Dokładnie 31 lat temu, 29 kwietnia 1978 roku w Gdańsku został powołany Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Inicjatywa ta nawiązywała do WZZ powstałych 21 lutego 1978 roku na Śląsku, ale to jednak gdańscy działacze WZZ pokierowali wielkim zrywem robotniczym z sierpnia 1980 roku i doprowadzili do powstania NSZZ „Solidarność”.
Joanna Duda-Gwiazda w biuletynie MKZ NSZZ „Solidarność” z 1981 r. pisze m.in.: „W przeddzień 1 maja 1978 r. Andrzej Gwiazda – inż. Elektronik z Elmoru, Antoni Sokołowski – spawacz zwolniony ze Stoczni Gdańskiej w 1976 i Krzysztof Wyszkowski – stolarz zatrudniony w Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Młodych”, podpisali deklarację powołującą Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża”.
„Społeczeństwo musi wywalczyć sobie prawo do demokratycznego kierowania swoim państwem. (...) Pamiętając tragiczne doświadczenia grudnia 1970, opierając się na oczekiwaniach licznych grup i środowisk społeczeństwa Wybrzeża, podejmujemy śląską inicjatywę tworzenia wolnych związków zawodowych. Dziś, w przededniu 1 maja, święta od ponad 80 lat symbolizującego walkę o prawa robotnicze, powołujemy Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Celem Wolnych Związków Zawodowych jest organizacja obrony interesów ekonomicznych, prawnych i humanitarnych pracowników. Wolne Związki Zawodowe deklarują swą pomoc i opiekę wszystkim pracownikom bez różnicy przekonań czy kwalifikacji" – czytamy w deklaracji założycielskiej WZZ.
Historycy, którzy zajmują się problematyką opozycji demokratycznej są zgodni, że źródłem powstania WZZ były wydarzenia Grudnia 1970 r. na Wybrzeżu. – Idea WZZ nie narodziła się w Warszawie tylko podczas Grudnia ‘ 70. Wiedzieliśmy, że wszystkie zmiany muszą zostać dokonane z udziałem robotników – podkreśla Krzysztof Wyszkowski.
Wyłom w systemie
Wolne Związki Zawodowe działały niezależnie od socjalistycznego państwa. Wkrótce, obok struktur działających na Śląsku i Wybrzeżu, powstały w październiku WZZ w Szczecinie. Niestety, władzom udało się spacyfikować w zarodku podobne inicjatywy w Wałbrzychu, Gmiechowie, Łodzi, Krakowie, Radomiu i Częstochowie. SB dezintegrowała i ze szczególną wnikliwością penetrowała wolne związki, które stając w obronie praw robotniczych i obywatelskich, podważały w sposób szczególny podstawę istnienia ustroju sprawiedliwości dziejowej. W wychodzącym na Wybrzeżu biuletynie pt. "Robotnik Wybrzeża", czytamy m.in.:
„W PRL istnieją potężne związki zawodowe zrzeszające miliony pracowników, dysponujące własną prasą, funduszami, lokalami. Mimo to, co kilka lat robotnicy wychodzą na ulice i w gwałtowny sposób dopominają się o swoje prawa, narażając się na ataki MO i późniejsze represje. Nawet duże grupy pracowników w przypadku konfliktu z administracją są bezsilne i osamotnione. Sytuacja pojedynczego pracownika skrzywdzonego czy oszukanego jest jeszcze trudniejsza.
(...) Nie stawiamy sobie celów politycznych, nie narzucamy naszym członkom, współpracownikom i sympatykom określonych poglądów politycznych i światopoglądowych, nie dążymy do objęcia władzy. Zdajemy sobie jednak spraw, że nie unikniemy zarzutu o prowadzenie działalności politycznej. Zakres spraw, które u nas traktuje się jako sprawy polityczne jest bowiem niezmiernie szeroki i obejmuje prawie wszystko za wyjątkiem wycieczek na grzyby.
(...) Nasza działalność jest legalna i zgodna z prawem. Każdy człowiek ma naturalne prawo do obrony, do sprawiedliwości i do godnego życia - gwarantuje nam to Konstytucja PRL oraz międzynarodowe konwencje i umowy dotyczące praw ludzkich i obywatelskich. Działalność związkowa jest pod szczególną ochroną prawną".
za: Dlaczego założyliśmy WZZ?, „Robotnik Wybrzeża”, nr 1, z 1 sierpnia 1978, s. 1.
Formuła oraz koncepcja działalności ponad podziałami, wola niesienia pomocy robotnikom wywołała szczególne zaniepokojenie wśród komunistycznych władz nie tylko w kraju, ale również w Moskwie. Znany historyk Sławomir Cenckiewicz, m.in. w swoim artykule pt. „Gęgacze i cisi” opublikowanym przed rokiem na łamach tygodnika WPROST, cytuje wypowiedź Piotra Kostikowa, w latach 1964-1980 szefa sektora Polski Wydziału Łączności z Bratnimi Partiami Krajów Socjalistycznych KC KPZR, który w swoich wspomnieniach pisał m.in.:
„Z uwagą na przykład odnotowaliśmy już w (kwietniu) 1978 roku powstanie Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych. Dowiedzieliśmy się potem, że kolportowane są niezależne pisma, że bezpieczeństwo dokonało aresztowań. Bardzo nas to przestraszyło. Bardziej niż znane nam wcześniej działania Komitetu Obrony Robotników i może w założeniu szlachetna, ale odosobniona działalność młodych i starszych przedstawicieli kręgów intelektualnych wśród robotników Radomia, Ursusa i innych miejscowości dotkniętych represjami po czerwcu 1976 roku. Doniesienia naszej bezpieki o działalności Kuronia, Michnika, Modzelewskiego czy Moczulskiego nie robiły silniejszego wrażenia, jakby spowszedniały (...).
Dopiero wiadomości o Wolnych Związkach Zawodowych zaalarmowały naszych szefów. (...) Nasi szefowie sformułowali taką tezę: ten ruch jest niebezpieczny, już same nazwy – wolne związki zawodowe czy komitety obrony robotników – są dynamitem. Ruch jest niebezpieczny, bo wraca do początku wieku, do korzeni rewolucji społecznej. Tę niewiarygodną tezę sformułowano u nas jeszcze w latach 70. Krył się za nią strach przed... rewolucją. Nie poprzestano na teorii, na użytek wewnętrzny Związku Radzieckiego poszły polecenia o zaostrzeniu represji, obserwacji, ściganiu sił podejmujących działania przeciw państwu radzieckiemu. U nas jeszcze nikt nie pomyślał o wolnych związkach, ale już rozstawiano posterunki".
Nie byłoby Solidarności bez gdańskich WZZ
Działalność WZZ w latach 1978-1980 koncentrowała się wokół obrony praw pracowniczych i związkowych, organizacji obchodów rocznicowych Grudnia’70 i wydawania niezależnej prasy. WZZ wydały siedem numerów „Robotnika Wybrzeża" i około dziesięciu ulotek, w tym wydawnictwo zatytułowane „Placówka”, kolportowane następnie na kaszubskich wsiach. Pisano w nich o sprawach codziennych. Stałym tematem były prawa pracownicze i związkowe. Na łamach „Robotnika Wybrzeża" przybliżano również treść konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy oraz relacjonowano represje wymierzone w działaczy opozycji.
Kiedy władze PRL ogłosiły 1 lipca 1980 r. podwyżkę cen żywności, wywołało to falę strajków. Dyrekcje zakładów rozpoczęły zwalnianie „niepokornych". 7 sierpnia 1980 r. zwolniono z pracy w Stoczni Gdańskiej im. Lenina Annę Walentynowicz, działaczkę WZZ. Kilka dni później na zebraniu Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Bogdan Borusewicz zaproponował wywołanie strajku w trójmiejskich stoczniach. Rozpoczęcia akcji strajkowej w stoczni gdańskiej, 14 sierpnia 1980 r. podjęli się członkowie WZZ – Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński. Strajk w gdyńskiej stoczni im. Komuny Paryskiej zorganizował inny działacz WZZ - Andrzej Kołodziej i to podczas swojego pierwszego dnia pracy w tej stoczni. Wkrótce powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy na czele którego stanął inny członek WZZ, Lech Wałęsa.
A zatem na realizację podstawowego celu, jaki stawiały sobie Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża, przyszło czekać zaledwie dwa lata, kiedy to w sierpniu 1980 r. Międzyzakładowy Komitet Strajkowy zmusił władze do wyrażenia zgody na powstanie niezależnych związków zawodowych. Była to niewątpliwa zasługa gdańskich działaczy WZZ, którzy odegrali decydującą rolę w dziele powstania „Solidarności".
Mariusz A. Roman
Czytaj również:
Na załączonych zdjęciach: Składanie wieńców pod bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina, zorganizowane przez WZZ w dniu 16 grudnia 1979 roku; Pierwszy numer „Robotnika Wybrzeża” z 1 sierpnia 1978.
Panie Mariuszu
OdpowiedzUsuńDziękuję za tekst o WZZach i linki do tekstów, których dotąd nie spenetrowałam, choć np. echo komentarzy o artykule Cenckiewicza "Gęgacze i cisi" jakoś dotarło do mnie. Bardzo ciekawy dla mnie tekst P. Antoniego Wręgi - [też gdzieś przeoczony na abc.net :( ]
Ciekawy, bo ten czas pamiętam - jednak tylko z perspektywy Warszawy, gdzie docierały do t.zw. szarych ludzi tylko strzępy informacji wiarygodnych i oczywiście telewizyjna i radiowa propaganda władców PRLu.
Czasem DETALE zdarzeń dawnych, usłyszane dziś w naszej Wałęsowo-koszmarnej rzeczywistości (ten ówczesny Wałęsa zatrzymany z dzieckiem na komisariacie MO i "ważny" numer telefonu, który natychmiast zwalnia go do domu!!!)- przelewają choćby tę jedną kroplę wątpliwości.
TEGO właśnie śmiertelnie boją się "poprawiacze historii", a właściwie nie poprawiacze a "tfórcy" całkiem nowej. Tego równie desperacko boi się sam Wałęsa (juz tam on sam najlepiej WIE, czego się boi :)
I jak tu się dziwić, że P. K. Wyszkowski nie może opędzić się od kaskady procesów sądowych (które oczywiście MUSI przegrać), że aby zlikwidować albo choć założyć obrożę z kolczatką IPNowi - ci "zmieniacze historii" podejmą absolutnie KAŻDE działanie, (choćby tak niewiarygodne i durne jak kombinacja operacyjna z "rogaczem" Hejke z GP :(
Zwykli ludzie MOGĄ angażować się ostro w sprawy polityczne, ONI - M_U_S_Z_Ą !
Inaczej - jak za początków WZZ-ów i I Solidarności, może im grozić utrata rządu dusz, czyli - władzy, tym razem skutecznie. A "bydło" może z czasem miec już dość - większej biedy niż kiedyś w PRLu - tylko z jeszcze większym kłamstwem na ustach "elyt".
Selka