działaczy separatystycznych stała się zasobną w doświadczenie i ugruntowaną w swej ideologicznej postawie, liczną warstwą rządzącą i kierowniczą. Koncepcja państwowości litewskiej opierała się na integrowaniu społeczeństwa poprzez podsycanie w nim polskiego zagrożenia.
W okresie międzywojennym skonsolidowane państwo litewskie i skrystalizowany naród litewski stały się faktem. Na Litwie wychowano nowe pokolenie obywateli, wyrosłych w izolacji od wszelkiego związku z państwem polskim i jego kulturą. W czasie dwudziestolecia mała i nie wyrobiona grupa działaczy separatystycznych stała się zasobną w doświadczenie i ugruntowaną w swej ideologicznej postawie, liczną warstwą rządzącą i kierowniczą. Koncepcja państwowości litewskiej opierała się na integrowaniu społeczeństwa poprzez podsycanie w nim polskiego zagrożenia.
W konsekwencji, oba państwa nie utrzymywały ze sobą stosunków dyplomatycznych, a zamknięta granica była miejscem ciągłych incydentów. Pomiędzy Polską i Litwą nie było komunikacji osobowej, towarowej, nie funkcjonowała poczta i łączność telefoniczna. Tymczasem – o ironio, państwowość litewska powstała i ugruntowała się tylko dlatego, że stabilizatorem sytuacji politycznej w okresie międzywojennym w Europie Środkowo-Wschodniej była właśnie ta znienawidzona przez establishment litewski Polska.
Dążenie do odprężenia
Konflikt dwóch państw rzadko bywa całkowicie totalny, zwłaszcza takich, które łączyła 600-letnia tradycja wspólnoty państwowej. Pomimo oficjalnej wrogości, wciąż podejmowano próby odprężenia, a niektóre litewskie elity wręcz dążyły do zbliżenia z Polską. W swych pracach Piotr Łossowski zebrał dokładne ślady oficjalnych rozmów, poufnych inicjatyw, wszelkich porównawczych sondaży i projektów zmierzających do złagodzenia sporu między Polską i Litwą, a nawet do normalizacji stosunków. Było tego naprawdę sporo. Z kolei Stanisław Swianiewicz (patrz: S. Swianiewicz, Wspomnienie o Wiktorze Sukiennickim, „Zeszyty Historyczne” nr 63, Paryż 1983, s. 61) wspomina porwanie przez policję polską i wydanie Litwie niejakiego Łukszy, będącego Litwinem, socjaldemokratą, emigrantem politycznym, a zarazem oskarżonym o udział w zamachu na premiera Voldemarasa. Łuksza na granicy przeciął sobie żyły, szybko jednak założono mu bandaże i w tym stanie przekazano go policji litewskiej. Działo się to latem 1937 roku, a więc w okresie głębokiej depresji we wzajemnych stosunkach, podczas obowiązywania zadekretowanego przez ministra Becka „twardego kursu” wobec Kowna, który był efektem ujawnienia pomocy, jakiej rząd litewski udzielał irredencie ukraińskiej w Polsce, a konkretnie zabójcom Pierackiego.
Od 1929 r. toczyły się rozmowy polsko-litewskie, były one jednak utrzymywane w największej tajemnicy. Brali w nich udział: ministrowie spraw zagranicznych – Lozoraitis i Beck, przyjaciel Piłsudskiego Aleksander Prystor, krewny Marszałka i obywatel litewski Włodzimierz Zubow, zaufany Lozoraitisa Kazimierz Narutowicz (bratanek zamordowanego prezydenta RP). Polska w tych rozmowach (zintensyfikowanych zwłaszcza w dobie zagrożenia niemieckiego po dojściu Hitlera do władzy) proponowała nawiązanie stosunków dyplomatycznych i zawarcie układu o współpracy. Miała także udzielić gwarancji dla granic Litwy, co musiało mieć istotne znaczenie w obliczu niemieckich zakusów na Kłajpedę. Polacy proponowali również, aby w drażliwych kwestiach wileńskich znaleźć wyjście przez nadanie Wileńszczyźnie autonomii i całkowite otwarcie granicy polsko-litewskiej.
W lutym 1937 r. pod przewodnictwem Franciszka Charwata (przyszłego posła RP w Kownie) udała się do Gdańska delegacja polska na rozmowy z Litwinami. Do spotkania jednak nie doszło. Mimo niezaprzeczalnej wspólnoty interesów i licznych kontaktów nieoficjalnych, wciąż nie było normalizacji stosunków. Otoczenie prezydenta Antanasa Smetony zdawało się sugerować, że postęp na drodze normalizacji, będzie niemożliwy, jeżeli Polska nie użyje pewnych form nacisku na Litwę (patrz: R. Szeremietiew, Polityka jest sztuką możliwości t. II, Wydawnictwo Przedświt, Warszawa 1989, ss. 83-84).
W publikacjach niektórych autorów litewskich zawarte jest wręcz twierdzenie, iż cała sprawa związana z kryzysem z marca 1938 r. była z góry ukartowana, gdyż rząd litewski dał Warszawie do zrozumienia, że przyjmie polskie ultimatum. Było ono dla niego nawet pożądane, ponieważ nie widział innego sposobu zakończenia konfliktu, a to ze względu na nastroje społeczeństwa litewskiego. Kwestia ta nie została do końca wyjaśniona i nie znajduje pełnego potwierdzenia w źródłach polskich. Jedno wszakże można powiedzieć, że wysyłając swe żądania do Kowna, minister Beck był prawie pewien, iż zostaną one przyjęte.
Ultimatum
17 marca 1938 r. rząd polski wystosował wobec Litwy 48-godzinne ultimatum w sprawie natychmiastowego nawiązania stosunków dyplomatycznych, bez żadnych warunków wstępnych. Akredytowanie przedstawicieli w Kownie i Warszawie miało nastąpić do 31 marca 1938 r. W stan gotowości bojowej pozostawione zostały pułki garnizonu wileńskiego oraz innych garnizonów położonych w pobliżu granicy litewskiej. Z głębi kraju przybywać zaczęły nowe jednostki. W wielu miastach organizowano manifestacje i demonstracje pod antylitewskimi hasłami.
Jedną z nich przeprowadzoną w Warszawie, tak wspomina płk. Leon Mitkiewicz, późniejszy attache wojskowy w Kownie: „Tłum zalał całe Aleje Ujazdowskie od rogu ulicy Nowowiejskiej aż prawie do pałacu Belwederskiego. Przed budynkiem GISZ-u ustawiły się wszystkie sztandary i stanęli przywódcy tej manifestacji. Te same głośne okrzyki powtarzały się bez przerwy: My chcemy Litwy!, Wodzu prowadź nas na Kowno! W pewnej chwili, o zupełnym zmroku, na balkonie oświetlonym reflektorami, ukazał się marszałek Śmigły-Rydz w towarzystwie kilku oficerów, powitany uroczyście hymnem narodowym i okrzykami: Niech żyje nam marszałek Śmigły! (...)”.
Prof. Łossowski zwraca uwagę na to, iż manifestacje te w dużym stopniu zostały wyreżyserowane i że wśród większości ich uczestników nie było rzeczywistej wrogości wobec Litwinów. Patrząc na skromność polskiego żądania, mimo druzgocącej przewagi militarnej (stosunek sił 1:10), można chyba przypuszczać, że w rzeczywistości nikomu w Polsce, nie chodziło o „marsz na Kowno”.
Tymczasem pierwsze informacje, iż rząd litewski skłania się do zgody, nadeszły do Warszawy już 18 marca. Oficjalną odpowiedź otrzymano 19 marca w godzinach rannych, na 10 godzin przed upływem terminu ultimatum. Tego samego dnia nastąpiła wymiana not dyplomatycznych w Talinie, w których oba rządy zapowiedziały ustanowienie swoich przedstawicielstw, w Warszawie i Kownie do 31 marca.
Znaczenie normalizacji
We wzajemnych stosunkach polsko-litewskich, tym samym otwierał się zupełnie nowy okres. Wyjeżdżający do Kowna jako attache wojskowy płk Leon Mitkiewicz otrzymał od swego przełożonego, szefa Oddziału II Sztabu Głównego, płk. Tadeusza Pełczyńskiego, następujące wytyczne: „Bardzo nam zależy na przekonaniu Litwinów, wyższych dowódców i członków sztabu litewskiego, że nie zamierzamy w niczym czychać na ich niepodległość państwową ani zagrażać niezależności Litwy, że przeciwnie, respektujemy i niepodległość, i niezależność Litwy całkowicie, że pragniemy mieć z Litwą jak najlepsze stosunki oraz że tylko oparcie się Litwy o Polskę daje gwarancje jej niepodległości”.
Od chwili akredytacji posłów, polskie MSZ konsekwentnie, krok za krokiem, działało w kierunku rzeczywistej normalizacji stosunków. Prace postanowiono rozpocząć od uregulowania najbardziej elementarnych spraw w stosunkach między dwoma państwami. Od przywrócenia: komunikacji kolejowej i drogowej, łączności pocztowej i telefonicznej. Temu celowi poświęcona była konferencja polsko-litewska w Augustowie, która odbyła się jeszcze w marcu 1938r. Porozumienie w Augustowie stworzyło możliwość dalszych negocjacji w Warszawie i w Kownie, które doprowadziły do podpisania w maju 1938 r. umów w sprawie ogólnej łączności pocztowej i komunikacji kolejowej, a także żeglugi i spławu na Niemnie. To, czego poprzednio przez wiele lat nie udało się osiągnąć, teraz rozstrzygnięto w ciągu paru miesięcy. Oznaczało to przede wszystkim olbrzymie ułatwienia dla ludności. Nareszcie stawała się możliwa normalna wymiana korespondencji pomiędzy Polską a Litwą. Otwierała się perspektywa wzajemnych wyjazdów, skontaktowania się po latach wielu rodzin.
W lipcu 1938 r. podjęto sprawę stosunków gospodarczych. Do Warszawy przybyła specjalna delegacja litewska. Władze polskie zwracały jednak uwagę, iż mimo zawarcia konwencji, prasa i czynniki społeczne Litwy nie chciały przystosować się do nowych form, często atakując rząd polski i starając się jednocześnie utrzymać społeczeństwo litewskie w stanie napięcia wobec Polski. Dopiero od jesieni nastąpił przełom. Rząd litewski zdecydował się wtedy m.in. na rozwiązanie Związku Wyzwolenia Wilna, a także wpłynął na zmianę dotychczasowego nastawienia prasy. Te przejawy dobrej woli ze strony litewskiej pozwoliły na odprężenie również ze strony polskiej. 22 grudnia 1938r. podpisany został układ handlowy, normalizujący stosunki gospodarcze dwóch państw.
Współpraca polsko – litewska rozszerzała się coraz bardziej, ogarniając nowe dziedziny i prowadząc do dalszych kontaktów. I tak np. zostały uzgodnione staże oficerów polskich na Litwie i litewskich w Polsce. Postęp można było także zaobserwować w dziedzinie szeroko rozumianej współpracy kulturalnej. Wszystko wyraźnie zmierzało ku lepszemu, ale, niestety, miesiące normalizacji były już policzone. We wrześniu 1939 r. Litwa mimo silnych nacisków niemieckich zdecydowanie strzegła swej neutralności. Gdyby uległa, nasz przeraźliwie długi front rozciągnąłby się o dalsze 507 km, wzdłuż granicy z tym krajem. Tymczasem neutralność pozwoliła na zluzowanie czterech dywizji, które można było zwolnić z osłony Wileńszczyzny i skierować na front.
Okres normalizacji polsko – litewskiej trwał krótko – niespełna półtora roku. Chociaż w tym czasie wiele się zmieniało ku lepszemu i następowała dalsza poprawa – to jednak nie udało się przezwyciężyć wszystkich urazów, wrogości i uprzedzeń, które nagromadziły się przez lata. Wprawdzie zeszły one na plan dalszy, nie występowały już tak jawnie – istniały jednak dalej. Nie nastąpił zwłaszcza jakiś zasadniczy przełom w postawie i psychice społeczeństwa litewskiego wobec Polski i Polaków. Miały to już niedługo potwierdzić rozwijające się wypadki podczas wojny.
Mariusz A. Roman
Na załączonych zdjęciach: Marszałek Edward Rydz-Śmigły; Ludność cywilna w Wilnie wita garnizon wileński powracający z manifestacji zbrojnej na granicy polsko-litewskiej; Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie – pierwsze spotkanie litewskiego Naczelnego Wodza gen. Stasysa Raštikisa z polskim wojskiem.
Patrz również: Kronika Filmowa z marca 1938 r.
Bardzo ważny tekst
OdpowiedzUsuńCiągle młode pokolenie za mało wie o II Rzeczypospolitej. Nasze dobre stosunki z Litwą są ważnne i dziś, a to co się udało zrobić Rosjanom od czasu powstania styczniowego do końca I wojny zostało w 1938 r odrobione jedynie w maleńkiej części. A potem znowu zadziałała Rosja.
Jeszcze smutniejsza sprawa jest z Ukraińcami. Nikt nie potrafi wytłumaczyć Ukrajńcom z terenów II RP, że być może nie byliśmy zbyt ulegli wobec ich dążeń niepodległościowych to jednak właśnie nam zawdzięczają fizyczne istnienie. Nie ulega kwestii, że w latach dwudiestych, gdyby te tereny należały do ZSRR - to żywa ukraińska noga by tu nie postała. Przecież dla Rosjan to było "ciało obce" na ziemiach, które podczas rozbiorów nie należały do Rosji. To byo zupełnie wystarczające - żeby ich zniszczyć
AW
Może Dobrze byłoby przenieśc akcent z "Polska" na "Rzeczpospolita". Osobiście nie miałbym nic przeciw wykreśleniu tej części z nazwy. Pozostawienie jej w rubryce określającej narodowość. Nacjonalizmy być może były potrzebne, na pewnym etapie formowania świadomości, ale ich nadmierne rozbudzenie spowodowało mnóstwo zła, a ich dalsze podsycanie jest przynajmniej nierozsądne. Dziś, w czasach globalizmu, który jest faktem, ważniejsze są regionalizmy. Globalna współpraca regionów, z ich indywidualnymi warunkami, we wspólnym interesie Ludzkości, całej, jednej. prawda jest taka, że bliżej nam do Ukraińców, Litwinów, Białorusinów, Czechów, Słowaków, Rosjan, pod wieloma względami, niż do Niemców (z całym Szacunkiem oczywiście) i Europy Zachodniej. Nawet Piłsudzki namawiał Ułanów na Prawosławie, na wyjście spod Rzymu i zwrot ku Bizancjum. Może dziś nie tracilibyśmy majątków parafialnych, a i z Rosjanami moglibyśmy mieć dużo lepsze stosunki, niż obecnie. Rosjanie są takimi samymi Ludźmi jak my, handel układa się dobrze, dopóki nie wkroczy administracja prowadzić swoje gierki na górze. Nie chcę tu mówić, że cerkiew jest "bez grzechu", każda władza jest źródłem zepsucia, ryba, jak wiemy, psuje się "od głowy". Natomiast wiem, prawosławie, jako kościół ortodoksyjny, jest dużo przyjemniejsze, bardziej uśmiechnięte, i bardziej sprzyja zdrowemu rozwojowi Dzieci, niż obecna forma i estetyka kk. Nie mówię tez, że należy się masowo "przechrzczać". O formie, liturgii i estetyce decyduja sobory, nie Biblia. Bardzo długo nie było większych różnic pomiędzy kościołami chrześcijańskimi, mamy wielu wspolnych świętych, jednego Boga, jednego Nauczyciela, oraz mamy jedną z Ikon Marii z małym Jezusem ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Hodigitria )poleconą szczególnej uwadze przez Karola Wojtyłę. Również On życzył sobie dialogu miedzy religiami. Narutowicze zaś bardzo chcieli dialogu pomiędzy sąsiadami. Dla czego dziś chcemy dialogu atlantyckiego? Czy graniczymy w jakikolwiek sposób ze Stanami Zjednoczonymi? Czy możemy tam chociaż pojechać? handlować? Wojowanie zostawmy na chwilę, granice póki co bezpieczne.
OdpowiedzUsuń