Podczas mojego ostatniego pobytu na Litwie, odwiedziłem pod koniec lipca br. kilka nekropolii, stwierdzając na nich postępującą w zatrważającym tempie dewastację i niszczenie polskich grobów. Wszystko wskazuje na to, że starcie z mapy Litwy starych cmentarzy – pomników polskiej kultury, skasowanie pamięci o nich, nie dzieje się zupełnie przypadkiem...
Na wileńskich cmentarzach znikają napisy na płytach nagrobnych, złodzieje ogałacają mogiły z wszelkich metalowych detali, wandale wybijają fotografie zmarłych, pomniki coraz częściej zapadają się w ziemię. Nikt nie dogląda cmentarnego drzewostanu, a przewracające się ze starości drzewa - tnie się bezpośrednio na grobach, niszcząc kolejne pomniki. Pisałem o tym przed tygodniem, patrz tutaj.
Jeszcze gorzej jest jednak na innych cmentarzach, gdzie nie dociera tak wielu turystów z Polski. Dla przykładu, będąc w Zułowie stwierdziłem, że po dawnej, wzniesionej w 1831 roku klasycystycznej kaplicy grobowej rodziny Michałowskich pozostała jedynie kupa gruzu. Tymczasem polski przewodnik wydany zaledwie kilka lat temu, podaje, że kaplica ta jeszcze w latach 90-tych była zachowana, choć poważnie zdewastowana... Czy podobny los może spotkać także inne polskie groby na Litwie?
Pagórek cegieł i jezioro Piorun
W przewodniku Grzegorza Rąkowskiego pt. "Wśród jezior i mszarów Wileńszczyzny", wydanym w 2000 roku przez Oficynę Wydawniczą „Rewasz”, na kartach rozdziału zatytułowanego „Piłsudczyzna”, czytamy m.in.:
„Po obejrzeniu terenu majątku w Zułowie udajemy się jeszcze na północ, do lasu za torem kolejowym, gdzie według opisów i przedwojennej mapy miała znajdować się wzniesiona w 1831 r. klasycystyczna kaplica grobowa Michałowskich, wcześniejszych właścicieli Zułowa. Pochowano w niej marszałka szlachty święciańskiej Joachima Michałowskiego (zm. 1831) – po kądzieli pradziada Józefa Piłsudskiego. Spoczywały tu także szczątki jego żony Ludwiki z Taraszkiewiczów (zm. 1838) i syna Wiktora (zm. 1852).
Była to nieduża, ale dość wysoka budowla na planie prostokąta, z wydatnym portykiem o dwu kolumnach dźwigających trójkątny fronton. W 1919 r. kaplicę zniszczoną i zbezczeszczoną przez Niemców podczas I wojny światowej, którzy szukali w niej ukrytych skarbów, odbudowali legioniści Piłsudskiego, umieszczając na niej tablicę z czarnego kamienia z napisem: Tu spoczywa śp. Joachim Michałowski z Zułowa. Dziad naszego ukochanego Komendanta Józefa Piłsudskiego, Wodza i Naczelnika Państwa. Przez bezgraniczną cześć i posłuszeństwo dla Niego, rozrzucone przez barbarzyńców – Niemców drogie nam zwłoki śp. Joachima Michałowskiego zebraliśmy. Cześć Im! Oficerowie i żołnierze 5 komp. 5 p.p.leg. forpoczty – Baluli dn. 12.V.1919 r.
Dziś z niemałym trudem odnajdujemy w gąszczu zarośli zdewastowane resztki czterech ceglanych ścian, tworzących zrąb budowli na planie kwadratu. Po tablicy oczywiście nie pozostał nawet ślad. Ze zniszczeń dokonanych przez kolejnych barbarzyńców – sowieckich - nie ma już komu odbudować kaplicy...”
Tyle przewodnik, który opisywał stan faktyczny kaplicy jeszcze na początku lat 90-tych. Stan kaplicy z czasów sowieckich obrazuje zdjęcie Janusza Mackiewicza z 1971 roku, patrz tutaj.
Okazuje się, że nie tylko nie odbudowano tej kaplicy, ale wystarczyło kilkanaście lat niepodległej Litwy, by nie pozostała po niej bodaj ruina. Dzisiaj na miejscu dawnej kaplicy znajduje się jedynie nieforemny pagórek z bitej cegły, na którym zdążyła wyrosnąć już jarzębina i kilka innych drzewek. Całość jest tak zarośnięta gęstymi krzewami, że znalezienie tego miejsca zajęło mi blisko dwie godziny. Patrz zdjęcie poniżej:
W przewodniku autor podawał także informację, że kaplica znajduje się w lesie tuż za torem kolejowym, niestety toru już nie ma, gdyż został rozebrany, a mniej więcej w tym samym miejscu usypano o wiele szerszy nasyp pod nową drogę, która jest właśnie w trakcie budowy. Krążąc po licznych ścieżkach tego lasu i szukając nieistniejącej już kaplicy natrafiłem w końcu nad brzeg cudownego wprost jeziora Piorun.
Woda w tym jeziorze ma niesamowity odcień krwistoczerwony, co jest skutkiem dużej zawartości związków żelaza z okolicznych pokładów rudy darniowej, a także torfu z bagien wokół jeziora. Właśnie, wśród bagnistych lasów i tylko z jednym dostępem do brzegu znajduje się ten cudowny dar natury, który zyskał pewną sławę z uwagi na fakt, że tak lubił tutaj wypoczywać przyszły Marszałek w latach swojej młodości.
Cmentarz w Powiewiórce
Powiewiórka (położona 8 km na zachód od Zułowa) słynie przede wszystkim z kościoła, w którym ochrzczony został przyszły Marszałek Polski. Niedaleko bardzo ładnego, drewnianego kościoła św. Kazimierza (ufundowanego w 1774 roku przez chorążego zawilejskiego Leona Sorokę) leży w otoczeniu starych drzew cmentarz parafialny. Zachowało się na nim stosunkowo niewiele starych mogił, a jeżeli już, to raczej dotrwały stare kamienia, z zatartymi często zupełnie, polskimi napisami.
Do najbardziej interesujących zachowanych kamieni należą: podniesiony przed kilkunastu laty przez okolicznych Polaków kamień z grobu księdza Tomasza Wolińskiego (zm. 1878), który chrzcił Józefa Piłsudskiego oraz kamień z grobu chorążyny Sorokowej (zm. 1874). Niestety, na miejscu pochówku księdza dawno już pochowano innych zmarłych, a po grobie żony właściciela okolicznych dóbr majątku Sorokpol nie pozostał żaden ślad oprócz wrastającego w ziemię kamienia. Przy okazji warto wspomnieć, że nie zachowały się również żadne z zabudowań dawnego majątku Sorokpol, położonego 1,5 km na wschód od Powiewiórki.
Na nagrobkach powtarzają się nazwiska okolicznych polskich rodzin: Sienkiewiczów, Lipińskich, Piekarskich, Żejmów czy Witkiewiczów. Ci ostatni, wywodzący się że Żmudzi, byli skoligaceni z Piłsudskimi i mieszkali jako rezydenci w zułowskim dworze. Z litewskich Witkiewiczów pochodzą też przodkowie Stanisława Ignacego Witkiewicza – Witkacego, który był dalekim krewnym Marszałka. Jego ojca, Stanisława Witkiewicza, łączyły z Józefem Piłsudskim więzy długoletniej przyjaźni.
Chodząc po alejkach niezbyt zadbanego cmentarza (co może dziwić, bo parafię w Podbrodziu, do której afiliowany jest od lat kościół i cmentarz w Powiewiórce, stać było w ostatni czasie na wybudowanie ogromnego i nowoczesnego obiektu sakralnego), natrafiłem na bardzo ciekawy grób z 1920 roku. Jak wiele okolicznych kamieni grobowych, także i ten był zarośnięty chwastami, spod których moją uwagę ściągnęła jednak czarna, zupełnie nieźle zachowana tablica. Po odchwaszczeniu jej, wyłonił się jakże wymowny i historyczny napis - informujący, że spoczywa pod nią śp. Wituś Szczemirski, który po dwuletnich trudach wojennych zgasł od kuli litewskiej w szarży pod Niemenczynem dnia 19 X 1920 r. w wieku 26 lat.
A więc, zupełnie niespodziewanie odkryłem na tym wiejskim cmentarzu, miejsce spoczynku ułana ze „zbuntowanych” oddziałów gen. Żeligowskiego, którzy w październiku 1920 roku odbili Wileńszczyznę z rąk Litwinów. Ta mogiła jest również dowodem na to, że jednostki podległe polskiemu generałowi wiernie wykonującemu w 1920 roku rozkaz Komendanta, to nie byli jak twierdzą Litwini żadni okupanci, ale synowie wileńskiej ziemi.
Nie widać na tej nekropolii przejawów wandalizmu, pewnie z racji licznie mieszkających w Powiewiórce - Polaków. Jednak, nawet na tym wciąż czynnym cmentarzu, brakuje tej zwykłej, codziennej troski parafialnego administratora. Cmentarz jest częściowo zapuszczony i zachwaszczony, widać zwalone na kupę ogrodzenia grobów. Stoi wiele krzyży - bez żadnych tabliczek lub są po prostu zamalowane.
Wiele starych nagrobków po prostu się sypie... lub zapada w ziemię. Pewnie brak środków na ich renowację? Jednak, czy ktokolwiek widzi w ogóle taką potrzebę? Wiele polskich rodzin musiało zostawić groby swoich przodków repatriując po wojnie do Polski. Jednak groby chociażby tego polskiego żołnierza oraz kapłana udzielającego chrztu przyszłemu Marszałkowi Polski, zasługują, co najmniej na to, aby objąć je opieką pracowników polskich placówek dyplomatycznych na Litwie!
Mariusz A. Roman
[Fot. Mariusz Roman]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz